Piłkarska młodzieżowa reprezentacja Polski awansowała do przyszłorocznych mistrzostw Europy do lat 21. W rewanżowym meczu barażowym pokonała w Chaves Portugalię 3:1 (3:0). W miniony piątek biało-czerwoni przegrali u siebie tylko 0:1.
Polska: Kamil Grabara – Robert Gumny, Mateusz Wieteska, Krystian Bielik, Kamil Pestka – Bartosz Kapustka, Filip Jagiełło (53. Konrad Michalak), Patryk Dziczek, Szymon Żurkowski, Sebastian Szymański (69. Kamil Jóźwiak) – Dawid Kownacki (90+4. Karol Świderski).
W swojej grupie eliminacji Polska zajęła drugie miejsce, gromadząc punkt mniej od Danii. Podopieczni trenera Czesława Michniewicza byli w kwalifikacjach niepokonani, ale np. dwukrotnie zremisowali z Wyspami Owczymi (2:2 i 1:1). Szansy awansu musieli więc szukać w barażach, gdzie los skojarzył ich z Portugalczykami.
Pierwsze spotkanie, 16 listopada w Zabrzu, biało-czerwoni przegrali 0:1, stawiając się w trudnej sytuacji przed rewanżem. We wtorek piłkarze Michniewicza od razu rzucili się jednak do odrabiania strat i – ku zaskoczeniu miejscowych kibiców – błyskawicznie osiągnęli swój cel.
Już w piątej minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, do piłki wyskoczył Krystian Bielik i strzałem głową zapewnił Polakom prowadzenie.
Zaledwie trzy minuty później wynik podwyższył efektownym uderzeniem głową Dawid Kownacki, najlepszy strzelec eliminacji ME do lat 21.
Goście wciąż kontrolowali przebieg spotkania, a wyraźnie oszołomieni takim obrotem sprawy Portugalczycy nie mieli pomysłu na pokonanie Kamila Grabary. W 24. minucie Polacy prowadzili już 3:0. Tym razem po dośrodkowaniu z prawej strony Szymona Żurkowskiego bramkę zdobył Sebastian Szymański.
W drugiej połowie Portugalczycy ruszyli do zdecydowanych ataków. Już na początku tej części gry zmarnowali dwie dogodne okazje. Nie pomylili się dopiero za trzecim razem – w 52. minucie niepilnowany przez polskich obrońców Diogo Jota trafił głową do siatki. Ten sam zawodnik strzelił gola w pierwszym spotkaniu obu zespołów.
Do końca meczu piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego mieli zdecydowaną przewagę, zmarnowali jeszcze kilka sytuacji, ale w miarę upływu czasu ich ataki były coraz bardziej chaotyczne. Ze strony gospodarzy mnożyły się niedokładne podania, czasami wręcz kiksy.
Piłkarze Michniewicza skupili się na obronie korzystnego wyniku, a po końcowym gwizdku sędziego mogli zacząć świętować.
Bezpośredni awans do turnieju, który w dniach 16-30 czerwca 2019 odbędzie się we Włoszech i San Marino, uzyskało dziewięciu zwycięzców grup. Cztery najlepsze ekipy z drugich miejsc grały w barażach. Wśród 12 uczestników MME znajdzie się także współgospodarz imprezy – Italia.
Losowanie grup mistrzostw Europy U-21 zaplanowano na 23 listopada w Bolonii.
Do gry uprawnieni są zawodnicy urodzeni w 1996 roku i młodsi.
Przyszłoroczne mistrzostwa będą jedocześnie kwalifikacjami do igrzysk olimpijskich 2020 w Tokio. Do Japonii polecą cztery najlepsze zespoły z włoskiego turnieju.
Polska była gospodarzem ubiegłorocznych ME U-21, więc nie brała wówczas udziału w eliminacjach. Po porażkach z Anglią (0:3) i Słowacją (1:2) oraz remisie ze Szwecją (2:2) zajęła ostatnie miejsce w grupie.
Po meczu powiedzieli:
Krystian Bielik (obrońca reprezentacji Polski): „Nie było w planie strzelenia trzech bramek w dwadzieścia minut. Chcieliśmy oczywiście szybko strzelić gola, ale gdyby ktoś powiedział mi, że taki będziemy mieli początek, to bym się tej osobie zaśmiał w twarz.
– Nie grałem wcześniej w dziesięciu meczach, ale bardzo się cieszę, że jestem zdrowy, że dostałem powołanie. Nie grałbym, gdyby +Bochen+ (Paweł Bochniewicz) nie zachorował. Dostałem jednak szansę i uważam, że dałem dużo drużynie. Czuję ogromne wsparcie od zespołu, a to bardzo dla mnie ważne, bo przecież z nimi wcześniej nie grałem. Jestem przeszczęśliwy, bo zrobiliśmy coś niesamowitego. Od początku w to wierzyłem, ale nie powiedziałbym, że w takim stylu”.
Kamil Grabara (bramkarz reprezentacji Polski): „Cały dzień chodziłem po hotelu i mówiłem chłopakom, że wygramy 3:0. Wyniku nie trafiłem, ale chyba jeśli się o czymś mocno myśli, to się to spełnia, prawda? Tak naprawdę bardzo dużo odciążyli mnie Krystian i Mateusz, bo dużo bramek nie tracimy. Myślę, że fajnie współpracujemy i to widać.
– Zawsze tak jest, że gdy się prowadzi bardzo wysoko do przerwy, to trzeba przygotować się, że ten pierwszy kwadrans drugiej połowy będzie ciężki. Ale gdy to minęło, to wiedzieliśmy, że damy sobie radę. Umówmy się: oni widzieli, że sukcesywnie rozbijamy ich ataki, zostały im tylko dośrodkowania, a jako reprezentacja nie byli na to przygotowani. My natomiast graliśmy w obronie tak dobrze, że im nie pozwoliliśmy tego wykorzystać. A awans? Zdecydowanie jest to najpiękniejszy moment w mojej przygodzie piłkarskiej”.
Szymon Żurkowski (pomocnik reprezentacji Polski): „To mój pierwszy drużynowy sukces w reprezentacji. To fantastyczne uczucie, jeszcze lepsze, bo wygraliśmy na wyjeździe, gdy rywale już chyba byli pewni awansu. My tutaj coś udowodniliśmy: że potrafimy rywalizować z takimi drużynami, wygrywać z nimi po bardzo dobrej grze. Wyszliśmy zdeterminowani, nie mieliśmy nic do stracenia, tak sobie mówiliśmy w szatni przed meczem. W drugiej połowie pojawiły się nerwy, z tyłu głowy była chęć utrzymania wyniku, ale pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać w takich okolicznościach. Mogliśmy stworzyć sobie nawet więcej sytuacji, gdyby było więcej spokoju w wyprowadzeniu. Wtedy mogłoby skończyć się nawet wyższym wynikiem”.
(PAP)