0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaReportażeWielki pożar Chicago

Wielki pożar Chicago

-

Wielki pożar Chicago to pożoga, która w okresie od niedzielnego wieczora 8 października do wtorkowego poranka 10 października 1871 roku spowodowała śmierć setek mieszkańców i zniszczyła doszczętnie około 10,4 km² zabudowy Chicago, już wówczas największego miasta stanu Illinois i całego Środkowego Zachodu Stanów Zjednoczonych. I chociaż pożar ten był jedną z największych katastrof, jakie dotknęły Amerykę w XIX wieku, odbudowa, jaka została rozpoczęta niemal natychmiast po ostygnięciu zgliszcz, uczyniła z Chicago jedno z najludniejszych i gospodarczo najważniejszych miast Ameryki. Na oficjalnej fladze miasta Chicago druga od lewej gwiazda ma symbolizować ów wielki pożar.

Pożar wybuchł około godz. 21 w niedzielę 8 października w okolicach (jak do niedawna przypuszczano) małej obory znajdującej się na tyłach posesji przy 137 DeKoven Street, a będącej własnością Patricka i Catherine O’Leary. Zgodnie z tradycją pożar miał rozpocząć się w chwili, gdy dojona krowa kopnęła lampę naftową, co spowodowało zajęcie się słomy i całej drewnianej budowli. Michael Ahern, dziennikarz gazety ”Chicago Republican”, który opisał historię z krową, przyznał w roku 1893, że zmyślił wszystko, by nadać wielkiemu pożarowi odrobiny kolorytu.

REKLAMA

Gwałtowne rozprzestrzenianie się ognia było spowodowane tym, że miasto było zbudowane głównie z drewna oraz niesprzyjającymi warunkami pogodowymi: trwającą od dłuższego czasu suszą i niezwykle silnym wiatrem wiejącym z południowego zachodu, który niósł płonące głównie wiele dziesiątków metrów zapalając kolejne budynki w śródmieściu. Ponadto popełniono szereg fatalnych pomyłek nie reagując na wybuch pożaru wystarczająco wcześnie, w związku z czym mieszkańcy byli zupełnie nieprzygotowani na to, co nastąpiło. Strażacy byli wyczerpani walką z pożarem, który miał miejsce poprzedniego dnia.

Miejski oddział straży pożarnej został poinformowany o wybuchu ognia dopiero o 21.40, kiedy to alarm ogłosiła jedna z aptek. Pożar był wciąż jeszcze niewielki, ale strażak dyżurny zbagatelizował ostrzeżenie uważając, że łuna na niebie pochodzi z dopalających się zgliszcz z poprzedniego dnia. Gdy łuna zaczęła rosnąć, dyżurny zorientował się, że ma do czynienia z nowym pożarem i wysłał kolegów, ale w niewłaściwym kierunku.

Pożar szybko ogarnął sąsiednie zabudowania, a gorący wiatr niósł kule ognia na północny wschód.

Gdy płomienie ogarnęły wysoką wieżę kościoła nad brzegiem południowego ramienia rzeki Chicago, ogień z łatwością pokonał tę wąską przeszkodę wodną. Wielką pomoc w rozprzestrzenianiu się pożaru dawały zbudowane blisko siebie drewniane budynki, żaglowce zacumowane wzdłuż rzeki, wykładane drewnem ulice i chodniki, stosy drewna i węgla zgromadzone w portowej części miasta, nad rzeką. Rozmiar pożaru powiększały bardzo silny wiatr i wysoka temperatura, na skutek czego dachy zapalały się nawet w znacznej odległości od miejsc właściwego pożaru.

Ognia nie udało się opanować. Burmistrz wezwał nawet na pomoc sąsiednie miasta, ale w tym momencie pożar był zbyt rozległy, by można było z nim skutecznie walczyć. Gdy płomienie zniszczyły stację pomp, położoną na północ od rzeki Chicago, miasto zostało pozbawione wody i strażacy musieli się poddać.

Gdy ogień dotarł do centrum miasta, był już tak potężny, a temperatura tak wysoka, że nie mogły im się oprzeć ani murowane hotele, ani centra handlowe, chicagowski ratusz, budynki opery i teatrów, kościoły ni fabryki. Pożar rozszerzał się gwałtownie ku północy, pchając przed sobą tysiące uciekinierów tworzących korki na wąskich mostach nad rzeką. W pewnym momencie, gdy płomienie przeskoczyły na północ ujście rzeki do jeziora Michigan, w tłumach uciekinierów wybuchła panika. Mieszkańcy uciekali do parku Lincolna i na plaże Jeziora, gdzie tysiące szukały ratunku przed ogniem, gotowe rzucić się w wodę.
Philip Sheridan, popularny i powszechnie lubiany generał z okresu wojny secesyjnej, a w owym czasie mieszkaniec Chicago, starał się koordynować pomoc wojskową dla miasta. Burmistrz, by zapobiec histerii, wprowadził w mieście stan wyjątkowy i wydał proklamację czyniącą Sheridana odpowiedzialnym za jego wdrożenie i wykonanie. Jednakże w związku z tym, że nie doszło do większych zaburzeń, stan wyjątkowy został zniesiony już po kilku dniach. Mury rezydencji Sheridana ocalały, ale wszystkie posiadane przezeń dokumenty i przedmioty osobiste uległy zniszczeniu.

Ogień ostatecznie wypalił się samoistnie, co miało związek ze zmniejszeniem się siły wiatru i lekkim deszczem, który zaczął padać w poniedziałek wieczorem. Od miejsca, w którym najprawdopodobnie wybuchł, wypalił i kompletnie zniszczył około 34 bloków miejskich, aż do ulicy Fullerton na północy.

Ogień wprawdzie wygasł, ale tlące się zgliszcza były – jeszcze przez wiele dni – zbyt gorące, by można było zacząć oceniać straty. Obliczono wstępnie, że pożar strawił wszystko w pasie o długości 6 km i szerokości (średnio) 1 km, obejmując obszar 8 km². Zniszczeniu uległo ponad 120 km nawierzchni ulic, 190 km chodników, 2000 latarń, 17 500 budynków, a straty wyniosły 222 miliony USD – około 30% ogólnej, szacunkowej wartości miasta. Spośród 300,000 mieszkańców 90,000 zostało bez dachu nad głową. Od dwóch do trzech milionów książek z prywatnych kolekcji zostało bezpowrotnie straconych. A książki w owych czasach należały do przedmiotów luksusowych…

O dziwo, niektóre budowle przetrwały pożar, jak np. wówczas zupełnie nowa chicagowska wieża ciśnień, która istnieje po dziś dzień i stanowi nieoficjalny pomnik tamtego pożaru. Prócz niej burzę ogniową przetrwały jeszcze cztery inne budowle publiczne i jeden prywatny bungalow. Dom rodziny O’Leary, jak również jej parafialny kościół pw. Świętej Rodziny, ocalały z pożaru, bowiem wiatr wiał w przeciwnym kierunku.

Gdy przeszukano zgliszcza, znaleziono 125 ciał. Szacunkowe obliczenia mówią o 200–300 ofiarach śmiertelnych, co wydaje się liczbą niewielką jak na tak wielki pożar. W latach późniejszych podobne katastrofy w tym samym mieście kosztowały więcej: co najmniej 600 osób zginęło w pożarze kina ”Iroquois Theater” w roku 1903, a w 1915 roku 835 osób (w tym wielu polskich imigrantów) na pokładzie SS „Eastland”, statku wycieczkowego, który zatonął na rzece Chicago. Niemniej „wielki pożar Chicago” uchodzi za największą katastrofę, jaka wydarzyła się w mieście, głównie w związku z rozmiarem zniszczeń materialnych i szybkim tempem odbudowy.

Niemal zaraz po katastrofie rozpoczęto wprowadzanie zmian w miejskim systemie ochrony przeciwpożarowej, co leżało również w interesie firm ubezpieczeniowych. Chicago odrodziło się z popiołów jako miasto posiadające jeden z najlepszych systemów przeciwpożarowych.

Budowniczy, jak Gurdon Saltonstall Hubbard (ma swą ulicę w śródmieściu), a także właściciele firm, które poniosły straty, błyskawicznie przystąpili do przygotowania planów odbudowy. Z całego kraju napływały pieniądze, żywność, odzież i wszelkie inne zaopatrzenie. Pierwsza partia drewna przeznaczonego na odbudowę została do Chicago dostarczona w dniu wygaszenia ostatniego budynku. W zaledwie 22 lata później Chicago gościło ponad 21 milionów gości przybyłych na zorganizowaną przez miasto Wystawę Światową.

W roku 1956 pozostałości po oryginalnych zabudowaniach należących ongiś do rodziny O’Leary zostały wyburzone, ze względu na rozpoczęcie budowy Akademii Pożarnictwa Chicago. Brązowa rzeźba, mająca symbolizować płomienie, a nazwana ”Pillar of Fire”, dłuta Egona Weinera, została wzniesiona w tym miejscu w roku 1961.

Catherine O’Leary okazała się wymarzoną owcą ofiarn

REKLAMA

2091291189 views

REKLAMA

2091291488 views

REKLAMA

2093087947 views

REKLAMA

2091291771 views

REKLAMA

2091291919 views

REKLAMA

2091292063 views