REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSpołeczeństwoNie tylko Prince, czyli przestroga dla świata

Nie tylko Prince, czyli przestroga dla świata

-

Prince fot.Balazs Mohai/EPA
Prince fot.Balazs Mohai/EPA

 

Wiadomość o śmierci Prince’a wstrząsnęła fanami muzyki pop. Ale w świecie show biznesu to nie pierwsza taka tragedia, u źródeł której leży nadużywanie opiatów i innych środków odurzających.

REKLAMA

Trudno nie przeżywać déjà vu opisując śmierć 57-letniego Prince’a. I nie zadać sobie pytania o rzeczywisty koszt bycia celebrytą. A zwłaszcza – gwiazdą odczuwającą skutki przemijania.

W ciągu minionych 7 lat świat muzyki musiał się pogodzić ze śmiercią kilku wielkich gwiazd. Zaczęło się od Michaela Jacksona w 2009 r. Potem podobne emocje przyszło nam przeżywać, gdy ciało Whitney Houston znaleziono w wannie. Wreszcie, przed kilkoma miesiącami David Bowie. Powód – może poza tym ostatnim – był podobny: przedawkowanie narkotyków lub leków, albo przyjmowanie tych ostatnich bez żadnej kontroli, niezgodnie z przeznaczeniem.

Śmiertelne znieczulenie króla pop

Cały świat dosłownie zamarł, gdy media pokazywały transportowanie nieprzytomnego (a może już wówczas martwego?) piosenkarza do najbliższego szpitala pod Los Angeles. Obraz z helikopterów i przebijające się do mediów nieliczne szczegóły dotyczące incydentu – to zarejestrowała pamięć większości widzów.

Dziś wiemy, że serce 50-letniego artysty zatrzymało się 25 czerwca 2009 roku, gdy doktor Conrad Murray zaaplikował gwiazdorowi Propofol – stosowany przede wszystkim przy znieczuleniu ogólnym podczas operacji i zabiegów chirurgicznych, ale nie przy zaburzeniach snu. Tymczasem, jak zeznał lekarz, podawano królowi pop specyfik przez sześć tygodni poprzedzających jego zgon, lecząc go na bezsenność. Znany z zażywania leków i innych substancji Jackson doprowadził się do stanu, w którym jedynym sposobem na znalezienie kilku chwil relaksu było stosowanie specyfików, które normalnie stosowane są w anestezjologii.

Zabójcza kokaina

11 lutego 2012 roku w domu w Beverly Hills w Kalifornii znaleziono martwą Whitney Houston. Sekcja wykazała, że 48-letnia wówczas piosenkarka i aktorka cierpiała na arteriosklerozę, co w połączeniu z zażywaniem kokainy dało tragiczny skutek. W ten sposób zakończyła się kariera artystki, która wygrała aż 6 statuetek Grammy i sprzedała 170 milionów albumów i nagrań wideo. To nie był koniec tragedii – trzy lata później z tego samego powodu pożegnała się z życiem jedyna córka Whitney, Bobbi Kristina, także piosenkarka i aktorka.

Przed posiadłością Prince'a w Paisley Park fot.Craig Lassig/EPA
Przed posiadłością Prince’a w Paisley Park
fot.Craig Lassig/EPA

David Bowie odszedł 11 stycznia tego roku po18-miesięcznej walce z rakiem. Miał 69 lat. Wiadomość o jego śmierci zaszokowała świat w nie mniejszym stopniu, co jego kolejne fryzury i kreacje. Davy Jones (tak nazywał się przed przyjęciem imienia Bowie) wielokrotnie zmieniał swój artystyczny wizerunek. O jego walce z rakiem wątroby świat jednak nie wiedział. Wiedziano zaś o eksperymentach z narkotykami, które mogły mieć wpływ na pojawienie się choroby.

Cichy nałóg Prince’a

Podobnie jak wspomniani wyżej artyści Prince odcisnął swój niepowtarzalny ślad w świecie popkultury. Piosenkarz i kompozytor nagrywał płyty, grał trasy koncertowe, widzieliśmy go w filmach, czy podczas oglądanych przez miliony widzów występów w przerwach Super Bowl. Trudno zresztą w kilku zdaniach opisać jego karierę. Siedem nagród Grammy, 30 nominacji do tego wyróżnienia i 5 singli na szczycie list przebojów mówi samo za siebie.

[blockquote style=”1″]Bomba wybuchła, gdy „Doctor D”, anonimowy dealer narkotykowy, który rzekomo miał dostarczać w latach 1984-2008 nielegalne substancje Prince’owi, przyznał, że jego klient wydał w ciągu 6 miesięcy 40 tysięcy dolarów na opiaty[/blockquote]

W domu Prince’a w Paisley Park, na przedmieściach Minneapolis, znaleziono leki przeciwbólowe. Mimo że na wyniki sekcji zwłok artysty będziemy musieli poczekać nawet trzy miesiące, choć autopsja przeprowadzona przez dr. A. Quinna Strobla zabrała tylko cztery godziny, media już zaczęły spekulować na temat przyczyn zgonu artysty, który odszedł w pełni sił twórczych.

Spekulacjom sprzyjały doniesienia poprzedzające o zaledwie kilka dni śmierć artysty, kiedy samolot z Prince’em na pokładzie musiał awaryjnie lądować w Moline, w stanie Illinois. Według portalu TMZ powodem nieplanowanego przystanku w podróży z Atlanty było przedawkowanie leku przeciwbólowego Percocet. Pilot miał powiedzieć, że jego pasażer stracił kontakt z rzeczywistością i nie reagował na bodźce. Wcześniej Prince odwoływał występy w Atlancie i w St. Louis z przyczyn zdrowotnych.

Prince fot.Dirk Waem/EPA
Prince fot.Dirk Waem/EPA

Doctor D” ujawnia szczegóły

Bomba jednak wybuchła, gdy „Doctor D”, anonimowy dealer narkotykowy, który rzekomo miał dostarczać w latach 1984-2008 nielegalne substancje artyście, przyznał, że jego klient wydał w ciągu 6 miesięcy 40 tysięcy dolarów na dwa opiaty – Dilaudid oraz Fentanyl. Uzależnienie od tego rodzaju substancji miało trwać ponad 25 lat i chodziło o substancje kilkadziesiąt razy silniejsze od morfiny. Ale według dealera jego klient brał przede wszystkim dostępne na recepty pigułki i plastry co pozwoliło mu ukrywać uzależnienie przez długie lata. Doctor D uważa, że Prince nigdy nie palił marihuany ani nie wciągał kokainy. „Zawsze był ‘na chodzie’ ”. Nigdy nie widziałem go nieprzytomnego, ani „odjechanego”, ponieważ zawsze dostarczałem mu tego, czego potrzebował” – twierdzi dealer.

Doctor D wręcz zasugerował, że do śmierci Prince’a mogli przyczynić się lekarze, którzy przepisali ostre środki przeciwbólowe na dolegliwości stawów biodrowych, nie wiedząc o uzależnieniu artysty od opiatów. Niedługo przed śmiercią, kilkakrotnie odwiedzał apteki sieci Walgreens. Patolog Cyril Wecht nie ma wątpliwości: „Wszystko przemawia za tym, że przyczyną tego zgonu jest przedawkowanie leków”.

Bowie, Jackson, Prince, Houston – to artyści, którzy swoją sławę zdobyli przede wszystkim w latach 80. lub jeszcze wcześniejszych, ale ich kariery trwały aż do naszych czasów. Śmierć gwiazd za każdym razem przyjmowano w USA podobnie – z zaskoczeniem, niedowierzaniem i smutkiem. I spontaniczną chęcią zatrzymania w pamięci tego, co w ich życiu było najlepsze – ich muzyki. Podobnie, jak zapadli w pamięć inni, którzy umarli przedwcześnie (Elvis Presley, John Lennon, Marvin Gaye czy Bob Marley).

Fani zawsze przy takich okazjach powtarzają to samo – śmierć ich idoli zapadła trwale w pamięć. Warto także pamiętać o powodach odejścia tych artystów. W wielu przypadkach podziwowi dla osiągnięć i rozmachu kariery towarzyszyć powinno uczucie przestrogi.

Jolanta Telega

[email protected]

 

REKLAMA

2091193439 views

REKLAMA

2091193742 views

REKLAMA

2092990203 views

REKLAMA

2091194026 views

REKLAMA

2091194172 views

REKLAMA

2091194316 views