Sześć największych amerykańskich instytucji kredytowych potwierdziło: w lutym coraz więcej posiadaczy zaległych płatności na kartach kredytowych zaczęło je spłacać. Jednak w dalszym ciągu procent zadłużonych i spóźnionych z ratami jest wysoki i w czwartym kwartale 2010 roku sięgał 7,7 procenta.
Dla porównania, przed kryzysem, procent osób z nieuregulowanymi płatnościami na kartach kredytowych wahał się w granicach 3,82 proc. Najgorzej było we wrześniu 2009 roku, wówcza sięgnął 12,14 proc.
Bank of America, Chase, Citibank, American Express, Capital One i Discover – największe instytucje kredytowe zgadzają się co do tego, że od początku tego roku utrzymuje się dobra tendencja: ich klienci zaczęli płacić.
Według analityka Jeffa Hibbsa z Moody’s Investors Service oznacza to, że sytuacja wraca do czasów sprzed kryzysu. – W typowym roku klienci zazwyczaj wykorzystywali zwroty podatkowe do nadpłacenia zaległości na kartach płatniczych. Przed dwoma laty, kiedy wiosną odnotowaliśmy wzrost spóźnień w płatnościach zamiast jego spadku, wiedzieliśmy, że idą ciężkie czasy.
Jednak analityk przyznaje, że jest za wcześnie na optymizm. – Powody do zadowolenia będziemy mieli jeśli tendencja się utrzyma do końca roku – mówi Hibbs.
Instytucje kredytowe mają nadzieję, że najgorszy scenariusz już mają za sobą, czyli spóźnienia w otrzymywaniu miesięcznych rat od najsumienniejszych klientów, tych którzy płacili na czas. – Takie zjawisko zawsze jest symptomem tego, że coś złego dzieje się z gospodarką – tłumaczy Jeff Hibbs.
Jeśli dane najwięszych amerykańskicj instytucji kredytowych z dwóch pierwszych miesięcy 2011 potraktować jako wykładnik rynku pracy, a więc i stanu gospodarki, to można mieć nadzieję, że dźwiga się ona z kryzysu.
BW