Pięć milionów ludzi na ulicach śródmieścia Chicago i w Parku Granta wiwatowało i dziękowało baseballistom Cubs za mistrzostwo Serii Światowej i zdobycie trofeum, które po 108 latach ponownie trafiło do klubowej kolekcji.
Zjechali się z całych Stanów Zjednoczonych, pokazując, że można kibicować swojej drużynie, nie mieszkając w Chicago. Okazali duszę i przywiązanie. Dołączyli do nich burmistrz miasta Rahm Emanuel i gubernator Illinois Bruce Rauner, dając przykład, że chwile wyjątkowe potrafią łączyć i pozwalają zakopać topór politycznych sporów.
Parada ruszyła spod stadionu Wrigley Field i zakończyła się w Parku Granta w śródmieściu Chicago. Przemierzała wśród tysięcy fanów, których określanie mianem szczęśliwych nie oddaje tego, jak reagowali i jak przeżywali, to, co widzieli, a właściwie kogo widzieli. Wszystkich, którzy mieli swój udział, mniejszy lub większy w tym, że po 108 latach trofeum powróciło, że znowu przez rok będzie własnością ich, bo przecież oni też mają cząstkę tego, że w tym miejscu się znalazło.
W ostatnich 25 latach odbyło się w Chicago dziesięć parad. Sześć razy dziękowano koszykarzom Bulls, trzy razy hokeistom Blackhawks oraz w 2005 roku baseballistom White Sox. Wszystkie gromadziły niesamowitą ilość ludzi. Jednak jak podkreślają uczestnicy parady, wśród nich tacy, którzy byli świadkami wszystkich poprzednich, ta dzisiejsza była wyjątkowa. Nie tylko ze względu na rekordową ilość osób, które już od czwartej rano gromadziły się w okolicach trasy przejazdu kolumny, nie dlatego, że Chicago River zmieniła swój kolor na niebieski, a w chicagowskich szkołach publicznych odwołano naukę, ale atmosferę, spontaniczny entuzjazm, bliskość tych, dzięki, którym parada się odbyła, z tymi, którzy na nią przyszli. Podkreślił to Theo Epstein, prezydent Cubs i główny architekt zespołu, mówiąc, że nie byłoby tego mistrzostwa bez więzi zawodników z kibicami, klubu z władzami miasta. Ich dzisiaj łączą nie tylko koszulki w niebieskich barwach klubu, również takie samo bicie serc.
Tom Ricketts, właściciel klubu, który był na czele kolumny, zdradził, że od siedmiu lat, odkąd przejął zespół, ma wyjątkową pracę, a wyjątkowość jej polega na tym, że codziennie przychodzili do niego zupełnie obcy ludzie z pytaniem, kiedy Cubs wygrają Serię Światową. Często pytali o to z obawą, czy zdążą dożyć tego dnia. Jak dodał, dzisiejsza parada jest jego najszczęśliwszym dniem w życiu, ponieważ może im wszystkim teraz to powiedzieć. „Doczekaliście się. Macie to. Wygraliśmy”.
Dariusz Cisowski
Zdjęcia: Jacek Boczarski
[spacer color=”000000″ icon=”Select a Icon” style=”1″]
Zdjęcia: EPA
