Wydobycie ropy rośnie w USA w tak szybkim tempie, że Arabia Saudyjska może stracić niebawem pozycję największego producenta ropy na świecie. Zaskoczeni są nawet eksperci, a Citibank wieszczy erę Ameryki jako „nowego Bliskiego Wschodu”.
Wysokie ceny paliwa i nowe metody wiertnicze sprawiają, że USA są na dobrej drodze, by w tym roku zwiększyć produkcję o 7 procent do 10,9 mln baryłek dziennie. Produkcja wzrośnie czwarty rok z rzędu. (Wcześniej przez 20 lat spadła łącznie o 44 proc.)
Departament Energii prognozuje, że wydobycie ropy i biopaliw osiągnie w 2013 roku poziom 11,4 mln baryłek dziennie (w Arabii Saudyjskiej wynosi ono 11,6 mln baryłek). Citibank szacuje, że w 2020 wydobycie w USA może wzrosnąć nawet do 13-15 mln baryłek.
Zobacz: Najwięcej pracy w Dakocie Północnej
Ostatni raz USA były największym producentem ropy w 2002 roku, po tym jak Saudyjczycy gwałtownie zmniejszyli produkcję w wyniku niskich cen ropy po zamachu 11 września. Od tego czasu pozycją lidera wymieniały się Rosja i Arabia Saudyjska.
Jednak na razie wcale nie zapowiada się na znaczne redukcje importu ropy, której Amerykanie zużywają 18,7 mln baryłek dziennie – import może spaść o połowę dopiero za około 10 lat.
Przez kolejne kilka lat nie spadną też znacznie ceny paliwa, m.in. ze względu na duży popyt i niestabilną sytuację polityczna na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Niższe ceny mogłyby zniechęcić wydobywców, gdyż koszty eksploatacji złóż są w USA dużo wyższe niż np. w Arabii Saudyjskiej.
Tymczasem ze zwiększonego wydobycia korzystają stany takie jak Dakota Północna, Oklahoma, Wyoming, Montana i Teksas, w których bezrobocie nawet nie zbliża się do średniej krajowej. W Dakocie Północnej wynosi 3 proc. oraz 5,2 proc. w Oklahomie.
W przemyśle wydobywczym ropy i gazu zatrudnionych jest w USA 1,7 mln osób.
as
Czytaj też:
USA wracają do wydobycia pierwiastków krytycznych
