REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i Rozrywka“Panie Boże dopomóż wszystkim dzieciom na ulicy”

“Panie Boże dopomóż wszystkim dzieciom na ulicy”

-

– W ostatnich dniach zarówno w chicagowskim Teatrze Chopina, jak i galerii Society for the Arts, odbyły się pokazy „Dzieci z Leningradzkiego”, 33-minutowego dokumentu przedstawiającego życie bezdomnych dzieci w Moskwie. Jak w 2004 roku zareagowałaś na nominację filmu do Oscara?

Tamtej nocy miałam różne sny, gdzie film był na liście 10 nominowanych lub z niej znikał. O 6 rano obudził mnie sms z gratulacjami od Tomka Bagińskiego, twórcy Katedry, już wprawionego w oczekiwaniu na nominacje.

Następnie były setki telefonów i sms-ów z gratulacjami od rodziny, znajomych, rosnąca euforia. To bardzo fajny czas, pełen życzliwości, ciepła, kiedy rosną skrzydła, no bo nic tak nie cieszy jak widzieć, że inni się cieszą.

– Nie ukończyłaś aktorstwa we Wrocławiu, potem był wyjazd do Rosji, której kultura jest ci bliska, tam odkryłaś dzieci bezdomne i powstał film jeszcze przed studiami operatorskimi w Moskwie. „Nie matura lecz chęć szczera…”? – jak żartował ostatnio Zygmunt Dyrkacz.

Najpierw robiłam fotografie dzieci i rozkręcaliśmy akcję charytatywną. Potem kupiłam kamerę i szybko zorientowaliśmy się, że mamy bardzo dobry materiał – film już jako ‘working process’ zaczął zdobywać nagrody. Studia operatorskie pod kierunkiem wybitnego Władima Jusowa (operatora filmów Tarkowskiego m.in. „Solaris”) miały mi pomóc w niezależnej produkcji. Przy wykończeniu filmu potrzebowaliśmy jednak pomocy profesjonalnego studia i wtedy dosłownie przedziurawiłam buty szukając jej na Manhattanie. Pomogło nam amerykańskie HBO.

– Czyli w efekcie pracy charytatywnej powstał dokument zbierający nagrody na całym świecie?
Tak, jest cała lista nagród, jakie zebraliśmy na festiwalach filmowych, m.in. nominacja do Emmy, za montaż, najważniejsze wyróżnienie dla dokumentalistów.
Najświeższe to trzy nagrody z festiwalu w Fargo, AZ. Jestem zapraszana przez Organizację Praw Człowieka, ostatnio na duże sympozjum katolickie do Meksyku, czy do RPA. Dzieje się tak, gdyż film przedstawia problem globalny a nie tylko rosyjski.

– Czy rosyjska nagroda Spiżowego Serca zrekompensowała brak zainteresowania filmem tamtejszej publicznej telewizji?
Film jest niewymiarowy, więc odmowa pokazu nie musi pochodzić z przyczyn politycznych. Były zaś pokazywane fragmenty i reportaże na ten temat w różnych stacjach TV, więc nie mogę powiedzieć, że Rosja nie pokazała filmu.

– Stałaś się tam ponoć rozpoznawalna publicznie, zatem nie spotkałaś się z represjami na temat tego co robiłaś?
Jeżeli zdarzyło się jakieś zniszczenie materiału czy zatrzymanie, to była to czyjaś indywidualna reakcja, nie zaś zorganizowana akcja przeciwko nam. Prezydent Putin w 2002 roku zaadresował problem i od tej pory zostało dużo zrobione dla dzieci bezdomnych w Rosji.

– Dokument przedstawia życie dzieci, które uciekają z domów patologicznych i przemieniają się w ocaleńców, małych dorosąych, kombinujących, pijących, wąchajcych klej, uprawiających sex za pieniądze. Po co pokazywać tę traumatyczną rzeczywistość?
Bo to nie jest normalne, żeby dzieci żyły i umierały na ulicy. No i chcieliśmy się przełamać przez stereotyp widzenia ludzi bezdomnych jako brudne, niewyedukowane istoty. Film pokazał ich talenty, piękno, aktywność, poczucie humoru, inteligencję, kreatywność. Straszne jest to, w jakich warunkach dzieci żyją, są wykorzystywane przez psychopatów. Straszne potrafią być też same dzieci …Ale agresja, uzależnienia to tylko część prawdy o nich. One mają swoje życie wewnętrzne, są bardzo fajne, dają się lubić.

– Zawiazałaś z nimi bliskie relacje…
Tak, bo te dzieci potrafią nie tylko brać, ale też oddać. Napisały np. list, gdy byłam chora, umieją się zachować, mieć gest. Kiedyś policjant chciał mnie wylegitymować, gdy robiłam zdjęcia. Setka dzieci otoczyła mnie murem, aż ten zaczął się śmiać i fotografować z dziećmi, rozbroiły go.

– Słyszę, że pamiętasz o urodzinach niektórych z dzieci. Czy byłaś taką zastępczą matką?
Nigdy nie pretendowałam do roli matki, to było zawsze jasno określone. Część z nich ma wciąż matki …Oczywiście tam są emocje, uczucia, one widzą, że ci zależy, ale też, że relacja jest przejściowa i opiera się na pomocy.

– A jak radzą sobie na ulicy ci najmłodsi, 4-, 5-latki?
Maluchy sa przeważnie z rodzicami na ulicy. Matki są zapite i dziecko coraz bardziej się oddala. W wieku 7, 8 lat oddzielają się od matek, tworząc odpowiedzialność za samego siebie.

– Jak radziłaś sobie w czasie kręcenia filmu patrząc na dzieci wąchające klej? Wiem też, ze przeżyłaś śmierć kilkorga z nich…
Musisz mieć poczucie tego, po co to robisz. Jeśli wierzysz, tak jak lekarz, że działasz, aby komuś pomóc, mało jest wtedy czasu, by myśleć o sobie. Filmowanie w kostnicy dziewczynki, którą znałaś, jest strasznym doświadczeniem, do tej pory jak oglądam zdjęcia, to płaczę. Ale następnego dnia idziesz do pracy, bo wiesz, że jesteś potrzebny.

– Oglądając ‘Dzieci z Leningradzkiego’ odnosi się wrażenie, że dzieci same w jakimś stopniu wybierają tę drogę. Czy to możliwe?
Do jakiegoś stopnia wybierają, ale przeżyły taki koszmar, że ja je rozumiem. Lepsza jest dla nich ulica, niż wspomnienia z domów.

– A jak udaje się niektórym odbić od dna?
Jest cała grupa dzieci, które udało nam się wyciągnąć z ulicy. Jeden chłopak z Tadżykistanu, który dał się zmotywować, aby coś ze sobą zrobić, mieszkał u nas przez długi czas.Udowodniliśmy jego tożsamość po śmierci rodziców, dostał się do dobrego domu dziecka.W tej chwili ma 19 lat, wyuczone dwa zawody, oczekuje na mieszkanie od rządu przysługujące sierotom; już mamy dla niego meble…

– Zatem bezdomne dzieci mają szansę na ufność, normalność?
Dopóki nie ma się im nic do zaoferowania, dzieci są cyniczne; nie czują, że coś może się zmienić. Pewnego dnia przyjechała Amerykanka rosyjskiego pochodzenia, pomogła umieścić dwójkę z nich w domach dziecka, dała pieniądze na ich naukę. I nagle te same dzieci … – chłopiec powiedział, że zawsze chciał być kucharzem, a dziewczynka fryzjerką. Mam wiarę w to, że coś można zmienić.

– Twoja mama, gdy jeździłaś do Rosji, wołała: I powiedz tym dzieciom, żeby nie wąchały kleju!
To jest super, bo mam od niej wielkie wsparcie. Jest jednak trudno przekonać kogoś, kogo życie się rozsypuje, żeby coś zmienił. Im bardziej robi się to profesjonalnie, tym bardziej to działa, przykładem Monar. Powiedziałam kiedyś chłopcu, który siedział za kradzież, że przecież nie musi tego robić. Był zszokowany, że ktoś może o nim myśleć inaczej, że może znaleźć coś, co potrafi robić, zamiast gnić w więzieniu. To powolny proces dostrzegania, że można siebie odnaleźć, robić coś fascynującego.

– I nagrodą, choć bolesną, za wysiek w pracy charytatywnej, na pewno jest list chłopca z więzienia, który chory na AIDS reflektuje się przy końcu życia i dziękuje za spotkanie ciebie na swojej drodze…
Nie chodzi mi o podziękowanie. Ja się cieszę, że on wreszcie coś zrozumiał, choć jest mi przykro, że tak późno.Najbardziej raduje, jak komuś uda się stworzyć normalne życie.

– Dzieci umierają na ulicy a większość świata się temu przygląda?
Dzieci umierają, bo w tej chwili mają np. AIDS, ale historia pomocy się nie kończy. Nam udało się kilkoro dzieci wyprowadzić z ulicy przy współpracy z milicją. Część z nich poszła do więzień, część bierze ciężkie narkotyki. Kilka osób może zrobić troszeczkę, rządy mogą dużo więcej, ale wszędzie na świecie tej pomocy jest za mało. Budowanie trzeba prowadzić na wielu poziomach, w społeczeństwach, gdzie dużo się pije i nie bierze odpowiedzialności, trzeba wzmocnić wartości rodzinne.

– Czym się jeszcze zajmuje wasza moskiewska organizacja charytatywna – Aktywna Pomoc Dzieciom?
Moi znajomi Polacy i Rosjanie organizują żywność, kursy komputerowe, samoobrony, pomoc medyczną i inne. Organizację można znaleźć i zasilić poprzez internet, pod adresem www.activechildaid.org Wiem, że wciąż potrzebne jest duże wsparcie.

– I nigdy nie wątpiłaś, że taka praca u podstaw ma sens?
Kiedyś 12-letni chłopiec miał zakażenie i nie zgodził się na operację. Strasznie mnie to zdenerwowało, ale nie mogłam go zmusić do walki o życie. Ogarnęła mnie wątpliwość, po co ja się tym w ogóle zajmuję. Wtedy pożaliłam się bezdomnym dzieciom, a te naskoczyły na chłopaka.W końcu ten obiecał, że następnego dnia sam wróci do szpitala, i tak się stało.

– Czyli jest jakiś palec boży, czy siła wyższa, która jednak nad bezdomnymi czuwa?
Tak i mam materiały o tym, jak dzieci same się modlą, czytają Biblię, chodzą się ochrzcić do kościołów prawosławnych. I traktują to bardzo poważnie. Modlą się przed snem na kolankach – „Panie Boże zaopiekuj się wszystkimi dziećmi, które są na ulicy, żeby już nie musiały być na ulicy”…

– Dziękuję bardzo za rozmowę.
Tatiana Kotasińska

REKLAMA

2091190433 views

REKLAMA

2091190734 views

REKLAMA

2092987195 views

REKLAMA

2091191017 views

REKLAMA

2091191163 views

REKLAMA

2091191307 views