0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaRóżnie rodacy świętują Gwiazdkę - (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Różnie rodacy świętują Gwiazdkę – (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Przeciętna polska rodzina wyda na Święta 1500 złotych – Ścierają i mieszają się, świąteczna komercja z tradycją – Nie każdemu podobają się agresywna reklama i szał zakupów – Gdy dolar był po 100 zł, łatwiej było obdarować bliskich – Powstają nowe zwyczaje zakorzenione w duchu miłosierdzia
Warszawa – Jakie Święta w tym roku przeżywają rodacy nad Odrą, Wisłą i Bugiem? Takie pytanie zapewne zadaje sobie niejeden Czytelnik „Związkowego”. Jedni wspominają Gwiazdkę z dzieciństwa, przepojoną tradycją, której brak odczuwają w Ameryce. Inni zastanawiają się, czy św. Mikołaj będzie szczodry, czy skąpy, czyli czy będą to Święta dostatnie czy skromne, lepsze, gorsze czy takie same jak przed rokiem?
Ze wstępnych szacunków wynika, że nie jest źle. Na Święta przeciętna rodzina wyda ok. 1500 złotych, czyli $513, 2% więcej niż przed rokiem. Jeśli prognoza ta się sprawdzi, nie będzie to zły wynik na tle innych krajów mniej lub bardziej pogrążonych w kryzysie. W sumie jednak konfrontacja własnych wspomnień i wyobrażeń z rzeczywistością nieraz przynosi różne zaskakujące niespodzianki.
Przed paru laty poznałem urodzonego w Polsce, a mieszkającego w Stanach od początku lat 80. mieszkańca miasta Baltimore na Wschodnim Wybrzeżu, który po raz pierwszy od wyjazdu spędził Święta w kraju. Oczywiście wzruszony był klimatem tradycyjnych polskich Świąt z opłatkiem, wieczerzą wigilijną, kolędami i pasterką. Jednocześnie wstrząśnięty był stopniem komercjalizacji Bożego Narodzenia. Nie dość, że supermarkety i centra handlowe zawalone chińską tandetą w postaci obcych polskiej tradycji ozdób, dekoracji i gadżetów, ale z głośników płyną prawie wyłącznie piosenki typu „Jingle Bells”, „Let it snow” czy „I’m Dreaming of a White Christmas”.
Już w latach 90., wkrótce po odzyskaniu niepodległości nawet zapatrzona w tzw. „wielki świat” kosmopolityczna „Gazeta Wyborcza”, która nigdy za obyczajem polsko-kościelnym nie przepadała, nie mogła nie zauważyć frontalnego ataku sił komercjalizmu, stwierdzając, że zakupowe szaleństwo zagłusza bardziej duchową i intymną stronę Świąt i wypiera dotychczasowe obyczaje.
„Zamiast białego obrusa na wigilijnym stole – pisała publicystka „GW” – kładziemy obrus czerwony – pisała publicystka „GW”. – Zamiast aniołków i dzwonków wieszamy na choince czerwone i złote kokardy. Coraz częściej pojawiają się obyczaje obce, do niedawna nieznane. Niektóre podpatrujemy w kolorowych czasopismach i w telewizji, inne przemycają na nasz grunt zachodnie firmy. Zapominamy o tradycji własnej. Większość słomianych, ludowych ozdób na choinkę trafia na eksport. Najczęściej płynącą ze sklepowych głośników kolędą nie jest „Bóg się rodzi”, ale „Silent Night””.
Wydana w tym czasie książka pt. „Reklama” Krzysztofa Kasowskiego zwięźle podsumowała nową obyczajowość: „Boże Narodzenie ze święta religijnego przekształca się w święto nowej religii europejskiej – konsumeryzmu. Pójście do sklepu staje się ważniejsze od pójścia do kościoła. Gdyby Pan Jezus przyszedł na świat teraz, pewnie narodziłby się w supermarkecie”.
Ale komercja nie była specjalnym problemem dla innego gościa polonijnego, Andrzeja Wiśniewskiego z Warren koło Detroit, który też wyjechał z Polski w latach 80. Wręcz przeciwnie. Światełka, reklamy i cały świąteczny blichtr traktował jako znak dobrobytu, który wreszcie dotarł do kraju. Natomiast trochę niezręcznie mu było w rodzinnym gronie, gdy obdarowywał krewniaków „upominkami z Ameryki”.
Pan Andrzej uważał, że rzuci młodych na kolana odtwarzaczami typu „Discman”, kalkulatorami i małymi magnetofonami, podczas gdy każdy z obdarowanych miał po parę takich gadżetów, często dużo nowocześniejszych. „Pamiętam jak za dolara dostawało się 100 złotych. Jeszcze nie tak dawno, jak dałem komuś w prezencie $25 i każdy się cieszył, a teraz jeden kuzyn powiedział, że za te $25 zaprosi narzeczoną do restauracji na kolację – tłumaczył zawiedziony Polonus. – Taki był wtedy przeciętny miesięczny zarobek w Polsce, a teraz wynosi 2500 złotych. To jest więcej jak 800 dolarów, a mnie by nie stać było każdemu z kuzynów tyle wręczyć, bo jestem na Social Security”.
Ale zarówno nasz baltymorczyk, jak i michigańczyk oraz inni, którzy trafiają do kraju na Święta są pod wrażeniem nie tyle wskaźników gospodarczych czy komercjalizacji Bożego Narodzenia, ile zapamiętanych z młodości tradycji. Według sondaży Wigilię obchodzi ponad 95% rodaków. W poszczególnych rodzinach zdarzają się wariacje na temat, ale w najogólniejszych rysach podstawowe tradycje przetrwały.
Opłatkiem przełamują się prawie wszyscy, ale Ewangelię według św. Łukasza odczytują głowy tylko pobożniejszych rodzin. Jedni przestrzegają dwunastu potraw wigilijnych, inni zaś nieparzystej liczby: 5, 7, 9 lub 11. Na jednych stołach pojawia się zupa grzybowa z łazankami, a na innych czerwony barszcz z uszkami. Wspólne śpiewanie kolęd, upominki spod choinki oraz wspólna Pasterka są normą świąteczną dla większości, choć już sianko pod obrusem i dodatkowe nakrycie dla „samotnego wędrowca” praktykuje wielu, ale nie wszystkie polskie rodziny.
Powstają także nowe tradycje. Oprócz propagowanych dla zysku importowanych „Christmas Party” w pubach i klubach, wynajmowanych do domów amerykańskich „Santa Clausów” oraz różnych obcych polskiej tradycji dekoracji i gadżetów (np. renifer Rudolf z czerwonym ryjem), pojawiają się formy nowe, lecz zakorzenione w tradycji. Taką nową tradycją jest organizowany po nowym roku w Warszawie po raz drugi Orszak Trzech Króli – impreza, w której uczestniczą tysiące rodzin. Pochód z końmi, wielbłądem i zastępami dworzan i pastuszków przemierza warszawską Starówkę od Placu Zamkowego do Nowego Miasta, gdzie odbywa się wspólne kolędowanie.
W Krakowie dopiero po raz trzeci odbywa się przy ul. Franciszkańskiej 3 „Choinka Pod Oknem Papieskim”. Kard. Stanisław Dziwisz prowadzi pochód Świętego Mikołaja z aniołami, a ponad tysiąc przedszkolaków śpiewa kolędy, po czym następuje zapalenie światełek na choince. Zarówno w Krakowie jak i wielu innych miastach rozpowszechniają się tzw. żywe szopki. W stajence przed kościołem, czy na rynku miejskim Świętą Rodzinę odgrywają parafianie w otoczeniu prawdziwych. zwierząt – owieczek, kóz i osiołków.
Coraz bardziej popularne są Wigilie dla bezdomnych, ubogich i samotnych. Ich bardziej kameralne wersje urządza się w salkach parafialnych, czy na plebaniach, a masowe wersje organizuje się z coraz większym rozmachem na centralnych placach miejskich pod gołym niebem. Jest to pewne odstępstwo od tradycji, bo w wieczerzy wigilijnej zwyczajowo ma uczestniczyć najbliższa rodzina. Z drugiej strony, można te Wigilie dla obcych uznać za proste rozwinięcie tradycji dodatkowego nakrycia na wigilijnym stole.
Największą w Polsce imprezę tego typu zapoczątkował 12 lat temu znany restaurator krakowski Jan Kościuszko. W tym roku w dwóch turach uczestniczyło łącznie prawie 70 tys. osób. Organizatorzy przygotowali 150 tys. porcji dla ok. 70 tys. osób, w tym 9000 litrów zupy, 210 tys. pierogów oraz 12 ton kapusty z grzybami. Na Rynku Głównym w cieniu Kościoła Mariackiego częstowali się także zwykli, nie zubożali krakowianie, jak i mieszkańcy bliższych i dalszych okolic. Wielu z nich przyniosło paczki ze słodyczami i innymi drobiazgami dla potrzebujących. Firma Rolnik przekazała bezdomnym coś na wynos – kilka ton konserw.
Arcybiskup Krakowa Stanisław Dziwisz pobłogosławił pokarmy i powiedział zgromadzonym: „Kościół Jana Pawła II jest z ubogimi, chcemy być z tymi, którzy potrzebują dachu nad głową, odzienia, pokarmu”. Wyraził uznanie dla tych, którzy 12 lat temu zainicjowali Wigilie dla potrzebujących w Krakowie oraz nadzieję, iż ta inicjatywa obejmie całą Polskę. W tym roku organizatorzy krakowskiej imprezy zorganizowali podobne spotkanie w Warszawie.
Podobne spotkanie wigilijne na odpowiednio skromniejszą skalę zorganizowali też górale w Nowym Targu – dokładnie organizatorami nowotarskiej wigilii są Związek Podhalan oraz nowotarskie władze miejskie. Życzenia zebranym złożyli: kapelan Związku Podhalan ks. Władysław Zązel oraz nowotarski burmistrz Marek Fryźlewicz. Po czem mieszkańcy Nowego Targu i okolicy, biedni i bogaci, częstowali się barszczem, łazankami, kapustą z grochem i kompotem z suszu.
W części religijno-artystycznej na góralskich saniach przyjechała na nowotarski Rynek Święta Rodzina i w ten sposób pod wielką choinką powstała żywa szopkę betlejemska. Jasełka te uświetnili mali górale z zespołu „Mali Śwarni”, a spotkanie zakończyło się wspólnym kolędowaniem.
I tak jest w całej Polsce. Miejscowości, w których nie ma jeszcze tego zwyczaju, biorą przykład z innych, a istniejące spotkania wigilijne się rozrastają. Rosną też zastępy młodych ochotników, głównie młodzieży szkolnej roznoszącej podarki do rodzin wielodzietnych, samotnych starców i innych potrzebujących osób. Szczególnie aktywne są parafialne i szkolne koła Caritas. Wszystko to podkreśla wielowymiarowość polskiej obyczajowości świątecznej, w której zakupowe szaleństwo i najnowsze zachodnie bziki mody mieszają się z tradycją – tą starodawną jak i tą, która dopiero powstaje.
Robert Strybel

REKLAMA

2091257254 views

REKLAMA

2091257553 views

REKLAMA

2093054012 views

REKLAMA

2091257834 views

REKLAMA

2091257980 views

REKLAMA

2091258125 views