REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaCzy będzie referendum

Czy będzie referendum

-

(Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Warszawa – Pojęcie „consensus” pochodzi z łaciny i oznacza mniej więcej współodczuwanie, wspólną zgodę na pewne cele i zadania danej wspólnoty: instytucji, organizacji, grupy czy nawet całego społeczeństwa. Chyba nie trzeba dodawać, że w dzisiejszych często przesadnie już spluralizowanych czasach osiągnięcie consensusu w skali narodu nie jest rzeczą łatwą, a w tak indywidualistycznym i łatwo skłócającym się społeczeństwie jak polskie to nieraz graniczy z cudem.

Ważne wybory, przed którymi stoją dziś Polacy to m.in. tarcza antyrakietowa, ochrona Doliny Rospudy, stopień suwerenności kraju oraz dopuszczalna interwencja Unii Europejskiej w wewnętrzne sprawy kraju. Dotyczy to także terminu zarzucenia złotówki i przejścia do strefy euro.

We wszystkich tych dziedzinach istnieją głębokie różnice zdań.
Dylematy ogólnonarodowe może rozwiązać rząd albo parlament, który po to został demokratycznie wybrany, by zajmować się ustawami regulującymi życie obywateli oraz działalność różnych innych podmiotów funkcjonujących w społeczeństwie. Nieraz muszą się wypowiedzieć organy sądownicze jak Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy czy Naczelny Sąd Administracyjny. Ale istnieje także demokracja bezpośrednia działająca bez pośrednictwa powyższych organów i ciał. Są to wybory, referenda i inne plebiscyty, w których sami obywatele opowiadają się za lub przeciw danemu rozwiązaniu.

Właśnie referendum niespodziewanie zaproponował premier Jarosław Kaczyński w sprawie zaostrzającej się kontrowersji wokół obwodnicy augustowskiej, mającej przeciąć cenną przyrodniczo Dolinę Rospudy na Podlasiu. W tym tygodniu o mało nie doszło do starć ekologów sprzeciwiających się budowie obwodnicy a mieszkańcami Augustowa, którym życie coraz bardziej zakłócają i powietrze zatruwają tysiące tirów, czyli dużych ciężarówek codziennie przetaczających się przez tę mieścinę.

Dla obrońców środowiska naturalnego wkroczenie tu ekip budowlanych to zamach na istny skarb przyrody, na unikalne gatunki flory i fauny zamieszkującej tą wąską, błotnistą dolinę i jej okolice. Augustowianie natomiast od lat jak zbawienia oczekują budowy obwodnicy kierującej ten strumień uciążliwych pojazdów trasą oddaloną od ich miejsca zamieszkania. Kilkuset mieszkańców z krzyżami i zniczami pojawiło się w obozie nad Rospudą, gdzie od paru tygodni biwakują ekolodzy, skandując „Ekolodzy barbarzyńcy”, „Ekolodzy do domu” i „Precz z Zielonymi”.

„Ekolodzy chcą nam tu stworzyć nowy Oświęcim; chcą nas i nasze dzieci zagazować spalinami!”  unosił się starszy jegomość. Do sprawy jednak wmieszała się Unia Europejska, grożąc karami, jeśli zbudowana zostanie nad Doliną Rospudy 500metrowa estakada. Problem w tym, że premier proponuje regionalne referendum, w którym mają się wypowiedzieć tylko mieszkańcy Podlasia. Wiadomo jak głosowaliby augustowianie, spośród których trzy czwarte poparły rządową wersję obwodnicy, a jedynie 13 procent odpowiedziało, że najważniejsza jest ochrona unikatowego środowiska naturalnego. Nic więc dziwnego, że ekolodzy i ich sympatycy żądają referendum ogólnokrajowego. Ich zdaniem Dolina Rospudy jest własnością całego narodu, a budowa dróg finansowana będzie pieniędzmi państwowymi, czyli wszystkich podatników.

W niektórych kręgach politycznych, głównie wśród działaczy Samoobrony, słychać było przebąkiwania o referendum w sprawie utworzenia na terytorium polskim amerykańskiej bazy antyrakietowej, powszechnie zwanej „tarczą”. Powstaje pytanie, czy można prowadzić politykę zagraniczną państwa, szczególnie jeśli chodzi o rozwiązania o znaczeniu strategicznym, obliczone nie na lata a na całe pokolenia, na podstawie plebiscytów ludowych. Sondaże opinii publicznej ulegają znacznej fluktuacji, a polityka zagraniczna wymaga konsekwencji i stabilności. Warto przypomnieć o tym, że gdy postkomuniści byli u władzy, opinia publiczna uznawała gen. Jaruzelskiego za bohatera, a płk Kuklińskiego za zdrajcę. Obecnie sytuacja się odwróciła.

Choć nie wygląda na to, by jakikolwiek poważny polityk domagał się, by społeczeństwo opowiadało się za lub przeciw tarczy antyrakietowej w referendum, są głosy m.in. ze strony postkomunistów żądające debaty sejmowej w tej sprawie. I słowa sprzeciwu słychać w samej koalicji rządzącej. Przedstawiciel Ligi Polskich Rodzin poseł Wojciech Wierzejski oświadczył, że jego partia przeciwna jest budowie tarczy. Jego zdaniem, Ameryka ma wielu wrogów na świecie, a Polska ich nie ma. Zezwolenie na budowę tych instalacji na ziemiach polskich narazi Polskę na niebezpieczeństwo terroryzmu. Takie posunięcie  według Wierzejskiego  będzie sygnałem, że Polska jest elementem systemu obronnego USA i stanie się celem tych, którzy chcieliby ten system zniszczyć. Ponadto instalacje te będą straszyć i drażnić Rosjan, pogarszając i tak nie najlepsze stosunki polskorosyjskie.      

Nowy minister obrony Andrzej Szczygło natomiast uważa, że „każda decyzja polskiego rządu dotycząca takich porozumień ma podnosić poziom bezpieczeństwa Polski”. Szef dyplomacji niemieckiej z kolei skrytykował zamiar instalowania w Polsce i w Czechach elementów amerykańskiego systemu obronnego i zachęcał oba kraje do ścisłego porozumiewania się z Moskwą w tej sprawie. Z Rosji dochodzą coraz groźniejsze pomrukiwania: już nie tylko zapowiedź podjęcia „odpowiednich kroków” ale dosadne groźby zerwania sowieckoamerykańskiego traktatu o ograniczaniu rakiet średniego i krótkiego zasięgu oraz nacelowania ich na polską bazę antyrakietową.

Rosyjskie ostrzeżenia i groźby odrzuciła amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice, która zarzuciła Rosjanom udawanie zaskoczenia, kiedy na temat zamiaru zainstalowania elementów obronnych USA w Polsce i Czechach odbyło się już 10 formalnych spotkań na forum Rosja  NATO. Ponadto rosyjski minister obrony został oprowadzony po bazie antyrakietowej na Alasce i mógł z bliska się przyjrzeć wszystkim systemom i instalacjom. „Nikt przecież nie będzie sugerować, że 10 rakiet przechwytujących rozmieszczonych w Polsce zagrozi tysiącom głowic rakietowych pozostających w rosyjskim arsenale. To byłoby śmieszne twierdzenie”  powiedziała Rice.

Wszystko na to wskazuje, że już w przyszłym tygodniu sprawa tarczy będzie tematem obrad polskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Na ile te obrady będą jawne, czy powinny być jawne, a jeśli nie są jawne, czy i jakie przecieki dostaną się do mediów, dopiero się okaże. Faktem jest, że decyzja w sprawie umieszczenia w Polsce bazy „wojen gwiezdnych” będzie jednym z najpoważniejszych i najbardziej brzemiennych w potencjalne skutki wyzwań, jakie przyszło dotychczas podjąć władzom RP. Zdaniem niektórych brak jedności w tej sprawie szkodzi wizerunkowi i osłabia pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Ale jak osiągnąć taki consensus, kiedy zdania są mocno podzielone? Skutki niesłusznej decyzji w tej materii mogą się ciągnąć całymi latami.
Jeżeli osiągnięcie consensusu w ramach jednego kraju jest niełatwe, to tym trudniejsza jest jednomyślność w skali międzynarodowej, czego najlepszym przykładem jest Unia Europejska.

Mimo wyraźnych korzyści wspólnych celów i wysiłków w niektórych dziedzinach, ostatecznie każdy kraj członkowski kieruje się przede wszystkim własnym interesem. Dotyczy to podjęcia do nowej konstytucji UE, wyboru między zintegrowanymi Stanami Zjednoczonymi Europy a luźną federacją suwerennych państw (Polska optuje za tym drugim wariantem). A już zupełnym nieporozumieniem jest propozycja niemieckiego ministra napisania wspólnego podręcznika historii dla uczniów we wszystkich krajach UE.

Wprawdzie istnieje już wspólny podręcznik francuskoniemiecki, ale jedna wersja historii dla 27 krajów Unii przynajmniej w chwili obecnej wydaje się li tylko pobożnym życzeniem. Jaki wspólny mianownik mogą znaleźć Słowacy z Węgrami, których postrzegają jako odwiecznych ciemiężców? Nawet zwycięstwo nad bolszewikami pod Warszawą w 1920 r. historycy francuscy przypisują głównie nie strategii marszałka Piłsudskiego, lecz mądrości jego francuskich doradców wojskowych.

Czy zachodni alianci zechcą wreszcie uznać wkład w zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą Polski walczącej w kraju i za granicą? A czy mniejsze kraje nie będą uważać, że są lekceważone i pomijane? Międzyeuropejska publiczna dyskusja na te i podobne tematy na pewno jest potrzebna i może sprzyjać lepszemu zrozumieniu między narodami. Ale do wspólnego podręcznika, który by wszystkich satysfakcjonował, droga jest chyba jeszcze dość daleka.
Robert Strybel

REKLAMA

2091188928 views

REKLAMA

2091189230 views

REKLAMA

2092985690 views

REKLAMA

2091189512 views

REKLAMA

2091189658 views

REKLAMA

2091189803 views