0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPoloniaMiędzy nami sąsiadami. Polak pobity w Addison

Między nami sąsiadami. Polak pobity w Addison

-

Podjazd, na którym doszło do pobicia fot.Joanna Marszałek
Podjazd, na którym doszło do pobicia fot.Joanna Marszałek

Sąsiedzka sprzeczka w podchicagowskim Addison zakończyła się pobiciem naszego rodaka. Mężczyzna wylądował w szpitalu. Sprawca – Afroamerykanin nie został aresztowany, a poszkodowani Polacy twierdzą, że za opieszałością policji stoi obawa przed posądzeniem o rasizm. Ze względu na możliwość podjęcia kroków prawnych nasi rozmówcy poprosili o nieujawnianie ich tożsamości.

Było słoneczne niedzielne popołudnie, 11 września. Polonijna rodzina wróciła właśnie z weekendowego wyjazdu. Kiedy nasi rodacy podjechali pod swój dom w podchicagowskim Addison, na ich podjeździe bawiły się dzieci sąsiadów, afroamerykańskiej rodziny, która mieszka w sąsiednim budynku od trzech lat. Kiedy dzieci sąsiadów podeszły do ich latorośli, Polka zawołała syna i powiedziała, żeby nie bawił się z dziećmi sąsiadów. – Nie chcemy, żeby nasze dzieci zadawały się z nimi, bo podejrzewamy, że ich rodzice i starszy brat handlują narkotykami. Kilka tygodni temu te dzieciaki chodziły po okolicznych domach i dzwoniły do drzwi. Kiedy sąsiadka zwróciła im uwagę, groziły jej kijem do bejsbola. Nie chcemy, żeby takie łobuzy miały zły wpływ na nasze dzieciaki – mówi ojciec rodziny.

REKLAMA

Kiedy zapytana przez córkę sąsiadów Polka powiedziała, że nie życzy sobie, aby dzieci wspólnie się bawiły, czarnoskóra 11-latka zaczęła awanturować się i krzyczeć. Kobieta zwróciła jej uwagę, żeby zmieniła ton i odnosiła się do niej z szacunkiem należnym osobie dorosłej. Wtedy ojciec rodziny poprosił dzieci sąsiadów, żeby sobie poszły; wywiązała się pyskówka.

Dziesięć minut później do drzwi Polaków zadzwoniła starsza córka sąsiadów. – Wyszedłem do niej na podwórko i poprosiłem, żeby opuściła mój teren, ale nie skutkowało, coraz głośniej wyrażała swoje pretensje. W pewnym momencie puściły mi nerwy i w zdecydowany sposób kazałem jej się zamknąć i wynosić, przyznaję, że użyłem wulgarnego słowa na literę f. Ale nie padło żadne rasistowskie sformułowanie ani słowo – opowiada nasz rodak. Dziewczyna postraszyła mężczyznę swoimi rodzicami i poszła, a Polacy zadzwonili na policję, która, ich zdaniem, zignorowała zgłoszenie.

Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie.

Na podjeździe pojawili się sąsiedzi wraz z najstarszym synem, w wieku ok. 17 lat. Czarnoskóry sąsiad, ok. 40-letni ojciec rodziny nie przebierał w słowach, przeklinał, był bardzo agresywny. Zaczął popychać Polaka, a jego żona  zachowywała się agresywnie w stosunku do naszej rodaczki. – Szła na mnie, krzyczała i machała rękami przed moją twarzą – mówi nam Polka. Jej mąż chciał ją obronić, wszedł pomiędzy nią a napastników, starał się odepchnąć agresorów. W tym momencie został uderzony w twarz. Stracił na chwilę przytomność. – Kiedy się ocknąłem, on stał nade mną i zamierzał się doniczką. Rzucił mierząc w twarz, ledwie zdołałem zasłonić się ręką.

Wszystko działo się na oczach czwórki dzieci agresywnych Afroamerykanów.

Na podwórku pojawili się sąsiedzi, którzy byli świadkami zdarzenia. Zadzwonili na policję i po karetkę, bo Polak, upadając, uderzył tyłem głowy o ceglany róg domu i źle się czuł, a rozbita głowa mocno krwawiła.

Policja, która pojawiła się na miejscu zdarzenia, potraktowała naszego rodaka jak winnego zajścia. Przeszukali go, pytali o broń, którą trzyma zamkniętą w sejfie. Funkcjonariusze przesłuchali także czarnoskórych sąsiadów, którzy podali swoją wersję wydarzeń. Z relacji przekazanej nam przez poszkodowanych Polaków wynika, że policjanci zachowywali się w stosunku do nich w chamski sposób, byli aroganccy. Na sugestię, że może należałoby przesłuchać świadków zdarzenia, odpowiedzieli, że to bezcelowe, ponieważ świadkowie są znajomymi Polaków i będą zaznawać na ich korzyść.

Pogotowie zabrało naszego rodaka do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili rany głowy, pękniętą szczękę i obrażenia ręki powstałe na skutek uderzenia doniczką. Pielęgniarka złożyła raport na policję i w niedzielę ok. godz. 22 policjanci złożyli poszkodowanemu wizytę w szpitalu. Sfotografowali obrażenia i poszli.

Pobity Polak wrócił do domu z poczuciem bezsilności. – Boję się o bezpieczeństwo mojej rodziny. Zainstalowałem w domu alarm, na samochodach też, chcę zainstalować kamery monitoringu. Sąsiad za każdym razem, kiedy mnie widzi, śmieje mi się w twarz – mówi. Nasi rodacy, którzy mieszkają w szeregowcu od dziewięciu lat, nie chcą wyprowadzać się ze swojego domu, ale twierdzą, że są na to przygotowani, jeśli nie będą mieli innego wyjścia. – Chcę sprawiedliwości, bo jestem pewien, że gdybym to ja uderzył sąsiada, już bym siedział. Złożyłem zawiadomienie o pobiciu na posterunku w Addison i w biurze szeryfa powiatu DuPage – mówi. Teraz polonijna rodzina czeka na raport, na którego sporządzenie policja ma pięć dni roboczych.

O komentarz zwróciliśmy się do departamentu policji w Addison. W czwartek, 15 września sporządzanie raportu wciąż trwało. Policjant, który interweniował, Jake Peterson, 15 września miał dzień wolny i był nieuchwytny, a zdaniem oficera dyżurnego jest on jedyną osobą, która może udzielić wyjaśnień w tej sprawie i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego sprawca pobicia nie został aresztowany. Mimo kilku prób nie udało nam się skontaktować z oficerem Petersonem.

Pod domem afroamerykańskiej rodziny zastaliśmy nastolatka, który był świadkiem, jak ojciec pobił sąsiada Polaka. Zapytany o komentarz zniknął na chwilę w środku. Po chwili wyszedł i powiedział, że rodzina w całej sprawie nie ma nam nic do powiedzenia.

Grzegorz Dziedzic

(Współpraca Alicja Otap, Joanna Marszałek)

REKLAMA

2091201248 views

REKLAMA

2091201548 views

REKLAMA

2092998007 views

REKLAMA

2091201829 views

REKLAMA

2091201975 views

REKLAMA

2091202119 views