Emerytowany strażak, którego w ciągu czterech dni przyłapano dwukrotnie, jak wysiadywał przed domem Madonny w Upper West Side na nowojorskim Manhattanie, został w środę zatrzymany pod zarzutem prześladowania gwiazdy. Jak się okazało, mężczyzna miał przy sobie broń palną, scyzoryk i duży nóż marki Leatherman. Podczas przesłuchania 59-letni psychofan oświadczył, że nie przestanie śledzić piosenkarki dopóki nie uda mu się z nią spotkać. Świadkowie twierdzą, że Madonna zmaga się z jego prześladowaniami od wielu lat.
Psychofan Madonny na swoim sportowym samochodzie umieścił transparent, w którym przekonywał gwiazdę, że jest mu ona niezbędna do życia i prosił ją o jasną deklarację „na tak” lub „na nie”. Pracownicy ochrony artystki przekazali mu wiadomość o jej jednoznacznej odmowie, jednak to nie przekonało gorliwca. Wkrótce potem został aresztowany przez policję.
Robert Linhart, zatrzymany psychofan Madonny (52 l.), stanął przed Sądem Najwyższym, gdzie postawiono mu zarzuty nielegalnego posiadania broni palnej, awanturniczego zachowania oraz stawiania oporu przy próbie jego aresztowania. Oskarżony nie przyznaje się do winy i uważa, że ma prawo przebywać przed posiadłością artystki. Podczas przesłuchania emerytowany strażak dodał również, że już kilkakrotnie widział Madonnę, m.in. w 1992 roku i pragnie spotkać ją po raz kolejny. Linhart oświadczył, że nie podda się i nadal będzie usiłował spotkać się z Królową Pop. Przed sądem potwierdził, że jak tylko zostanie zwolniony z aresztu, natychmiast uda się pod drzwi posiadłości artystki na Manhattanie.
Prokuratora podała jednak bardzo niepokojącą informację. W samochodzie psychofana znaleziono czekanomłotek – uniwersalne narzędzie używane podczas wspinaczek górskich, które jeśli użyte w nieodpowiednim celu mogłoby stanowić potencjalnie niebezpieczną broń ataku.
AS (FoxNews)
