Ciasnota umysłowa się rozszerza! – naigrywał się kiedyś Stanisław Jerzy Lec. Żeby tylko dało się ten ironiczny paradoks zbyć uśmiechem. Nic z tego. Witamy w USA, kraju, w którym 38 procent społeczeństwa oblałoby egzamin na obywatelstwo Stanów Zjednoczonych…
Tygodnik “Newsweek” zwrócił się do grupy obywateli USA, liczącej tysiąc osób, o rozwiązanie egzaminu na obywatelstwo Stanów Zjednoczonych. Blisko 40 procent nie uzyskało pozytywnego wyniku. Co więcej, okazało się, że 29 procent badanych nie jest w stanie podać nazwiska wiceprezydenta; 61 proc. nie ma pojęcia, że wybiera senatorów na kadencję trwającą 6 lat; 73 proc. nie potrafi powiedzieć dlaczego USA prowadziło zimną wojnę; zatrważające 70 procent nie wie, że najwyższym prawem w USA jest Konstytucja, a 43 procent Amerykanów nie potrafi podać nazwy pierwszych dziesięciu poprawek do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, gwarantujących podstawowe swobody obywatelskie. Ponadto 6 procent rozwiązujących test nie umiało nawet wskazać daty Dnia Niepodległości… I tak dalej. I tak dalej…
Publicysta „Newsweeka” Andrew Romano twierdzi, że braki Amerykanów w wiedzy obywatelskiej nie są niczym nowym. Mieszkańcy USA zawsze mieli problemy ze zrozumieniem zasad funkcjonowania państwa, a nieodróżnianie senatorów od kongresmanów jest na porządku dziennym.
Eksperci próbują wyjaśniać, że to właśnie złożony system polityczny sprawia, że mieszkańcy USA nie nadążają. Mało tego, nie pomaga ogromna przepaść w dochodach między najbogatszymi i przeciętnymi obywatelami (400 najbogatszych gospodarstw w USA zarabia więcej niż 60 procent (!) gospodarstw znajdujących się powyżej dolnej granicy dochodów), czyli w praktyce brak dostępu najbiedniejszych do edukacji i ogromna liczba imigrantów nie znających nawet angielskiego.
Problem w tym, kontynuuje Romano, że świat staje się coraz bardziej nieprzychylny ignorantom. Ameryka zawsze dbała tylko o siebie, ale teraz czasy się zmieniły i bez szerszej wiedzy nie można przeć do przodu. Zmiany na rynku chińskim, indyjskim czy japońskim odbijają się echem na rynku w USA. I odwrotnie. Wszelkie pozostałości po idei izolacjonizmu Ameryka musi odrzucić.
I tutaj też eksperci potrafią wskazać winnych – problem tkwi w mediach! Ameryka zbyt silnie polega na mediach „populistycznych”, na czym tracą publiczne środki przekazu, poświęcające więcej uwagi sprawom krajowym i wiadomościom ze świata.
Najsmutniejszy wydaje się jednak wniosek, że to zdecentralizowany system edukacji i zbyt duża ilość programów nauczania hamuje wzrost kultury obywatelskiej. A gdzie w tym wszystkim nauka odpowiedzialności za siebie, za jednostkę – kluczowy element amerykańskiego wychowania?
Niech nie dziwią później wyniki sondaży, na przykład badania World Public Opinion z 2010 roku, kiedy Amerykanie chcieli redukować deficyt budżetowy ograniczając wydatki na pomoc zagraniczną, która – w ich mniemaniu – pokrywała 27 proc. państwowego budżetu. W rzeczywistości odsetek ten wynosił poniżej 1 proc.
Czasem nawet trudno mówić o ograniczonej wiedzy obywatelskiej. Prościej mówić o rażącym jej braku. W sondażu z 2009 roku Europejczycy lepiej poradzili sobie z identyfikacją talibów niż mieszkańcy USA, które (inna sprawa czy zgodnie z wolą swoich obywateli czy nie) w momencie przeprowadzania badania były zaangażowane militarnie w Afganistanie od 8 lat!
Tym trudniej uwierzyć, że kraj otwarty (przynajmniej jeszcze do niedawna) na tak wiele kultur pozostaje tak daleko w tyle.
Ojcowie Założyciele muszą przewracać się w grobie. Po co w ogóle walczyć o wolność i prawa skoro się z nich nie korzysta? A jak nie dla siebie, to (tak dla odmiany) wykażmy się altruizmem. Bo jak tu nie zgodzić się (po raz kolejny) z Lecem: Bezmyślność zabija. Innych.
Anna Samoń
Sprawdź czy Ty zdał(a)byś egzamin na obywatelstwo USA