W czwartek rozpoczną się finały ligi NBA. Po raz czwarty z rzędu zmierzą się Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Faworytami są naszpikowani gwiazdami broniący tytułu „Wojownicy”. Niemal w pojedynkę spróbuje im się przeciwstawić LeBron James.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby przez cztery kolejne lata do decydującej serii awansowały te same zespoły. W dodatku nie tylko w NBA, ale i we wszystkich najważniejszych amerykańskich ligach – futbolowej NFL, baseballowej MLB i hokejowej NHL.
Zdaniem wielu ekspertów oraz bukmacherów finały nie będą emocjonujące. Tak wyraźnego faworyta nie było od 16 lat, kiedy Los Angeles Lakers mierzyli się z New Jersey Nets. Wówczas „Jeziorowcy” zgodnie z przewidywaniami wygrali 4-0.
Takie prognozy nie oznaczają jednak, że w nadchodzącej walce o mistrzostwo nie będzie się czym delektować. Oko cieszyć na pewno będzie gra Jamesa. Skrzydłowy ma już 33 lata, to jego piętnasty sezon w NBA i ósmy finał z rzędu, jednak to co pokazuje w obecnych rozgrywkach świadczy, że czas dla niego chyba się zatrzymał.
„Mamy szansę zdobyć mistrzostwo i tylko to się liczy. Nie ma dla mnie znaczenia, czy daje nam się szanse duże czy małe. Jestem facetem, który po prostu lubi rywalizację” – podkreślił James.
Po raz pierwszy w części zasadniczej wystąpił we wszystkich 82 meczach. Łącznie z fazą play off ma w nogach 100 spotkań. Praktycznie tylko na jego barkach Cavaliers dostali się do finału. W play off średnio na parkiecie przebywa po ponad 41 minut i notuje 34 punkty, 9,2 zbiórki i 8,8 asyst. Nie było wcześniej koszykarza, od którego występujący w finale zespół był tak zależny.
„Kawalerzyści” już rok temu dość gładko ulegli Warriors 1-4, choć wówczas w ich składzie był jeszcze Kyrie Irving.
Drużyna z Oakland została stworzona, by wygrywać. Z jej potencjałem ofensywnym w osobach Kevina Duranta, Stephena Curry’ego i Klaya Thompsona żadna ekipa nie może się równać.
„Wojownicy” nie są jednak nietykalni, co pokazali Houston Rockets w finale Konferencji Zachodniej. Teksańczycy odpadli dopiero po siedmiomeczowym boju, a nie wiadomo jak potoczyłaby się rywalizacja, gdyby nie kontuzja Chrisa Paula w piątym meczu. Warriors natomiast w trzecim spotkaniu stracili Andre Iguodalę – MVP finałów w 2015 roku. Jego gra w czwartek wciąż jest wątpliwa.
Wszystko wskazuje na to, że jeśli nie wydarzy się coś niespodziewanego, jak kontuzje, Warriors bez większych problemów przedłużą panowanie w NBA. Jako ostatnim obronić tytuł w 2013 roku udało się Miami Heat z Jamesem w składzie.
Droga do finałów 2017/18:
Golden State Warriors (67-15 w sezonie zasadniczym)
1. runda play off Warriors – San Antonio Spurs 4-1
2. runda play off Warriors – New Orleans Pelicans 4-1
3. runda play off Warriors – Houston Rockets 4-3
Cleveland Cavaliers (51-31 w sezonie zasadniczym)
1. runda play off Cavaliers – Indiana Pacers 4-3
2. runda play off Cavaliers – Toronto Raptors 4-0
3. runda play off Cavaliers – Boston Celtics 4-3
Liderzy zespołów w play off (średnie)
punkty
Warriors – Kevin Durant 29,0
Cavaliers – LeBron James 34,0
zbiórki
Warriors – Draymond Green 11,6
Cavaliers – Kevin Love 10,0
asysty
Warriors – Draymond Green 8,1
Cavaliers – LeBron James 8,8
przechwyty
Warriors – Draymond Green 1,94
Cavaliers – LeBron James 1,39
bloki
Warriors – Draymond Green 1,47
Cavaliers – LeBron James 1,06
Program finałów (do czterech zwycięstw):
1. mecz 31 maja: Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers
2. mecz 3 czerwca: Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers
3. mecz 6 czerwca: Cleveland Cavaliers – Golden State Warriors
4. mecz 8 czerwca: Cleveland Cavaliers – Golden State Warriors
ewentualnie
5. mecz 11 czerwca: Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers
6. mecz 14 czerwca: Cleveland Cavaliers – Golden State Warriors
7. mecz 17 czerwca: Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers
(PAP)