0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Melancholia

-

Melancholia to niemal magiczne słowo. Zwłaszcza w dzisiejszej dobie. Zaraz myślimy, och! rozkojarzenie, depresja, schizofrenia, a może jeszcze coś gorszego.

 

REKLAMA

Dzisiaj nie wypada być melancholikiem. Gdzie tamte czasy, gdy hrabianki mdlały na samo wspomnienie o boskim Adonisie, wypadało miewać migreny, a nawet omdlewać z miłości. Bycie melancholikiem było w dobrym tonie. Schizofrenia przez długie lata zwana była „chorobą królewską” i po dziś dzień wielu artystów zapada na tę chorobę „niebieskich ptaków”. Podobno nadwrażliwcy mają inny system nerwowy i inaczej postrzegają rzeczywistość. Na tę psychozę cierpieli sławni twórcy, między innymi: Vincent van Gogh, Edward Munch, August Strinberg, Nietzsche.

 

Smutek zawsze towarzyszył człowiekowi, czasem bywają też radosne smutki. A jakże. Wszystko zależy od psychiki. Obecnie coraz częściej zamiast słowa melancholia używamy pojęcia depresja, a to już sprawa poważniejsza. Och! depresja, łagodna, ostra, paranoiczno-maniakalna. Niesamowite. Jaka szkoda, taka wspaniała postać i cierpi na depresję.

 

Nie utożsamiajmy jednak depresji z chorobą psychiczną. To tylko chwilowe fiksacje mózgowe. Bywają depresje wieku młodzieńczego. A skąd się bierze ów smutek młodości? To hormony tańczą kankana w tym niezwykłym przestrojeniu biologicznym organizmu. Ten młodzieńczy bunt to specyficzna i „radosna” melancholia. Bywają depresje starcze, mają one przeróżne objawy, czasem nadgorliwości, czasem apatii i zniechęcenia. To „nieprzydatność” ludzi starych rodzi depresję, izoluje ich od otoczenia, a szkoda.

 

Nader odmienna jest depresja cywilizacyjna. Zadziwiające jest, jak mało nasze osiągnięcia cywilizacyjne wpłynęły na odczuwane przez nas szczęście i zadowo
lenie. Coraz częściej odczuwamy bezsens egzystencji. Mimo bogactwa i wygód, czujemy się smutni i osaczeni przez nicość. Życie nasze przypomina czasem zatłoczony pociąg, przeszkadzają nam nieznajomi pasażerowie, nie znamy ich, drażnią nas. Jesteśmy samotni w tłumie, nie potrafimy znaleźć z innymi wspólnoty duchowej. Może czasami nie chcemy? Wynika to zapewne z uwarunkowań kulturowych, a czasem z naszej zarozumiałości. Dlaczego ja akurat mam się kłaniać komuś? Niech się inni kłaniają mnie.

 

Nie mamy też dobrego modelu kultury i wzorców kulturowych. Nie potrafimy wchłonąć nadmiaru informacji, a otacza nas przecież jej gąszcz. Rodzi to frustracje i alienacje. Czasem musimy sięgać po medykamenty, by uciszyć nasze niepokoje. Globalizm swą nachalnością chce wszystkich ujednolicić. Podobno już szyją grube fufajki dla mężczyzn, a fabryki produkują taśmowo czerwone chustki dla kobiet. Będzie, częściowo już jest, kolorowo, biednie i jednakowo.

 

Jak historia się powtarza. Tak walczyliśmy z komunizmem, a teraz nowy system zniewala nas coraz bardziej. Potrafił bardzo sprytnie omotać nas komputerową pajęczyną. W tych nowych realiach stajemy się bezwolną, manipulowaną szarą masą, a przecież człowiek realizuje się w czynie, wtedy jest sobą. Realizacja siebie i własnych pomysłów daje człowiekowi zadowolenie, zepchnięcie zaś do roli niepotrzebnego robota rodzi poczucie nicości i frustracje. Nowa rzeczywistość nie pozwala na realizację własnych marzeń i planów. Świat coraz bardziej przypomina film science fiction niż rzeczywistość. Jesteśmy tylko konsumentami, a coraz mniej twórcami. Zdani tylko na siebie, odczuwamy coraz większą samotność i pustkę. Czekamy, czekamy, czekamy… ale na co? Na nową rewolucję, na wojnę, na trzęsienie ziemi, na zburzenie wszystkiego? Bez nadziei świat byłby koszmarem, ona umiera ostatnia. Otacza nas jednak bezsens i niewiara w lepsze jutro. Czujemy się samotni, nie mamy łączności z innymi ludźmi, z przyrodą. Izolacja, wymuszona czy samoistna, rodzi niepokoje i niepewności. Postrzegamy świat jako chaos. Czy zatem ten agnostycyzm i tumult XXI wieku zabije zupełnie naszą duszę? Skoro nie możemy realizować własnych pomysłów, przyjmujemy postawę konsumpcycjną, asekuracyjną.

 

A nasza samotność? Już od czasów starożytnych idzie za nami jak cień, nie opuszcza nas. Przybiera tylko wciąż inną postać. W języku greckim słowo „melancholon” oznacza obłąkanego. Już w mitach greckich portretowane są postacie obłąkanych herosów. Stany depresyjne pojawiają się w klasycznych dramatach greckich (Ajschylos, Eurypides). Homer w Iliadzie pisał o depresji.

 

Ja jednak wciąż uważam, że melancholia jest tylko specyficznym stanem psychicznym, no może tylko lekką depresją. Ciekaw jestem, jak po latach psychiatrzy określą naszą melancholię globalizmu. Może zwać się będzie „dementia globalica”.

 

Mam uniwersalne remedium na nasze łagodne smutki. Aktywność jest najlepszym lekarstwem.

 

Mniej melancholii w Nowym Roku 2012.

 

Janusz Kopeć

REKLAMA

2091326353 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091326652 views

REKLAMA

2093123111 views

REKLAMA

2091326933 views

REKLAMA

2091327079 views

REKLAMA

2091327223 views