Piłkarze Legii Warszawa po wyjazdowym zwycięstwie nad Atromitosem Ateny 2:0 (1:0) awansowali do czwartej, ostatniej rundy eliminacji Ligi Europy. W ubiegłym tygodniu zremisowali z tym zespołem u siebie 0:0.
Legioniści już w pierwszym meczu, w ubiegły czwartek na Łazienkowskiej, sprawiali znacznie lepsze wrażenie od rywali. Stworzyli wówczas sporo sytuacji, m.in. dwukrotnie trafili w poprzeczkę, jednak nie zdołali zdobyć bramki.
W rewanżu, toczonym w dokuczliwym upale (piłkarze korzystali z przerw na uzupełnienie płynów), obraz gry nie uległ zmianie. Legia znów była stroną dominującą.
Już na początku warszawska drużyna stworzyła dwie ciekawe akcje. Gospodarze, którzy latem stracili m.in. króla strzelców greckiej ekstraklasy Efthymiosa Koulourisa (odszedł do Toulouse FC), zagrażali praktycznie tylko po stałych fragmentach gry. Np. w 17. minucie po strzale, a właściwie dośrodkowaniu z rzutu wolnego, trafili w poprzeczkę.
Kolejne chwile to znów przewaga Legii, która w 29. minucie dopięła swego. Po ładnej akcji lewą stroną Cafu i przedłużeniu podania przez Waleriana Gwilię piłka trafiła do stojącego przed polem karnym Pawła Stolarskiego. Obrońca Legii płaskim, precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza rywali, który nawet nie próbował interwencji.
Od tego momentu Atromitos ruszył odważniej do przodu, ale legioniści dobrze spisywali się w defensywie i kontrolowali przebieg meczu.
Podobnie było w drugiej połowie. Gospodarze nie potrafili poważniej zagrozić Legii, na dodatek w 51. minucie losy rywalizacji zostały już praktycznie rozstrzygnięte. Po dośrodkowaniu Marko Vesovica wynik podwyższył, w nieco ekwilibrystyczny sposób, aktywny Gwilia.
Gruzin po raz kolejny potwierdził, że sprowadzenie go latem z Górnika Zabrze było jednym z najlepszych transferów Legii w ostatnich latach.
W 62. minucie Gwilia mógł zdobyć kolejną bramkę, ale jego strzał tym razem powstrzymał węgierski bramkarz gospodarzy Balazs Megyeri.
Goście mieli jeszcze kilka innych dogodnych okazji, m.in. w końcówce meczu bliski szczęścia był wprowadzony z ławki rezerwowych Carlitos.
Od tego sezonu piłkarzem Atromitosu jest Dawid Kort, były gracz Pogoni Szczecin i Wisły Kraków, ale podobnie jak w pierwszym spotkaniu nie było go w kadrze meczowej.
W dwóch poprzednich rundach Legia wyeliminowała drużynę FC Europa z Gibraltaru i fiński KuPS Kuopio. Zespół Vukovica nie stracił jeszcze żadnej bramki w tej edycji LE.
W czwartej, ostatniej rundzie kwalifikacji Legia zmierzy się z lepszym z pary Rangers FC (Szkocja) – FC Midtjylland (Dania). Bliżej awansu jest zespół z Glasgow, który na wyjeździe wygrał 4:2. Rewanż w czwartek.
Spotkania 4. rundy eliminacji LE odbędą się 22 i 29 sierpnia. Wicemistrz Polski będzie gospodarzem pierwszego meczu.
Po zakończeniu meczu powiedzieli:
Aleksandar Vukovic, trener piłkarzy Legii: „Uważam, że przejście do kolejnej rundy po wygranej w Grecji w takich warunkach nie jest łatwym zadaniem. Awansowaliśmy z dużą kontrolą i pewnością. Jestem z tego bardzo zadowolony. Nie zgodzę się, że znika z nas teraz presja lub oczekiwania zmaleją. Natomiast do tej pory mieliśmy dużo więcej do stracenia niż zyskania. Nie mieliśmy marginesu błędu. Nie jest przez to łatwo przejść. Słowa uznania dla drużyny, że bardzo skutecznie sobie radzi. Duże uznanie dla Cafu, ponieważ nie jest łatwo wrócić po kontuzji i już w pierwszym meczu zaprezentować się z dobrej strony. W sobotę sprawdziliśmy jego formę w sparingu, co potwierdziło, że Cafu jest gotowy. Dziś to potwierdził”
Yannis Anastasiou, trener piłkarzy Atromitosu Ateny: „Staraliśmy się stwarzać sytuacje, ale nie udało nam się trafić do siatki. W drugiej połowie straciliśmy szybko gola. To był dla nas bardzo trudny mecz. Chcieliśmy grać bardziej efektywnie i nie popełniać błędów. Graliśmy z drużyną, która posiada wiele jakości. Nie byliśmy tak efektywni, jak sobie zakładaliśmy”.
(PAP)