Andrzej Szopa, aktor teatralny i filmowy, radiowiec. Po dziesięcioletniej przygodzie emigracyjnej w Wietrznym Mieście, piętnaście lat temu powrócił nad Wisłę, aby ponownie zmierzyć się z teatralną i filmową przygodą. Z nostalgią jednak wraca do dawnych klimatów, do czasów Jackowa, również tego radiowego, do przyjaciół i znajomych, z którymi dzielił emigracyjny chleb. Za każdym razem, kiedy odwiedza stare kąty, nie stroni od spotkań i wspomnień…
Takie właśnie spotkanie, ciepłe, sympatyczne, pełne wspomnień czasów minionych, pod tytułem “Chicago-Wraszawa bez wizy”odbyło się 16 sierpnia w restauracji “Staropolska”. Wielbiciele talentu Andrzeja Szopy nie zawiedli.
Było i nostalgicznie, i kabaretowo. Przy stoliku, na modę tego z czasów “Podwieczorku przy mikrofonie”, do gospodarza i prowadzącego wieczór Krzysztofa Wawera dosiadali się kolejni znajomi i przyjaciele, żeby powspominać i zagrać. Była Ewa Staniszewska, Marek Kulisiewicz, Bogdan Polak z zespołem, Takis, Mieczysław Kaszuba i kilku innych. Niektórzy z gości zaplanowani, inni wyrywani z sali, tak jak niżej podpisany.
W atmosferze “Zaczarowanej dorożki” Gałczyńskiego, piosenek “Waweli” i chicagowskiego bluesa nadeszła północ. Jeszcze tylko kwiaty, uściski, życzenia szczęśliwego powrotu, a nawet łezka w oku niektórych pań i Andrzej zbierał się do odlotu. Obiecał, że przyjedzie po raz kolejny. Może już na wiosnę przyszłego roku. Tym razem jednak z “Chorym z urojenia” Moliera i kolegami z Teatru “Szóste piętro” : Michałem Żebrowskim, Eugeniuszem Kolinem i Andrzejem Grabowskim, popularnym Fredkiem Kiepskim. Ale będzie się działo.
Tekst i zdjęcia:
Andrzej Baraniak