0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPoloniaSłużyć w armii: zaszczyt, przywilej, wyróżnienie. Amerykańscy weterani z polskich rodzin

Służyć w armii: zaszczyt, przywilej, wyróżnienie. Amerykańscy weterani z polskich rodzin

-

 

fot.Michael Reynolds/EPA

Z okazji Dnia Weterana rozmawiamy z byłymi żołnierzami z polskich, imigranckich rodzin, których łączy nie tylko pochodzenie i służba wojskowa. Większość z nich ceni sobie wartości, które przekazało im wojsko, a także pomoc w zdobyciu wykształcenia i zawodu.

REKLAMA

Conrad Nowak

Służył w piechocie przez dziewięć lat. Do armii wstąpił w 1991 roku, zaraz po ukończeniu liceum, ponieważ chciał odwdzięczyć się Ameryce za to, że przyjęła jego rodziców, uchodźców represjonowanych przez komunistyczny reżim PRL-u. Urodził się w USA w rodzinie, w której mówiło się po polsku i pielęgnowano wolnościowe ideały i tradycje, jakie pragnął kontynuować. – Pamiętam też, że jako dziecko byłem pod wrażeniem ciągłych opowiadań dziadków o II wojnie światowej, o niemieckiej okupacji. Z tych wszystkich powodów postanowiłem zostać żołnierzem – wspomina Nowak.

[blockquote style=”1″]Conrad Nowak: służba w armii zawsze była dla mnie zaszczytem, przywilejem i wyróżnieniem[/blockquote]

Obecnie Conrad Nowak jest partnerem w znanej chicagowskiej kancelarii adwokackiej, gdzie – jak twierdzi – przydaje się mu dyscyplina wojskowa i szacunek dla pracy i ludzi, który wpoiła mu armia. Jest też zaangażowany w działalność na rzecz weteranów za pośrednictwem specjalnej komórki Partii Demokratycznej. – Jako krajowy współprzewodniczący rady ds. weteranów w partii występowałem z prezentacjami w całym kraju na temat, który jest mi ogromnie bliski – zasług imigrantów na rzecz sił zbrojnych USA. Statystyki, którymi zawsze się dzielę podczas moich prelekcji, są dużą niespodzianką dla słuchaczy: ponad 20 proc. wszystkich udekorowanych najwyższym państwowym odznaczeniem militarnym za bohaterstwo i męstwo, Congressional Medal of Honor, nie urodziło się w USA, a jeszcze więcej medali trafia do żołnierzy, którzy są pierwszym pokoleniem w imigranckich rodzinach – wyjaśnia.

Simon Włodarski

Oficer piechoty morskiej i Gwardii Narodowej Illinois, dowódca akcji militarnych, również bojowych w Afganistanie, Iraku, Kuwejcie, wielokrotnie narażał swe życie na niebezpieczeństwo, ale zawsze z opresji wychodził bez szwanku. – Nigdy na szczęście nic mi się nie stało. Tylko z przykrością wspominam ciężki sprzęt, który przez cały dzień trzeba było nosić – opowiada Włodarski, wiele razy odznaczany za męstwo i bohaterstwo.

W trakcie służby wojskowej Włodarski ukończył studia inżynieryjne, a następnie uzyskał magisterium z finansów, biznesu i zarządzania. Urodzony w USA syn imigrantów z Polski uważa, że wojsko daje młodym ludziom nadzwyczajne szanse rozwoju. – Tylko muszą to docenić i zdać sobie sprawę, jak ważna jest służba dla ojczyzny – dodaje.

Włodarski pracuje jako wiceprezes dużego banku i wciąż jest oficerem rezerwy Gwardii Narodowej, z którą udaje się przynajmniej raz do roku do Polski na szkolenia i manewry wojsk natowskich.

Szymon Cygielski

Do USA przyjechał jako 11-latek w 1980 roku. Po liceum chciał mieć przerwę w nauce i zobaczyć trochę świata. W 1987 r. wstąpił do marynarki wojennej, bo miał wrażenie, że będzie robić coś dobrego. W trzecim roku służby został wysłany na wojnę do Zatoki Perskiej w ramach akcji Pustynna Burza. – Byliśmy tam 8 miesięcy i przez 95 procent czasu nic się nie działo. Było po prostu nudno. Później z naszego pancernika trochę ostrzeliwaliśmy nadbrzeżne instalacje militarne, które przejęli Irakijczycy. Nigdy się nam nic nie stało, trzymaliśmy się w bezpiecznej odległości od wroga.

Cygielski trafił też do Gwardii Narodowej Illinois; co miesiąc brał udział w szkoleniach w latach 1992-1995. Jako żołnierz gwardii podjął naukę w Columbia College Chicago, gdzie ukończył wydział fotografii prasowej. Następnie przez kilka lat mieszkał z rodziną w Polsce, a po powrocie do USA ukończył architekturę na University of Illinois at Chicago. – Wojsko pokryło tylko niewielką część kosztów mojej nauki. Resztę musiałem sam zorganizować. Zaciągnąłem pożyczki i dostałem różne stypendia. Obecnie pracuję dla dużej firmy architektonicznej w Chicago – opowiada.

Nasz rozmówca nie żałuje, że był w wojsku, ale jego zdaniem, młodzi ludzie, którzy teraz myślą o służbie, powinni przeanalizować, czy rzeczywiście jest to coś, co chcieliby robić. – Niech dobrze się zastanowią, czy rzeczywiście w tej chwili amerykańskie wojsko pełni pozytywną rolę na świecie. Bo ja obecnie nie jestem tego pewien. Myślę, że gdy byłem w wojsku, to było trochę inaczej.

Piotr Motolko

Gdyby ponownie stanął przed wyborem wstąpienia do wojska, zrobiłby to bez wahania. Do USA przybył w wieku lat 3 i od dziecka chciał być żołnierzem; marzenia się spełniły, gdy wstąpił do wojska w 2004 roku. Po ukończeniu podstawowego szkolenia został przydzielony do 82. dywizji powietrzno-desantowej (komandosi) w Fort Bragg w Karolinie Północnej. W 2002 r. został wysłany do Afganistanu. – Naszym głównym zadaniem było patrolowanie rejonu i utrzymanie bezpieczeństwa podczas pierwszych w tym kraju wyborów, a także poszukiwanie tzw. wysokowartościowych celów (ang. High Value Targets, czyli HVTs). Z tej misji, choć była niebezpieczna, wszyscy powróciliśmy do domów cali i zdrowi – wspomina.

W latach 2006 – 2007 Motolko był w Iraku przez 15 miesięcy, gdzie jego oddział uczestniczył w różnych zadaniach, również bojowych. – Zapewnialiśmy ochronę rafineriom naftowym, szukaliśmy HVTs, braliśmy udział w patrolach.

Za męstwo podczas akcji bojowych otrzymał odznaczenie CIB Combat Infantry Badge.

Obecnie jest w rezerwie i pracuje dla prywatnej firmy obrony wykonującej zamówienia rządowe na całym świecie, m.in. w Iraku, Afganistanie, czy Jerozolimie. – To takie prywatne wojsko. Wkrótce znowu wyjeżdżam. Obowiązuje mnie tajemnica i nie mogę powiedzieć, gdzie będę i jak długo. Ciągłe wyjazdy przeszkadzają mi w ukończeniu studiów, a bliski jestem bardzo licencjatu, mam już odpowiednią liczbę zaliczeń. W Dniu Weterana już mnie w USA nie będzie – dodaje.

Błażej Bociąga

Pracuje dla Miejskiego Departamentu Lotnictwa Cywilnego w Chicago. Do USA przyjechał, gdy miał 13 lat. W latach 2002-2007 służył w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych. Jako specjalista służb ochrony został wysłany do Iraku. Po powrocie do Chicago w 2007 r. przez dwa lata studiował. Jednak zatęsknił za mundurem i w 2010 r. wstąpił do Gwardii Narodowej USA, wraz z nią został wysłany do Afganistanu. – W lotnictwie bardziej chodziło o logistykę. W Iraku znajdowaliśmy się w bazie przez cały czas. Byłem w policji wojskowej. Głównie patrolowaliśmy okolicę. Codziennie słychać było walące moździerze, ale z czasem przyzwyczailiśmy się do tego. Z Afganistanu pamiętam piękne górzyste krajobrazy. Była to spokojna baza pod nadzorem niemieckim. Było też sporo żołnierzy amerykańskich. Byliśmy oddelegowani do operacji specjalnych, do ochrony i zabezpieczenia rejonu obozu. Na ogół było spokojnie, nigdy nas nie zaatakowano, czego nie można powiedzieć o innych bazach w tym rejonie – wspomina.

Młodym ludziom, którzy chcą zostać żołnierzami Bociąga mówi: – Nigdy nic nie będzie ważniejszego w waszym życiu, niż to, czego doświadczycie w wojsku. Prawdą jest, że służba dla kraju jest najwyższym honorem. I prawdą jest, że podczas służby powstają najbliższe więzi i najlepsze przyjaźnie. Czuję się dumny, że nosiłem mundur. Gdybym miał to jeszcze raz zrobić, to bym zrobił.

Alicja Otap

[email protected]

Zdjęcia pochodzą z archiwum bohaterów


Uwaga! Zbieramy na protezę dla Darka

Nasz młody rodak, Darek Wiater po odbyciu trzyletniej służby wojskowej w amerykańskich siłach powietrzno-desantowych szczęśliwie powrócił do rodzinnego Chicago, aby tutaj podjąć pracę z myślą o założeniu rodziny. Niestety, 4 czerwca został potrącony przez samochód. Stracił prawą nogę. Konieczny jest zakup protezy. Na ten cel grupa znajomych i przyjaciół organizuje imprezę charytatywną. Odbędzie się ona 17 listopada w Hawthorne Race Course przy 3501 S. Larmie w Cicero od godziny 5 po południu do 10 wieczorem. W cenie biletu 40 dolarów od osoby wliczony jest obiad i napoje alkoholowe. Bilety można kupować na stronie: www.dareksday lub przy wejściu. Organizatorzy serdecznie dziękują za wsparcie i zapraszają wszystkich do udziału w organizowanej 17 listopada imprezie charytatywnej dla Darka. (Inf. wł.)

REKLAMA

2091261261 views

REKLAMA

2091261560 views

REKLAMA

2093058019 views

REKLAMA

2091261841 views

REKLAMA

2091261987 views

REKLAMA

2091262131 views