0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaPolska na marginesie wizyty Obamy w Rosji (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Polska na marginesie wizyty Obamy w Rosji (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Warszawa – Oprócz pogrzebu Michaela Jacksona, w mijającym tygodniu krajowe media sporo miejsca poświęciły wizycie prezydenta Baracka Obamy w Moskwie. Jeszcze przed wizytą niektórzy alarmiści nad Wisłą ostrzegali, że zanosi się na nową Jałtę. Że nowy, naiwny i nieopierzony prezydent amerykański da się omamić przebiegłej kremlowskiej wierchuszce i w efekcie Obama odda Putinowi Polskę na srebrnej tacy, jak to w latach 40. uczynił jeden z jego poprzedników. Optymiści zaś temu zaprzeczali, polonocentrycznie twierdząc, że Obama zadba o strategiczne interesy Polski, „najwierniejszego sojusznika Stanów Zjednoczonych”, i może przekona Rosjan do budowy tam tarczy antyrakietowej.

Jak to ze skrajnymi poglądami często bywa, żaden z tych scenariuszy się nie spełnił. Obama ani nikomu Polski nie oddał, ani specjalnie jej interesów nie bronił. Polska bowiem stanowiła zaledwie znikomy fragment amerykańsko-rosyjskich rozmów, mających na celu ocieplenie dwustronnych stosunków. Ale niektóre tematy dotyczyły jej bezpośrednio, jak sprawa tarczy antyrakietowej, czy pośrednio, jak kwestia rozszerzenia NATO na Ukrainę i może Gruzję.

Warszawa jest tego gorącym zwolennikiem, Moskwa nie mniej zagorzałym przeciwnikiem, a Waszyngton podchodzi do sprawy z pewną rezerwą.
Waszyngton i Moskwa to jeszcze nie są partnerzy w pełni równorzędni pod względem potencjału gospodarczego i militarnego, ale są może bliżsi siebie niż 20 lat temu, kiedy zaczęło się sypać potężne imperium sowieckie. Po upadku żelaznej kurtyny Stany pozostały jedynym supermocarstwem na światowej scenie. Ale od tego czasu sporo się zmieniło. Pozycję lidera osłabiły dwie wojny irackie, terrorystyczny atak na Amerykę oraz globalny kryzys gospodarczy „Made in USA”. (Nawiasem mówiąc, w wywiadzie dla dziennika „Nowaja Gazjeta” Obama odrzucił twierdzenie, jakoby Ameryka jest odpowiedzialna za globalny kryzys gospodarczy).

REKLAMA

Potędze gospodarczej Ameryki zagrażają już nie tylko Japonia, ale także coraz bardziej Chiny i India. A wobec trudności ikon amerykańskiej motoryzacji, do rangi symbolu urasta fakt, że europejski oddział General Motors wykupiło konsorcjum z państwowym bankiem rosyjskim na czele. Ale tak naprawdę do gospodarki amerykańskiej, nawet w dobie kryzysu, Rosjanom jest bardzo daleko.

Może właśnie dlatego, że oba mocarstwa obecnie przeżywają znaczne trudności gospodarcze, łatwiej było się ich liderom dogadać przynajmniej w ogólnym tego słowa znaczeniu. Jedni uważają, że ostatni szczyt Rosja-USA był sukcesem prezydenta Obamy, bo poprawił klimat stosunków z Rosją bez większych ustępstw ze strony Waszyngtonu.

„Szczyt dał impuls do przyspieszenia procesu zbliżenia między obu krajami, który musi trwać długo. Obama potrzebował czegoś konkretnego w polityce zagranicznej, gdyż niektórzy wytykają mu, że chociaż jest popularny na świecie, niewiele z tego na razie wynika. Przywożąc porozumienie rozbrojeniowe, może pokazać coś konkretnego, co przyniosła jego dyplomacja” – podsumował wizytę Charles Kupchan, profesor waszyngtońskiego Uniwersytetu Georgetown i były wysoki urzędnik Białego Domu.

Stany Zjednoczone i Rosja podpisały wstępne porozumienie w kwestii zmniejszenia posiadanych arsenałów nuklearnych do 1500-1675 głowic, a systemów przenoszenia – do 500-1110. Redukcja ma nastąpić w ciągu siedmiu lat od momentu wejścia w życie nowego dziesięcioletniego układu. Obama także porozumiał się w kwestii tranzytu przez ten kraj dostaw dla stacjonującego w Afganistanie wojska.

Dla prowadzenia NATO-wskich operacji wojskowych w Afganistanie ważna była zgoda Moskwy na 4500 bezpłatnych przelotów rocznie w rosyjskiej przestrzeni powietrznej z transportami amerykańskiego uzbrojenia, sprzętu wojskowego i personelu. W porównaniu z dotychczasową znacznie dłuższą trasą okrężną, władze USA, a właściwie podatnik amerykański ma dzięki temu zaoszczędzić $133 milionów rocznie.

Natomiast w najbardziej obchodzącej Polaków sprawie budowy w Polsce i Czechach amerykańskiego systemu rakiet przechwytujących, tzw. tarczy antyrakietowej, przełomu nie osiągnięto, choć pojawiły się tu pewne nowe akcenty. Obserwatorzy zgodnie zauważyli, że w tej sprawie prezydenci Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew starali się wyrażać możliwie jak najbardziej ostrożnie i dyplomatycznie bez zatrzaskania za sobą żadnych drzwi. „Nasze stanowiska w sprawie tarczy są różne. Będziemy pracować, by je zbliżyć. Chcemy rozmawiać także o rakietach balistycznych, włącznie z rakietami średniego zasięgu” – powiedział Obama.

Rok temu podpisane zostało porozumienie polsko-amerykańskie w tej sprawie. Tarcza antyrakietowa, jak potocznie mówi się na ten projekt, to amerykański system obronny przed rakietami bojowymi, które mogłyby wystrzelić takie kraje zbójeckie, jak Iran czy Korea Północna, czy w przyszłości ewentualnie także organizacje terrorystyczne.

Obecnie dziewięć wyrzutni rakietowych jest zainstalowanych w bazie Fort Greely na Alasce i dwie dalsze na terenie bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Polska byłaby trzecią na świecie lokalizacją tego programu, wspieraną przez instalację radarową w Czechach. Jeszcze rok temu przewidywano, że budowę bazy rozpocznie się przed rokiem 2011. Teraz cała sprawa stoi pod dużym znakiem zapytania.

Od samego początku Moskwa nie taiła swego sprzeciwu wobec polsko-czesko-amerykańskiego projektu. Wrogość swą Kreml wyrażał całą gamą zastrzeżeń, gróźb i prób zastraszenia. Na próby przekonania Moskwy, że tarcza nie jest wymierzona przeciwko Rosji, a jej rakiety są w ogóle pozbawione głowic bojowych, Rosjanie odpowiadali, że elektronika takiej bazy może rozstroić skomputeryzowany system obrony powietrznej Federacji Rosyjskiej.

Moskwa zapewniała, że podejmie „odpowiednie kroki”, jeśli tarcza zostanie zainstalowana, a wysoki przedstawiciel rosyjskiego sztabu generalnego gen. Anatolij Nogowicyn wręcz zagroził: „Godząc się na instalację tarczy, Polska staje się celem ataku na 100%. Takie cele niszczy się w pierwszej kolejności”.
W międzyczasie wyścig do Białego Domu wygrał demokrata, a Moskwa odetchnęła z ulgą na odejście wojowniczego jej zdaniem Busha. Zarówno w czasie kampanii jak i po wygranych wyborach Obama mówił, że projekt „tarcza” należy rozważyć pod kątem efektywności i kosztów. Takie podejście bardziej sprzyjało Moskwie.

W czasie szczytu moskiewskiego strona rosyjska przypomniała, że mogłaby się zgodzić na tarczę, ale pod warunkiem, że baza radarowa zostałaby wybudowana nie w Czechach, ale w Azerbejdżanie, czyli na terytorium postsowieckim, gdzie Moskwa jeszcze ma swoje wpływy. Natomiast system rakiet byłby ulokowany na lotniskowcach. Według innej wersji, jaka przeciekła do mediów, instalacja radarowa mogłaby pozostać w Czechach, a tylko rakiety znalazłyby się na lotniskowcach. Takie rozwiązanie byłoby bardziej kosztowne i mniej wygodne dla strony amerykańskiej, co mogłoby ją zniechęcić do jej kontynuacji. Natomiast upadłyby aspiracje Polaków odegrania ważnej roli w międzynarodowym systemie obronnym USA i zacieśniania tym samym swego sojuszu z Ameryką.

Pewien niepokój nad Wisłą wywołał wywiad, jakiego udzielił Obama moskiewskiemu dziennikowi „Nowaja Gazjeta”. Powiedział w nim m.in.: „Nie tworzymy i nie będziemy tworzyć systemu, który by chronił przed rosyjskim atakiem”. Prawdopodobnie chciał przekonać Rosjan, że system antyrakietowy ma jedynie na celu ochronę USA i ich sojuszników przed irańskimi rakietami nuklearnymi. Ale ta niezbyt precyzyjna wypowiedź mogłaby też oznaczać, że Rosjanie mają wolną rękę i jeśli chcą kogoś atakować, to Ameryka im w tym nie przeszkodzi.

Natomiast podczas uroc
zystości wręczania dyplomów w moskiewskiej Rosyjskiej Szkole Ekonomii Obama dał do zrozumienia w swym wystąpieniu, że Stany Zjednoczone gotowe są zrezygnować z tarczy antyrakietowej, jeśli Iran wyrzeknie się planów budowy broni atomowej. Dokładnie powiedział: „System ten jest przeznaczony do zapobiegania atakom ze strony Iranu i Korei Północnej. Jeśli przestaną istnieć programy, związane z bronią jądrową w Iranie, to ustaną przyczyny dla budowy systemu obrony przeciwrakietowej”.

Podczas całej dwuipółdniowej wizyty obie strony siliły się na maksimum wzajemnej kurtuazji i życzliwości. Także spotkanie Obamy z uważanym za faktycznego władcę Rosji Putinem minęło w miłej i ciepłej atmosferze. „Moskwa wiąże z prezydentem Obamą nadzieje na rozwój stosunków rosyjsko-amerykańskich” – mówił Putin witając przywódcę Stanów Zjednoczonych w swojej podmoskiewskiej rezydencji. Obama zaś pochwalił „nadzwyczajną pracę”, jaką wykonał Putin w trakcie swojej kadencji, choć przyznał, że USA i Rosja wciąż są dalekie od porozumienia we wszystkich sprawach.

Mimo wzajemnej życzliwości na najwyższym szczeblu, gorzko by się pomylił ktoś sądząc, że Obamę i jego rodzinę przywitają w Moskwie wiwatujące tłumy. W dniu wylądowania rodziny Obamów w Rosji główny kanał państwowej telewizji nie zamieścił tego wydarzenia wśród najważniejszych wiadomości, a rozpoczął dziennik od wypowiedzi Miedwiediewa na temat konieczności oszczędzania energii. Mało który przechodzień zagadywany przez polskich reporterów telewizyjnych nawet wiedział, że amerykański prezydent jest w Moskwie.

Nie tylko nie ma w Rosji najmniejszych nawet oznak „obamomanii”, która towarzyszy głowie państwa amerykańskiego w innych krajach świata, ale olbrzymia większość Rosjan uważa, że Stany Zjednoczone nadużywają swoich zasobów gospodarczych i wojskowych i rozpoczęli światowy kryzys. Tę ostatnią tezę Obama odrzucił w wyżej wymienionym wywiadzie.
Robert Strybel

REKLAMA

2091218690 views

REKLAMA

2091218989 views

REKLAMA

2093015449 views

REKLAMA

2091219271 views

REKLAMA

2091219417 views

REKLAMA

2091219562 views