0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportLiga angielska - niesamowita historia Jamiego Verdy'ego

Liga angielska – niesamowita historia Jamiego Verdy’ego

-

Jamie Vardy fot.Facebook
Jamie Vardy stał się zjawiskowym napastnikiem fot.Facebook

Jeszcze trzy lata temu grał na poziomie piątej ligi, a dziś – wart nawet 30 milionów funtów – jest pierwszym w historii zawodnikiem, który strzelił bramki w 11 kolejnych meczach angielskiej Premier League. Kim jest napastnik Leicester FC, 28-letni Jamie Vardy?

Ta historia zaczyna się tam, gdzie wiele innych się kończy. Po serii testów, latem 2003 roku, 16-letni junior Jamie Vardy został odrzucony przez swój ukochany klub – Sheffield Wednesday i jego dalsza kariera stoi pod znakiem zapytania. Trenerzy narzekali, że jest za niski – ma ledwie nieco ponad 170 cm wzrostu.

REKLAMA

Zaledwie kilka tygodni wcześniej holenderski napastnik Manchesteru United Ruud van Nistelrooy zaczął serię 10 spotkań, w których trafił do siatki rywali w Premier League.

Tymczasem Vardy, po naradzie z rodzicami i za namową ojca, postanowił grać w piłkę na poziomie amatorskim. Jednocześnie pracował w pobliskiej fabryce produkującej szyny medyczne z włókna węglowego, gdzie harował po 12 godzin dziennie, a po zakończonej zmianie przebierał się w strój lokalnej, ósmoligowej drużyny Stocksbridge Park Steels.

Przez trzy lata grał jedynie w drugim zespole Stocksbridge. Kiedy wreszcie dostał szansę w pierwszej drużynie, z przejęcia… zapomniał o treningu. Jak wspominał po latach prezes klubu Allen Berthel, kiedy w końcu Vardy pojawił się na zajęciach wyraźnie wyróżniał się na tle starszych kolegów.

Zarabiając wówczas z gry w piłkę nie więcej niż 30 funtów tygodniowo, Vardy popadł w drobny konflikt z prawem. Podczas imprezy w lokalnym pubie wdał się w bójkę w toalecie, kiedy przyszło mu bronić przyjaciela przed zaczepkami lokalnych chuliganów.

Sąd skazał piłkarza na pół roku ograniczenia wolności – po godzinie 18 nie wolno mu opuszczać domu. Wyrok miał być konsekwentnie realizowany, o czym przypominała elektroniczna obrączka śledząca jego ruchy.

To nie przeszkodziło mu jednak dalej grać w piłkę.

– Musiałem liczyć na to, że będziemy prowadzić w spotkaniu, a ja będę mógł zejść w okolicach 60. minuty i zdążyć wrócić do domu przed szóstą – wspominał Vardy.

Anegdota o zawodniku, który musi spieszyć się do domu, dotarła do skautów, którzy coraz liczniej pojawiali się na meczach lokalnej, przyfabrycznej drużyny. W 2010 roku Vardy poprosił o zgodę na odejście do Halifax (siódma liga). Jego klub dostał za niego 15 tys. funtów.

Jamie spełnił pokładane w nim nadzieje i już w pierwszym sezonie zdobył 27 bramek, zostając królem strzelców ligi. Drugi sezon rozpoczął czterema golami w trzech meczach i o jego podpis zaczęła zabiegać piątoligowa ekipa Fleetwood. Na stole wylądowała już znacznie większa kwota – około ćwierć miliona funtów.

Inwestycja spłaciła się z nawiązką. Vardy strzelał jak na zawołanie i – co później stanie się jego znakiem rozpoznawczym – seriami. Sezon zakończył z 31 bramkami na koncie, a Fleetwood FC po raz pierwszy awansowało do The Football League, czyli piątej w kolejności klasy rozgrywkowej.

W tym momencie zawodnikiem zainteresowane były już drużyny z zaplecza Premier League. Wartą 750 tys. funtów ofertę złożył Blackpool, ale Fleetwood nalegało, aby wartość transferu przekroczyła milion funtów. Po długich negocjacjach znalazł się kupiec – grające w Championship (drugiej lidze angielskiej) Leicester FC, które zapłaciło – wraz z różnymi opcjami – około 1,7 mln funtów. To najwyższy transfer zawodnika grającego poniżej poziomu czwartej ligi w historii angielskiego futbolu.

W sierpniu 2012 Vardy zadebiutował w rozgrywkach pucharowych w drużynie „Lisów” i od razu trafił do siatki. Sezon zakończył jednak poniżej oczekiwań, z zaledwie pięcioma bramkami w 29 meczach, przyciągając krytykę kibiców i lokalnych mediów. Przekonany, że Championship to dla niego zbyt wysokie progi rozważał nawet zakończenie kariery.

Po namowach trenerów – został. Od tamtej pory jednak jego kariera to znów gotowy scenariusz na hollywodzki film. W sezonie 2013/14 Vardy strzelił w lidze 16 bramek, czym wydatnie przyczynił się do awansu Leicester do Premier League. W pierwszym sezonie na najwyższym szczeblu do siatki trafił pięć razy.

Obecny sezon to kolejny przełom w jego karierze. 28-letni napastnik strzelił dla Leicester 13 bramek w 11 kolejnych meczach, wyrównując i bijąc rekord van Nistelrooya z 2003 roku. Ten ostatni, najważniejszy gol, padł w potyczce z… Manchesterem United.

– Kiedyś Argentyńczyk Gabriel Batistuta strzelił w 11 kolejnych meczach Serie A. Batigol to zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego kiedykolwiek trenowałem. Mam nadzieję, że Vardy może pobić ten rekord, ale to niesamowite, że w ogóle możemy ich wymieniać obok siebie – powiedział obecny trener Leicester, Włoch Claudio Ranieri.

Według doniesień angielskich mediów, które oszalały na punkcie zjawiskowego napastnika, o jego przejście podczas zimowego okna transferowego mają starać się m.in. Chelsea, Arsenal i Real Madryt. Leicester miało nawet określić cenę minimalną na 30 milionów funtów – ponad dwa tysiące razy więcej niż kosztował pięć lat temu.

Stocksbridge Park Steels – jego pierwszy dorosły klub – nie zamierza jednak żałować i też chce uczcić sukces swojego wychowanka. Jedna z trybun na stadionie Bracken Moor ma zostać nazwana jego imieniem.

A sam Vardy? Po majowym debiucie w reprezentacji Anglii, wraz ze swoim agentem i narzeczoną, pracuje właśnie nad akademią dla „przegapionych” zawodników z niższych lig. Piłkarze grający poniżej piątej klasy rozgrywek mieliby brać udział w regularnych testach, które pozwolą wyłapać najbardziej utalentowanych z nich.

Napastnikowi pozostał do pobicia jeszcze jeden rekord. W latach 1931-32 – na długo przed powstaniem Premier League w dzisiejszym kształcie – napastnik Sheffield United Jimmy Dunne zdołał strzelić bramki w 12 kolejnych spotkaniach.

Niezależnie od tego, czy Vardy’emu się powiedzie, 28-latek jest dzisiaj jednym z podstawowych kandydatów do reprezentowania Anglii na przyszłorocznych mistrzostwach Europy we Francji – coś, co było dla niego samego nie do wyobrażenia jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy ustalał datę ślubu. Jak ostatnio poinformował, wraz z narzeczoną znalazł nowy termin, żeby uniknąć kolizji z turniejem we Francji. Na wszelki wypadek.

(PAP)

REKLAMA

2091305017 views

REKLAMA

2091305316 views

REKLAMA

2093101775 views

REKLAMA

2091305597 views

REKLAMA

2091305743 views

REKLAMA

2091305887 views