Dzisiejsze wydanie „Polonii in flagranti” zaczęliśmy góralską mądrością, a kończymy mocnym góralskim akcentem.
W niedzielę, nasi podhalańscy bracia w sile ponad 1000 urodziwych dziewek i paradnych harnasi przybyli na polanę w Lemont pod Chicago, by wspólnie z mniej liczną reprezentacją ceprów świętować 10. jubileusz wielkiego góralskiego pikniku. „Zbójnicko Watra”, bo tak od 10 lat ów piknik się zowie, obfitowała w wiele atrakcji, począwszy od występów zespołów folklorystycznych, przez zabawy dla dzieci i dorosłych, na bogatej loterii fantowej kończąc. A można w niej było wylosować całą masę upominków z rowerami górskimi (jakże by inaczej!), telewizorem i skuterem na czele. Oczywiście nie zabrakło też smacznego jadła i „gorących” napitków. I byłoby super do końca, gdyby nie pogoda. Burza i deszcz wykluczyły wspólne ognisko, które od dekady było nieodłącznym elementem pikniku. W końcu watra znaczy po góralsku ognisko.
Organizatorem pikniku, jak co roku, był reprezentacyjny zespół Związku Podhalan Północnej Ameryki o wdzięcznej nazwie „Siumni”. Przy okazji dowiedzieliśmy się od kierowniczki zespołu Karoliny Walkosz-Strzelec, że siumny znaczy dzielny, gotowy na wszystko, czyli jak mawiają górale – do tańca i do różańca.
Zdjęcia:
Robert Wachowiak
[cincopa AwMAaMb-FR4K]