0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaW okowach rasizmu

W okowach rasizmu

-

Tak wyglądają dwa radiowozy zaparkowane przed siedzibą główną policji w Dallas w Teksasie fot.Erik S. Lesser/EPA
Przed siedzibą główną policji w Dallas w Teksasie fot.Erik S. Lesser/EPA

 

Po raz kolejny w USA mówi się o fali przemocy na tle rasowym. I to niemającej precedensu od półwiecza. Na ulicach giną ludzie – i Afroamerykanie, i policjanci. Ostatnim razem podobne napięcia Amerykanie przeżywali w latach 60. ubiegłego stulecia.

REKLAMA

Śmierć pięciu policjantów w Dallas, zaledwie kilka przecznic od Dealey Plaza, gdzie w 1963 roku zabito Johna F. Kennedy’ego, to kolejny rozdział w długiej historii rasowych napięć i konfliktów w USA. Snajper z Teksasu, Micah Johnson, na własną rękę próbował wymierzyć sprawiedliwość po zabiciu Afroamerykanów w Luizjanie oraz Minnesocie. Szok był ogromny – policjanci osłaniali przecież jedną z demonstracji przeciwko brutalności policji wobec czarnoskórych mieszkańców USA. Była to część kolejnej fali protestów przetaczających się przez całe Stany Zjednoczone. Ruch Black Lives Matter, który od dłuższego czasu walczy o to, aby organa ścigania traktowały czarnych tak samo jak innych obywateli USA, dostał do ręki kolejne argumenty przemawiające za dyskryminacją. Nikt jednak nie spodziewał się, że za sprawą jednego szaleńca przybierze ona tak krwawą postać. Według słów szefa policji w Dallas Davida Browna Johnson „chciał zabijać białych ludzi, w szczególności białych policjantów”. I zapewne w ostatnich dniach nie był jedynym, który żywił podobne uczucia. Na szczęście inni nie podążyli jego śladem.

Ramię w ramię

To nie był widok, który oglądamy często. W Dallas podczas uroczystości upamiętniającej zabitych funkcjonariuszy obok siebie stanęli dwaj prezydenci – George W. Bush i żegnający się powoli z Białym Domem Barack Obama. Obaj mówili jednym głosem, potępiając wszystkie instytucjonalne formy rasizmu. Urzędujący prezydent mówił, iż rozumie, dlaczego tak wielu obywateli uważa, że podziały rasowe w USA pogłębiają się, ale odrzucił pogląd, że sytuacja może się tylko pogarszać. „Jestem tutaj, aby powiedzieć, że nie jesteśmy aż tak mocno podzieleni, jak to z zewnątrz wygląda” – mówił Obama. Wyrażając solidarność z policjantami, przypomniał, że zbyt często społeczności lokalne wymagają od funkcjonariuszy zbyt wiele, same robiąc niewiele dla łagodzenia napięć. „Całe dzielnice zalane są bronią do tego stopnia, że nastolatek łatwiej kupi glocka niż komputer lub książkę” – mówił prezydent. „Zbyt często oceniamy innych po ich najgorszych uczynkach, a nas samych według najlepszych intencji” – mówił z kolei Bush, mieszkający na co dzień właśnie w Dallas.

[blockquote style=”4″]Mimo wysiłków integracyjnych, akcji afirmacyjnej i kilku nowych generacji Amerykanów wychowywanych w szkołach w atmosferze „color blind” między społecznością afroamerykańską a białymi wciąż rozpościera się przepaść[/blockquote]

Portrety zastrzelonych przez snajpera w Dallas policjantów fot.Erik S. Lesser/EPA
Portrety zastrzelonych przez snajpera w Dallas policjantów fot.Erik S. Lesser/EPA

Pamiętny rok 1968

Bywało jednak gorzej. 60–70 lat temu, kiedy powstał ruch na rzecz przyznania Afroamerykanom praw obywatelskich, przez miasta przetaczała się fala przemocy. Poziom zaufania między – w większości białymi – służbami porządkowymi a czarnymi mieszkańcami walczącymi o wyjście z gett i uznanie praw wyborczych był zerowy. Rozruchy przybrały bardzo niepokojące rozmiary, co zresztą skwapliwie wykorzystywała komunistyczna propaganda. Amerykańskie media przypominają też o 1968 roku. Wówczas, 4 kwietnia, zamordowano Martina Luthera Kinga. Zaledwie kilka tygodni później, 6 czerwca, od kul zginął Robert F. Kennedy, niemal pewny kandydat na nowego prezydenta USA. Działo się to w czasie, gdy trwała wojna w Wietnamie (w 1968 zginęła rekordowa liczba prawie 17 tys. żołnierzy USA), której Amerykanie nie mogli wygrać, a społeczeństwo zaczęło tracić zaufanie do podstawowych instytucji państwowych. „To, co zdarzyło się teraz, jest straszne. To, co zdarzyło się w 1968, było nieporównywalnie gorsze” – skomentował na Twitterze dziennikarz i weteran James Fallows. Nawet jeśli teraz pojedyncze strzały zastąpiły serie z broni automatycznej.

Z tamtym kryzysem jednak Ameryka potrafiła się uporać. Urzędujący prezydent Lyndon Johnson zrezygnował z ubiegania się o reelekcję. Republikanin Richard Nixon, który kilka lat później zrezygnował w niesławie ze stanowiska po aferze Watergate, rozpoczął proces wycofywania wojsk z Wietnamu. Fala wielkich ulicznych zamieszek zaczęła wygasać. Nie powtórzyły się też polityczne zabójstwa. System polityczny Stanów Zjednoczonych, choć trzeszczał w szwach, zdał egzamin.

[blockquote style=”4″]„Zbyt często oceniamy innych po ich najgorszych uczynkach, a nas samych według najlepszych intencji” George W. Bush[/blockquote]

Protest Black Lives Matter w Nowym Jorku fot.Alba Vigaray/EPA
Protest Black Lives Matter w Nowym Jorku fot.Alba Vigaray/EPA

System trzeszczy, ale wytrzyma

Ameryka obroni się i teraz. Ale to, co się dzieje w Teksasie, Luizjanie, Minnesocie, czy Missouri świadczy, że po kolejnym półwieczu podziały społeczne będące konsekwencją niewolnictwa ciągle są żywe. Mimo wysiłków integracyjnych, akcji afirmacyjnej i kilku nowych generacji Amerykanów wychowywanych w szkołach w atmosferze „color blind” między społecznością afroamerykańską a białymi wciąż rozpościera się przepaść. Nie udało się zlikwidować miejskich gett, w których króluje zorganizowana przestępczość. Rzucanie mostów nad tą otchłanią wydaje się zadaniem graniczącym z niemożliwością. Każda bezsensowna śmierć czarnoskórego obywatela z rąk policji będzie te podziały pogłębiać, tym bardziej, że współczesne media pozwalają dokumentować wszystkie incydenty. Jednym z ostatnich przykładów był właśnie zapis wideo pokazujący śmierć Philando Castile w Falcon Heights w Minnesocie. Zatrzymany za brak tylnego światła został zastrzelony, gdy – według słów jego narzeczonej – zaczął sięgać po dowód tożsamości. Wcześniej przyznał policjantom, że w samochodzie wiezie broń. Równie wstrząsające okazało się nagranie dokumentujące śmierć Altona Sterlinga w Baton Rouge w Luizjanie, które także błyskawicznie rozprzestrzeniło się w internecie. Czy przynależność rasowa przesądziła o ich losie? Podobnie jak w innych podobnych przypadkach osąd sytuacji zależy często od przynależności rasowej oceniającego.

Paradoksalnie napięć na tle rasowym nie zmniejszył wybór w 2008 roku Baracka Obamy na urząd prezydenta. Wielu Afroamerykanów zwracało bowiem uwagę, że kończący drugą kadencję Obama odebrał wykształcenie typowe dla elity klasy średniej i nigdy nie doświadczył życia w wielkomiejskim getcie. Mimo różnych inicjatyw podejmowanych zarówno w czasach, kiedy był senatorem w Illinois, jak i w Białym Domu, często nie był postrzegany przez czarnoskórą społeczność jako członek ich społeczności.

„Nienawiść nie wyeliminuje nienawiści. Tylko miłość jest do tego zdolna” – to słowa Martina Luthera Kinga często przytaczane w ostatnich dniach, zarówno przez polityków, jak i przedstawicieli lokalnych społeczności i grup religijnych. Może to mało konkretna recepta na rozwiązanie problemów Ameryki. Być może jednak – jedyna skuteczna.

Jolanta Telega

[email protected]

Protest Black Lives Matter na ulicach Chicago fot.Tannen Maury/EPA
Protest Black Lives Matter na ulicach Chicago fot.Tannen Maury/EPA

 

 

REKLAMA

2091299431 views

REKLAMA

2091299730 views

REKLAMA

2093096189 views

REKLAMA

2091300011 views

REKLAMA

2091300157 views

REKLAMA

2091300301 views