Ubóstwo w Stanach Zjednoczonych zmierza do poziomu niespotykanego od blisko półwiecza – mówi raport agencji Associated Press. W 2011 roku 47 milionów osób w USA żyło poniżej progu ubóstwa.
Z wywiadów, które agencja przeprowadziła z ekonomistami, naukowcami i pracownikami thinktanków wyłania się konsensus: oficjalna stopa ubóstwa za rok 2011 w USA będzie wyższa niż 15,1 procent. Wzrost wskaźnika tylko o 0,1 proc. w stosunku do roku 2010 oznacza osiągnięcie najwyższego poziomu od 1965 r. i takiego samego jak w 1983 r. Tymczasem prognozy mówią nawet o stopie ubóstwa rzędu 15,7 procent.
Najwyższy poziom ubóstwa odnotowano w 1959 r. (22,4 proc.), kiedy amerykański rząd rozpoczął prowadzenie statystyk na ten temat.
Według Associated Press ubóstwo osiąga rekordowe poziomy w wielu grupach społecznych. Dotyka bezrobotnych i osoby najuboższe, ale również rodziny żyjące na przedmieściach dużych aglomeracji. Kwestia ubóstwa jest o tyle istotna, że jesienią w USA odbędą się wybory prezydenckie.
Z analizy wynika, że w zeszłym roku ok. 47 milionów osób w USA żyło poniżej progu ubóstwa. To jeden na sześciu Amerykanów. Jak zwraca uwagę Associated Press ubóstwo jest ściśle powiązane z bezrobociem. Choć stopa bezrobocia spadła z 9,6 proc. w 2010 do 8,9 proc. w 2011 r. to odsetek osób pracujących niemal się nie zmienił. Oznacza to, że „wielu zniechęconych pracowników po prostu przestało szukać pracy” – czytamy. W tym czasie wzrosła również liczba wydawanych bonów żywieniowych.
Czytaj także: Starość w USA: życie na granicy ubóstwa
Z analizy AP wynika również, że odsetek „najbiedniejszych z biednych”, czyli osób zarabiających poniżej 50 proc. progu ubóstwa pozostanie w pobliżu rekordowego poziomu 6,7 proc.
W 2010 r. granica ubóstwa w USA wyniosła według rządowych wyliczeń 22 314 dol.przychodu rocznie dla czteroosobowej rodziny i 11 139 dol. w przypadku gospodarstwa jednoosobowego.
Pewne zastrzeżenia może jednak budzić metodologia wyliczania progu ubóstwa. Gdyby uwzględnić wartość bonów żywieniowych i ulg podatkowych liczba ubogich Amerykanów w 2010 r. zmniejszyłaby się o 9 mln. ludzi. Cytowany przez agencję Robert Rector z Heritage Foundation obawia się, że rosnące wskaźniki ubóstwa mogą posłużyć za usprawiedliwienie dodatkowych wydatków na biednych, podczas gdy w rzeczywistości wielu z nich żyje w przyzwoitych domach, jeździ samochodami i posiada szerokoekranowe telewizory.
„Zagadnienie nie dotyczy tylko środków publicznych. Istnieją naprawdę głębokie problemy gospodarcze” – uważa z kolei Peter Edelman, szef Georgetown Center on Poverty, Inequality and Public Policy. Wśród nich wymienia nie tylko ostatni kryzys. Zwraca uwagę na długoterminowe zmiany w gospodarce, takie jak globalizację, automatyzację, outsourcing i imigrację. W USA spadła również średnia płac.
„Jestem daleki od stwierdzenia, że znaleźliśmy się w tym samym miejscu co w latach 60. Programy, które wprowadziliśmy robią dużą różnicę. Problemem jest zalew niskoopłacanych stanowisk, które ciągną nas w dół. A problem płac nie zniknie w najbliższym czasie” – powiedział Edelman.
in