0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaDzikie konie Ameryki

Dzikie konie Ameryki

-

Dziki Zachód wciąż zadziwia Amerykanów. Nadal żywe są wspomnienia niedalekiej przeszłości. To wszystko jest romantyczne i nostalgiczne: bezkresna preria, bizony i mustangi, stada bydła na ranczach, kowboje i Indianie.

 

REKLAMA

 

Mustangi wciąż hasają po preriach Ameryki. Są przypomnieniem pionierskich lat, uosobieniem piękna i wolności.

 

Ale zanim powędrujemy na Dziki Zachód Ameryki, popatrzmy na Wschodnie Wybrzeże kraju. Niedaleko Nowego Jorku, na granicy stanu Maryland i Virginia, znajduje się wysepka Assateague Island. Żyją tam od dawna małe, dzikie koniki. To jedyne stado dzikich koni żyjących na wschód od Rocky Mountains. Duże stado koników pasie się na mokradłach i dolinach tej wyspy. Amerykanów ciągle intryguje fakt, w jaki sposób zwierzęta znalazły się na wyspie. Jedna teoria mówi, że konie uciekły z hiszpańskiego statku w XVI wieku i dopłynęły na wyspę. Druga hipoteza – bardziej prawdziwa – twierdzi, że konie zostały wypuszczone przez lokalnych farmerów, którzy chcieli uniknąć „fencing law” i podatków od hodowli zwierząt, wypuścili zatem konie na wolność.

 

Koniki są urodziwe, rudo-brązowe, z czarną grzywą, bardzo odważne, choć o pogodnym usposobieniu, przebiegłe i inteligentne. Mają duże łagodne oczy, spiczaste pyski i specyficzny – taki napuszony nieco, nadymany – wygląd. Jest to spowodowane wysoką koncentracją soli w paszy. Zwierzęta spożywają bowiem trawę z dwukrotnie większą niż zazwyczaj zawartością soli, muszą zatem pić dwa razy więcej wody, niż piłyby w normalnych warunkach. Każdego roku stado około 150 koników pędzone jest przez wolontariuszy na aukcję. Konie muszą przepłynąć kanał i dopłynąć do Chincoteague Island. Tam organizowany jest Ponny Penning Day. Zaraz po przepłynięciu większość źrebiąt jest sprzedawanych, a pozostałe konie płyną z powrotem na swoją wyspę. Kucyki są bardzo popularne wśród lokalnej ludności, podziwiane też przez turystów. Ich popularność trwa od 1947 roku, kiedy to Marguerite Henry opublikowała książkę „Misty of Chincoteague”. Niezwykła historia tych koników wzruszyła Amerykanów, zwłaszcza dzieci. Gdy w 1962 roku ogromny sztorm nawiedził wyspę, groziła zagłada dla całego stada. Ale zrobiono wszystko, by konie przeżyły. Dziś są wspomnieniem dawnych lat i ozdobą tej wyspy.

 

Na drugim krańcu Ameryki, na dawnym Dzikim Zachodzie żyją mustangi. Panoszą się w kilku stanach, są  szybkie niczym wiatr nad prerią. Otóż konie te przywieźli do Ameryki w XVI wieku Hiszpanie. Zwierzęta uciekły z hiszpańskich zagród, zdziczały i rozmnożyły się na prerii. Nowi osadnicy wypuszczali też konie na prerie, specjalnie dla Indian, by czerwonoskórzy nie kradli im własnych koni. W 1900 roku na Dzikim Zachodzie pasło się aż 2 miliony mustangów, w 1970 roku było ich już mniej niż 17 tysięcy. Dzisiaj mamy tych chronionych ustawowo zwierząt  41 tysięcy. Żyją głównie w Wyoming, Idaho i Montanie. Największe stado liczy aż 2500 koni.

 

Nazwa mustang pochodzi od słowa hiszpańskiego „mesteno” – bez właściciela. Należą zatem do „la mesta” – czyli do wszystkich i do nikogo. To bardzo urodziwe konie, średniego wzrostu, około 142 cm, bardzo wytrzymałe i silne. Niestety nie są już czystej rasy andaluzyjskiej, przekrzyżowały się bowiem z lokalną rasą. Ale nadal pysznią się przeróżnymi kolorami: gniady, czarny, kasztanowy, szary, biały. Na pewno wielu z państwa widziało mustangi na filmach kowbojskich czy też w telewizyjnych programach przyrodniczych. Prezentują się doskonale i wciąż budzą nostalgię za dawnymi, pionierskimi czasami.

 

Dodam, że dzikie konie znacznie odmieniły życie Indian na prerii,  szczególnie Indian zamieszkujących The Plains. Gdy czerwonoskórzy zdobyli konie, przestali być zależni od migracji bizonów. Podążali za ogromnymi stadami bizonów, polując na nie. Wiele indiańskich wiosek zajmujących się rolnictwem przestało wtedy istnieć.

 

Tak więc mit Dzikiego Zachodu wciąż jest żywy w Ameryce. Nadal podziwia się mustangi, bizony, dziką prerię i harde życie pierwszych osadników.

 

Wędrując po bezdrożach Stanów Zjednoczonych zobaczmy te dzikie konie, których już nikt nie ujarzmi. 

 

Janusz Kopeć

Chicago w lutym 2010 

REKLAMA

2091201637 views

REKLAMA

2091201938 views

REKLAMA

2092998397 views

REKLAMA

2091202219 views

REKLAMA

2091202366 views

REKLAMA

2091202512 views