0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaWschodnia ofensywa prezydenta

Wschodnia ofensywa prezydenta

-

Warszawa – Szlachetna akcja solidarności z narodem gruzińskim przeciwko zakusom Moskwy? Ryzykowne działanie zagrażające stabilizacji w regionie? Kontrowersja w sprawie polskich ambasadorów? Ambicjonalny spór między prezydentem i premierem RP, z szefem dyplomacji gdzieś pośrodku?

Ciąg dalszy tarć między rządzącą Platformą a opozycyjnym Prawem i Sprawiedliwości? Obecna sytuacja na najwyższych szczeblach władzy zawiera odrobinę chyba wszystkich tych elementów po trochu. Który z nich w najbliższym czasie wyciśnie największe piętno na działaniach dyplomatycznych RP? Jakie będą dalsze konsekwencje tej sytuacji? To dopiero wykaże przyszłość.

REKLAMA

Jedno jest pewne. Prezydent Lech Kaczyński już dawno tak mocno nie zaangażował się w sprawy międzynarodowe. W ub. tygodniu prezydent wydał ostre oświadczenie, w którym wezwał Rosję do „powstrzymania się od jakichkolwiek jednostronnych działań sprzecznych z prawem międzynarodowym”.

Ogłosił też, że „Polska wystąpi na forum ONZ, UE, NATO i innych organizacji międzynarodowych o jak najszybsze podjęcie kroków mających na celu zapewnienie poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności Gruzji”. Ponadto konferował z gruzińskim prezydentem Micheilem Saakaszwili i wystosował pisma do szefów NATO, ONZ, Rady Europy, Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, szefa Komisji Europejskiej i szefa dyplomacji unijnej.

Powodem tej aktywności były rosyjskie próby zagrożenia integralności terytorialnej Gruzji. Wprawdzie w listopadzie ub. r. Moskwa oficjalnie ogłosiła koniec trwającej dwa stulecia rosyjskiej obecności wojskowej na terytorium Gruzji, ale faktycznie wojska rosyjskie nadal kontrolują sytuację w separatystycznych regionach Abchazji i Osetii Południowej, wspierając „uciemiężone (przez Gruzinów) ludy” tych obszarów. Czyż nie mamy więc powtórki z klasycznej sowieckiej polityki narodowościowej, polegającej na podsycaniu konfliktów etnicznych po to, by Moskwa mogła na tym wygrać własne interesy? Stalin w zmowie z Hitlerem zaanektował połowę Polski pod pretekstem „wyzwolenia” ukraińskich i białoruskich mas pracujących spod jarzma „polskich panów”.

Wygląda na to, że Moskwa obecnie wzmaga wysiłki na rzecz oderwania tych separatystycznych regionów, udzielając pomocy marionetkowym władzom Abchazji i Osetii Południowej, które sama tam zainstalowała. Gruziński prezydent nazwał działania rosyjskie prowokacją, a poparcie dla terytorialnej integralności Gruzji wyrazili przedstawiciele NATO, OBWE oraz Unii Europejskiej. Jak wiadomo, Polska przy wsparciu innych krajów postkomunistycznych oraz USA na bukareszteńskim szczycie NATO na początku kwietnia wywalczyła od „starej Europy” zapewnienie, że na pewno Gruzja i Ukraina zostaną przyjęte do NATO po spełnieniu niezbędnych warunków.

W ub. tygodniu prezydent Kaczyński wysłał do Gruzji trzyosobową delegację swoich specjalnych wysłanników, którzy mieli zbadać sytuację w tym kraju i zdać raport z tego, co tam zastali. O tej misji rząd premiera Donalda Tuska dowiedział się z mediów. Jak poinformował jeden z członków prezydenckiej delegacji Michał Kamiński, decyzja o wysłaniu misji do Tbilisi była wynikiem rozmowy telefonicznej głów państwa polskiego i gruzińskiej, w której prezydent Saakaszwili poprosił Kaczyńskiego o podjęcie natychmiastowych i szybkich działań.

Niedawno temu prezydent Kaczyński próbował uzależnić zniesienie polskiego weta na rozmowy partnerskie UE-Rosja od zgody Berlina i Paryża na wejście do NATO Ukrainy i Gruzji. Wkrótce potem przebywającego w Polsce z okazji 65. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim prezydenta Izraela Szymona Peresa zapewniał, że Polska poprze Izrael w wypadku konfliktu z Iranem. Działanie te nie były konsultowane z rządem.

Powstaje, a właściwie utrwala się wrażenie dwóch ośrodków władzy – Pałacu Prezydenckiego i Urzędu Rady Ministrów (rządu) – działających na własną rękę i bez wzajemnego uzgodnienia w jakże delikatnej i wrażliwej sferze stosunków z zagranicą. Zrazu premier Tusk powstrzymał się od komentarzy, a jego minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powtarzał, że konfliktu na linii prezydent – rząd nie ma. Rozmowniejsza była prawa ręka Tuska, szef parlamentarnego klubu rządzącej Platformy Obywatelskiej, Zbigniew Chlebowski.

„Źle się dzieje, że kiedy są poważne inicjatywy, nic o nich nie wie minister spraw zagranicznych, czy dowiaduje się z zupełnie innych źródeł. (…) Prezydent powinien współdziałać z rządem w realizacji polityki zagranicznej” – ocenił Chlebowski.

Jednak ani Chlebowski, ani nikt inny z obozu rządzącego tak nie mówił, kiedy bez uzgodnienia z prezydentem Sikorski odwołał ze stanowiska ambasadora w Argentynie, Zdzisława Ryna. Powodem odwołania, według doniesień medialnych, miały być sympatia ambasadora do toruńskiego Radia Maryja oraz kontakty z patronem tej rozgłośni, szefem Polonii latynoskiej. Janem Kobylańskim. Z powodu wypowiedzi niezgodnych z interesami światowego żydostwa, w kręgach lewicowo-liberalnych Kobylański stał się wrogiem publicznym nr 1.

Rząd skarży się, że od wielu tygodni w polskich placówkach dyplomatycznych brakuje 18 ambasadorów. Ale dzieje się tak z obopólnej winy. Sikorski zwleka z wysłaniem na placówki ambasadorów powołanych już przez prezydenta tylko dlatego, że wytypowała ich jego poprzedniczka Anna Fotyga. Natomiast prezydent Kaczyński też nie kwapi się z podpisaniem nominacji ambasadorów wytypowanych przez Sikorskiego. Aby ktoś mógł zostać ambasadorem potrzebny jest podpis prezydenta. W tej sytuacji, do wyjaśnienia sprawy, MSZ rozważa powierzenie prowadzenia nieobsadzonych ambasad dyplomatom niższego szczebla w randze chargas d’affaires.

„To nowa odsłona sporu o to, kto pociąga za sznurki w polityce zagranicznej – uważa Paweł Świeboda, szef „think-tanku” (zespołu doradczego) DemosEuropa. „Ponieważ rząd (Tuska) zajmuje się stosunkami z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, Kaczyński chce zagospodarować Wschód”.

Zapytany o iskrzenie na linii prezydent – rząd, sympatyk obozu prezydenckiego, poseł PiS Joachim Brudziński powiedział, że „iskrzy za każdym razem, kiedy wyniki sondaży nie są po myśli polityków Platformy”. Pod względem poparcia publicznego PO nadal prowadzi, ale stopień tej aprobaty powoli spada, zaś wskaźnik poparcia dla PiS stopniowo wzrasta. Jeśli chodzi o sytuację na Kaukazie, Brudziński broni prezydenta, twierdząc, że w szybkiej decyzji L. Kaczyńskiego o wysłaniu specjalnej misji do Tbilisi na pewno nie było żadnej złej woli. Według niego działania te miały tylko i wyłącznie zwrócić uwagę Europy na to, co dzieje się w Gruzji.

Jednak w dzisiejszym globalizującym się świecie poszczególne posunięcia nieraz wywołują zupełnie nieoczekiwane skutki. W tym tygodniu miał złożyć swą pierwszą wizytę w Polsce prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Rangę polsko-francuskiego spotkania podkreśliłoby to, że Sarkozy’emu miał wyjątkowo towarzyszyć premier rządu francuskiego ze świtą co najmniej sześciu ministrów. Krążyły spekulacje, jakoby zacieśniające się stosunki między Paryżem a Warszawą mogły nawet doprowadzić do powstania nowego bloku czy osi polsko-francuskich interesów. W przeciwieństwie do Niemiec i Wielkiej Brytanii, obie te rolnicze potęgi popierają daleko idące wsparcie dla rolnictwa ze strony Unii Europejskiej.

Jednakże wizyta została nagle odwołana i być może odbędzie się dopiero w maju. Jako oficjalny powód tej zmiany podano uroczystości pogrzebowe wybitnego poety Aima Casaire’a. Natomiast media francuskie dały do zrozumienia, że Sarkozy odłożył swój przyjazd ze względu na spór
między premierem Tuskiem a prezydentem Kaczyńskim, bo mógłby on skomplikować przebieg i podważyć powagę tej wizyty.

Tymczasem wzrasta napięcie między Gruzją a jej wspieraną przez Rosję, zbuntowaną prowincją, Abchazją, i obie strony ściągają w rejon granicy swoje siły zbrojne.

Niedawne zestrzelenie gruzińskiego bezzałogowego samolotu szpiegowskiego przez samolot bojowy rosyjski Tbilisi nazwało aktem agresji wobec Gruzji. Według warszawskiego „Dziennika”, jeśli sytuacja stanie się krytyczna, na znak solidarności prezydenci Polski i Litwy polecą do Tbilisi. Tym razem jednak rząd ma być o wszystkim poinformowany.

Czy inicjatywy prezydenta przysporzą Polsce uznania jako obrończyni niepodległości w duchu hasła „za wolność waszą i naszą”, czy jedynie pakują kraj w nikomu niepotrzebną awanturę? Na razie wiadomo tylko, że Rosja, powołując się na względy sanitarne, znów nie wpuściła do swego obwodu kaliningradzkiego ok. 20 ton polskiego mięsa. Dopiero się okaże, czy to tylko drobny odosobniony incydent, czy już zwiastun kolejnej rundy napięć i wrogości między Moskwą a Warszawą.

Robert Strybel

REKLAMA

2091208274 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091208573 views

REKLAMA

2093005035 views

REKLAMA

2091208857 views

REKLAMA

2091209003 views

REKLAMA

2091209149 views