0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaNa bieżącoTerroryści są wśród nas

Terroryści są wśród nas

-

Zamachów z 11 września 2001 r. dokonali w większości arabscy terroryści przebywający w USA jako aktualni studenci, albo już z wygaśniętymi wizami. Teraz Ameryka może zostać zaatakowana przez własnych obywateli albo przez ludzi, którzy znają Zachód o niebo lepiej niż porywacze samolotów sprzed 13 lat.

Terroryści z amerykańskim paszportem

REKLAMA

Zagrożenie to musi wywoływać zrozumiały niepokój. Do USA wjeżdżają osoby związane z Państwem Islamskim, które mają amerykański paszport lub jako Europejczycy – w ramach ruchu bezwizowego. Część z nich może się też przedostać do Ameryki, tak jak miliony imigrantów z Ameryki Łacińskiej, przechodząc nielegalnie południową granicę.

Mimo uspokajających zapewnień rządu od 2001 roku nigdy niebezpieczeństwo zamachów w USA i w Europie Zachodniej nie było takie duże jak obecnie. Następczyni Al Kaidy – Al Nusra to doskonale wyszkolona i przygotowana do działań terrorystycznych grupa zagorzałych islamistów. Podobnie jest także z inną elitarną formacją – Chorasam.

Stany Zjednoczone znów przegrywają tu wojnę propagandową, która toczy się w cieniu doniesień zachodnich mediów o niszczeniu kolejnych pozycji ISIS. Miliony ludzi żyjących w krajach muzułmańskich nabierają przekonania, że obecna ofensywa powietrzna w Syrii i Iraku jest atakiem na cały islam, a nie tylko na grupę fanatyków usiłujących założyć kalifat z czasów pierwszej wielkiej ekspansji muzułmanów. Al Kaida sprzed 13 lat nie przedstawiała swoim członkom takich utopijnych, ale jednocześnie atrakcyjnych wizji. Sprzyjają temu doniesienia o nieuchronnych skutkach ubocznych prowadzonej kampanii – ofiarach wśród ludności cywilnej. W krajach arabskich, gdzie bezrobocie wśród mężczyzn sięga kilkudziesięciu procent lub w muzułmańskich gettach w Europie nie zabraknie więc zdesperowanych ludzi, chcących umrzeć za wiarę Proroka. Do tego dochodzą rodzimi fanatycy, często konwertyci, którzy pojechali na Bliski Wschód, aby tam prowadzić swój dżihad. Często wracają oni do USA jako utajnieni bojownicy. Ich uruchomienie na rozkaz i skierowanie do akcji, jest już tylko kwestią czasu.

Walki w mieście Kobane w Syrii pomiędzy Kurdami i Państwem Islamskim, na granicy z Turcją fot.Tolga Bozoglu/EPA
Walki w mieście Kobane w Syrii pomiędzy Kurdami i Państwem Islamskim, na granicy z Turcją fot.Tolga Bozoglu/EPA

FBI ostrzega

Dyrektor Federalnego Biura Śledczego (FBI) James Comey przyznał w wywiadzie dla telewizji Fox, że amerykańskie służby wiedzą o co najmniej kilkunastu Amerykanach walczących obecnie w Syrii po stronie ekstremistów i o około setce ludzi, która wróciła do USA. Zastrzegł jednak od razu, że może ich być dużo więcej. Część z nich może być wykorzystana do przeprowadzenia ataków na terytorium USA. “Chorasam ciągle funkcjonuje i być może planuje atak na Stany Zjednoczone w najbliższym czasie – ostrzega szef FBI – nie mogę powiedzieć, czy chodzi o trzy tygodnie, czy o trzy miesiące. Ale są to bardzo groźni ludzie nastawieni na destrukcję. Dlatego staramy się działać tak, jakby to miało się zdarzyć już jutro” – mówił Comey

Szef FBI obiecywał też w Fox News, że amerykańskie służby zrobią wszystko, aby monitorować te grupy. Zastrzegł jednak, że obywatele USA mają prawo do swobodnego wjazdu lub opuszczania Stanów Zjednoczonych. To samo powtarzał w programie CBS “60 Minutes”, któremu udzielił pierwszego dłuższego wywiadu od czasu objęcia we wrześniu ubiegłego roku kierownictwa w tej federalnej agencji. “Każdy Amerykanin, któremu nie unieważniono paszportu ma prawo wrócić. Ale ktoś, kto walczył (po stronie Państwa Islamskiego – przyp. red.) znajdzie się pod naszą uważną obserwacją” – mówił.

Zapewniał przy tym, że Ameryce zagraża teraz dużo mniejsze niebezpieczeństwo niż w czasach, gdy Al-Kaida znajdowała się u szczytu potęgi, ze względu na dużą lepszą organizację służb wywiadowczych. “Nasze granice są lepiej zabezpieczone. Współpracujemy z naszymi partnerami za granicą. Co najważniejsze – potrafimy łączyć fakty. Zmiany jakie zaszły po 9/11 są uderzające” – mówił w telewizji Fox.

Tureckie czołgi na granicy z Syrią, w pobliżu walk o Kobane fot.Tolga Bozoglu/EPA
Tureckie czołgi na granicy z Syrią, w pobliżu walk o Kobane fot.Tolga Bozoglu/EPA

Wielu chętnych, by zabijać
Nie wszyscy jednak podzielają ten optymizm. Może służby federalne wiedzą więcej, ale potencjalni terroryści są też lepiej wtopieni w społeczeństwo. Poza tym, jeśli wierzyć republikańskiemu kongresmanowi z Kalifornii Duncanowi Hunterowi, bojownicy Państwa Islamskiego dokonują prób przekroczenia granicy w Teksasie. Służby graniczne miały już podobno w ten sposób złapać 10 osób podejrzanych o działalność terrorystyczną. Administracja Obamy stanowczo zdementowała tę wiadomość, ale Hunter twierdzi, że ma pewne źródła w służbach granicznych.
Co więcej, pod koniec września, inny amerykański kongresman utrzymywał, że służby specjalne mają na oku 40 walczących wcześniej w Syrii po stronie islamistów Amerykanów, którzy wrócili do USA.

Także inne dane wywiadowcze potwierdzają, że wielu islamistów przeszkolonych w Syrii i Iraku wróciło lub wraca do Europy lub do USA. Część z nich przenika jako uchodźcy z krajów arabskich, których Unia Europejska przyjmuje w odruchu humanitarnej solidarności. Chętnych do przeprowadzenia zamachów więc nie zabraknie. W Europie mówi się o około 500 ekstremistach z paszportami brytyjskimi i 400 z niemieckimi. A są jeszcze przecież Francja, Włochy i Hiszpania, gdzie terrorystyczne komórki są świetnie zakonspirowane. Obywatele tych wszystkich krajów mogą swobodnie wjechać do USA bez wiz.

Jeden z Kurdów obserwujących wydarzenia na granicy turecko-syryjskiej  fot.Tolga Bozoglu/EPA
Jeden z Kurdów obserwujących wydarzenia na granicy turecko-syryjskiej fot.Tolga Bozoglu/EPA

Pytanie „kiedy” a nie „czy”?

Czy można więc wierzyć zapewnieniom Comeya? Prezydent Barack Obama zaczął zasypywać dziennikarzy komunikatami na temat omawianej w Białym Domu strategii walki z Państwem Islamskim i innymi ekstremistycznymi ugrupowaniami. Nie zmieni to jednak faktu, że przez pierwsze sześć lat swojej prezydentury Obama rzadko pojawiał się na briefingach swoich służb wywiadowczych, ograniczając się (jeśli w ogóle) do czytania krótkich streszczeń. Ceną za te lekceważenie jest nie tylko obecna ofensywa islamistów, zagrażająca najbardziej zapalnemu regionowi świata. Ceną jest także rosnący niepokój przed atakami na terytorium USA, który wszyscy zaczęliśmy odczuwać. Bo to jest właśnie istotą terroru – nikt nie zna ani miejsca, ani dnia, ani godziny planowanego zamachu. Już zaczęliśmy się bać. I to jest właśnie pierwsze zwycięstwo islamskiego terroryzmu.

Jolanta Telega

[email protected]

Zdjęcie główne: fot.Mohammed Saber/EPA

REKLAMA

2091336173 views

REKLAMA

2091336472 views

REKLAMA

2093132931 views

REKLAMA

2091336753 views

REKLAMA

2091336899 views

REKLAMA

2091337043 views