0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaTłumacze w wieży Babel

Tłumacze w wieży Babel

-

Tucson, Arizona (Reuters) – Gdy w ubiegłym miesiącu grupa nielegalnych imigrantów z Chin została zatrzymana na granicy Arizony z Meksykiem, urzędnicy imigracyjni nie wiedzieli jak się z nimi porozumieć. 

„Nie znam języka chińskiego, więc nie mam sposobu nawiązania kontaktu. Jedyne znane mi słowo, jakie ci imigranci znają to „paszport” – mówi Mike Reilly, agent Patrolu Granicznego, mówiąc o ośmiu imigrantach zatrzymanych 24 listopada w pobliżu przygranicznego miasta Sasabe.

REKLAMA

Podobnie jak wiele innych agencji egzekwowania prawa, sądów czy szpitali, Straż Graniczna korzysta z usług firm tłumaczeniowych, by przyjść z pomocą uciekinierom przybywającym z przysłowiowej wieży Babel.

Próbując przełamać barierę braku komunikacji z chińskimi imigrantami agenci Straży Granicznej zadzwonili do firmy Language Line Services, największej amerykańskiej firmy tłumaczeniowej, która swe usługi oferuje przez całą dobę. 

Kompania ta, z główną siedzibą w Kalifornii, zatrudnia 5200 tłumaczy, mówiących 176 językami, od stosunkowo popularnych jak hiszpański, chiński, koreański czy polski po rzadko spotykane dialekty używane przez afrykańskie szczepy czy Majów mieszkających w Meksyku.

Kalifornijska kompania drogą telefoniczną błyskawicznie ocenia, jakim językiem włada dana osoba. Często Language Line i inne firmy tłumaczeniowe potrafią w czasie poniżej jednej minuty znaleźć tłumacza, który przez telefon udzieli pomocy obcokrajowcowi.

„Siedzi przed nami imigrant i musimy dowiedzieć się, jak dostał się do Stanów Zjednoczonych. Potrzebujemy do tego tłumacza” – wyjaśnia Reilly.
W Stanach Zjednoczonych potrzeba nawiązania porozumienia stale rośnie. Z danych Biura Spisu Ludności wynika, iż obecnie 54,4 mln mieszkańców, czyli prawie jedna piąta populacji rozmawia w domu innym językiem niż angielski. W 2000 r. liczba mieszkańców używających języka innego niż angielski wynosiła 47 mln.

Co 19 sekund w różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych pojawia się osoba, która potrzebuje pomocy tłumacza, co stanowi wyzwanie dla policjantów, lekarzy czy farmaceutów.

„Konieczność porozumienia się często oznacza granicę między życiem i śmiercią” – mówi Louis Provenzano, dyrektor Language Line Services.
Oprócz Language Line istnieją inne kompanie jak CommGap, Cyra Com czy Network Omni, które dysponują tłumaczami wysyłanymi na miejsce lub za pośrednictwem telefonu w cenie od $1 do $2 za minutę.

Departamenty policji w dużych miastach, szpitale czy banki mają personel mówiący po hiszpańsku, którym to językiem posługuje się 32 mln Amerykanów, jednak wiele instytucji musi korzystać z firm tłumczeniowych, by porozumieć się z klientami władającymi rzadziej spotykanymi językami.
Niedawno agenci Urzędu Celnego na lotnisku w Salt Lake City zmuszeni byli skorzystać z usług CommGap, gdy w środku nocy wylądowała rodzina uchodźców z Somalii. Tłumacz pojawił się na lotnisku w ciągu siedmiu minut.
Personel miejskiego szpitala w Phoenix, opiekujący się pacjentami mówiącymi po arabsku, chińsku czy językami rdzennych Amerykanów, na codzień korzysta z usług tłumaczy Language Line. co pozwala na lepszą komunikację z pacjentami.

„Bezpieczeństwo i zdrowie pacjenta to nasze priorytety” – mówi Sandi Cimino, rzeczniczka Thunderbird Medical Center w Glendale w Arizonie. „Pacjent, który we własnym języku może porozumieć się z lekarzem czy pielęgniarką, jest bardziej zadowolony z opieki medycznej”.

Demograficzne prognozy sugerują, że mniejszości etniczne – czyli obywatele rasy nie-latynoskiej i nie-białej – będą w 2050 roku stanowić większość w Stanach Zjednoczonych, co pod względem językowym jeszcze bardziej zróżnicuje amerykańskie społeczeństwo.

Przypuszczalnie z tego powodu firmy tłumaczeniowe rozszerzają zakres swych usług mimo masowych zwolnień w innych gałęziach gospodarki czy kryzysu w sektorze bankowym.

Amerykańskie Stowarzyszenie Tłumaczy ocenia, iż w 2008 r. wartość usług tłumaczy osiągnęła poziom $14 mld. W ostatnich latach poziom usług tłumaczy rósł o 15 proc. rocznie, a zapotrzebowanie na nie wykazywały zarówno instytucje rządowe, jak i prywatne.

„Zewsząd słychać głosy o recesji, a tymczasem – mówiąc szczerze – nasza firma szybko się rozwija” – mówi Lelani Craig, dyrektor firmy CommGap z siedzibą w Salt Lake City, której dochody w ubiegłym roku wzrosły o ponad 20 proc. 

Z kolei Language Line, firma która znacznie rozrosła się przed siedmiu laty, gdy z jej usług zaczęła korzystać kompania telefoniczna AT&T, zapewnia, iż na brak zamówień „nie może narzekać”. Obecnie na liście jej klientów znajduje się ponad 25 tys. osób w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach świata. 
„Wprawdzie nie mamy już tylu zamówień od banków oferujących karty kredytowe w obcym języku, to jednak dalej wiele osób choruje, znajduje się w areszcie czy ulega wypadkowi i wtedy pilnie potrzebuje tłumacza” – powiedział Provenzano.

„Z badań wynika, że klient nie władający językiem angielskim czterokrotnie bardziej prawdopodobnie kupi produkt od kompanii, której przedstawiciele mówią jego językiem” – wyjaśnił Provenzano. 

„Jeśli, przykładowo, mówisz w języku mandaryńskim, to skorzystasz z usług kompanii telefonicznej, której operatorzy mówią w tym języku” – dodaje Provenzano. „Nie tylko będziesz korzystać z usług, ale firmę tę będziesz polecał innym członkom swojej społeczności, bo w kompanii tej mówią twoim językiem”. (ak)

REKLAMA

2091294695 views

REKLAMA

2091294995 views

REKLAMA

2093091459 views

REKLAMA

2091295285 views

REKLAMA

2091295442 views

REKLAMA

2091295588 views