0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportEkstraklasa piłkarska - beniaminek lepszy od Lechii. Bez bramek we Wrocławiu

Ekstraklasa piłkarska – beniaminek lepszy od Lechii. Bez bramek we Wrocławiu

-

Wisła Płock od pokonania Lechii Gdańsk rozpoczęła nowy sezon piłkarskiej ekstrakasy fot.Facebook
Wisła Płock od pokonania Lechii Gdańsk rozpoczęła nowy sezon piłkarskiej ekstrakasy fot.Facebook

W inauguracyjnym meczu piłkarskiej ekstraklasy Wisła Płock pokonała Lechię Gdańsk 2:1. W drugim piątkowym meczu Śląsk Wrocław na własnym boisku bezbramkowo zremisował z Lechem Poznań.

Dla beniaminka, Wisły Płock, to pierwszy mecz po dziewięciu latach w ekstraklasie. Przed meczem trener Marcin Kaczmarek zapewniał, że ma dobrze rozpracowaną drużynę gości i tylko od piłkarzy zależy, czy zdołają nawiązać równą walkę z zespołem, który ma zamiar walczyć o tytuł mistrza Polski.

REKLAMA

Pierwszy kwadrans spotkania to sprawdzanie, na ile można sobie pozwolić i walka o każdy metr boiska. Z tej rozgrywki zwycięsko wyszli goście – w 15. minucie, po dośrodkowaniu Sławomira Peszki, głową uderzył tuż przy słupku Marco Paixao. Gospodarze odpowiedzieli w 23 min. Rzut wolny wykonał Dominik Furman, a piłka poszybowała wprost do Przemysława Szymińskiego, który wpakował ją do bramki.

Do końca pierwszej połowy więcej okazji do zdobycia goli mieli gospodarze, ale najlepszą obroną popisał się w 39. min Seweryn Kiełpin, który obronił strzał głową Marco Paixao. Tuż przed przerwą, Cezary Stefańczyk podał do Arkadiusza Recy, ten źle przyjął piłkę, na prawą, a nie lewą nogę i posłał piłkę obok słupka.

Szansę na podwyższenie wyniku tuż po rozpoczęciu drugiej połowy miał w 47. min Arkadiusz Reca, który przeszedł z piłką przez całe boisko i mocno zagroził bramce Lechitów. Od tego momentu Lechia zaczęła dominować na boisku, zepchnęła gospodarzy do defensywy i raz za razem atakowała bramkę Kiełpina.

Po dwóch kwadransach drugiej połowy, Wisła zaatakowała, a w ostatniej chwili po akcji płocczan, ręką zagrał Jakub Wawrzyniak. Sędzia podyktował rzut karny, który pięknym technicznym strzałem zamienił w gola Dominik Furman.

To wyraźnie dodało pewności siebie drużynie gospodarzy, która wyszła ze swojej połowy i zaczęła atakować na polu karnym przyjezdnych. Mimo kilku akcji, wynik się już nie zmienił.

We Wrocławiu już w pierwszej minucie Lech stworzył bramkową sytuację. Po nieudanej pułapce ofsajdowej Dariusz Formella dośrodkował do wbiegającego w pole karne Marcina Robaka i Mariusz Pawełek z dużymi problemami zdołał zatrzymać piłkę tuż przed linią bramkową. Nie była to jednak zapowiedź wielu sytuacji bramkowych, bo później przez ponad pół godziny gra toczyła się głównie w środku pola. Oba zespoły podchodziły wysokim pressingiem pod rywala i trudno było wymienić kilka dokładnych podań.

Dopiero przed przerwą zaczęło się coś dziać w polach karnych. Najpierw po kontrataku w idealnej sytuacji znalazł się Nicki Nielsen, ale trafił tylko w słupek. Po chwili piłka wróciła znowu w pole karne Śląska i ponownie szczęście było przy gospodarzach, bo Robak minimalnie chybił.

W odpowiedzi pełniący rolę napastnika Ryota Morioka wyprowadził kontratak, ale został zatrzymany przez Paulusa Arajuuriego. Piłka trafiła jednak pod nogi nadbiegającego Petra Grajciara, a ten zdecydował się od razu na strzał i fatalnie przestrzelił. Kilka chwil później Łukasz Madej znalazł się w narożnika pola karnego. Ponieważ żaden z obrońców Lecha nie kwapił się do zaatakowania go, zdecydował się na techniczne uderzenie i goście tylko fantastycznej paradzie Jasmina Burica zawdzięczali, że nie stracili w tej akcji gola.

Drugą połowę lepiej zaczął Śląsk. Najpierw Morioka strzelał zza pola karnego i minimalnie chybił. Chwilę później w idealnej sytuacji znalazł się Grajciar. Słowak jednak fatalnie skiksował i tak uderzył z kilku metrów, że zamiast trafić w bramkę posłał piłkę na aut.

Później kibice oglądali to samo, co w pierwszej połowie – gra toczyła się głównie w środku pola, składnych akcji było niewiele, a obie drużyny starały się przede wszystkim nie stracić gola. Ponieważ obie ekipy dobrze ustawiały się w defensywie i ciężko się było przedrzeć w pole karne, zawodnicy szukali szans w strzałach z dystansu, ale piłki przeważnie latały w trybuny.

Dopiero w samej końcówce oba zespoły miały po jednej szansie na gola. Najpierw Dawid Kownacki źle trafił w piłkę w polu karnym, a w odpowiedzi Mirioka uderzył z osiemnastu metrów i Buric musiał ratować swoją drużynę. Kilka chwil później sędzia gwizdnął po raz ostatni.

(PAP)

REKLAMA

2091267845 views

REKLAMA

2091268148 views

REKLAMA

2093064608 views

REKLAMA

2091268430 views

REKLAMA

2091268580 views

REKLAMA

2091268726 views