0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaFelietonySondażowa pułapka - Ameryka pod lupą

Sondażowa pułapka – Ameryka pod lupą

-

W miarę jak zbliża się termin wyborów prezydenckich, zalewani jesteśmy codzienną dawką przeróżnych sondaży. Są one w taki czy inny sposób zgodne ze sobą i dają w miarę solidny obraz tego, co się obecnie dzieje. Trzeba jednak koniecznie zwrócić uwagę na fakt, że akurat w tym roku sondażowe badania mogą się okazać znacznie mniej dokładne niż zwykle. Wynika to z kilku ważnych czynników.

Po pierwsze, znaczna liczba nowych, młodych wyborców nie posiada stacjonarnych telefonów, a zatem ludzie ci niemal nigdy nie są o nic pytani przez agencje sondażowe. Gallup dzwoni wprawdzie również do posiadaczy telefonów komórkowych, ale tylko na zasadzie ograniczonego testu. Innymi słowy, nikt doładnie nie wie, jakie są nastroje wyborcze wśród znacznej grupy wyborców, z których wielu nigdy wcześniej nie głosowało.

REKLAMA

Po drugie, nadal trwa dyskusja na temat tzw. „efektu Bradleya”. Chodzi tu o wybory gubernatorskie w Kalifornii w 1982 roku, w których czarnoskóry kandydat Tom Bradley miał znaczną przewagę nad swoim białym konkurentem. Gdy jednak doszło do głosowania, okazało się, że sporo wyborców twierdziło wprawdzie, że będzie głosować na Bradleya, ale w zaciszu lokalu wyborczego podejmowane były masowo decyzje na korzyść białego kandydata. Innymi słowy, Bradley przegrał w wyniku skrytego rasizmu elektoratu. W związku z tym spekuluje się, że w tym roku możemy mieć do czynienia z podobnym efektem i że sondażowa przewaga Baracka Obamy jest albo całkowicie pozorna, albo mocno przesadzona. Niektórzy uważają, że efekt Bradleya we współczesnej Ameryce nie wchodzi już w rachubę, ale przekonać się można będzie o tym dopiero w wyborczy wieczór.

Istnieją też prognostyki, z których wynika, że możemy mieć również do czynienia z tzw. odwrotnym efektem Bradleya. Polegać to ma na tym, iż wielu białych wyborców może twierdzić, że nie będzie głosować na Obamę w obawie przed negatywną opinią ich bezpośredniego środowiska, ale gdy przyjdzie do głosowania, mimo wszystko wybiorą czarnoskórego kandydata. Są to jednak spekulacje, których realnej wartości nie sposób ocenić.

Po trzecie, wszystkie agencje sodażowe zgodnie twierdzą, że tylko połowa ludzi, którzy pytani są o poglądy polityczne, zgadza się odpowiedzieć. Nikt nie wie, kto się nie zgadza i dlaczego, a zatem wszystkie wyniki sondażów są do pewnego stopnia niekompletne. Podobnie jest w przypadku tzw. „exit polls”, czyli sondaży polegających na pytaniu ludzi wychodzących z lokali wyborczych o to, jak głosowali i dlaczego. Ponownie odpowiadać zgadza się tylko połowa, przy czym zwykle odpowiadają szczególni ci, którzy są bardziej entuzjastycznie nastawienie do swojego kandydata. A ponieważ entuzjazm taki zdradzają przede wszystkim zwolennicy Obamy, sondaże „wyjściowe” 4 listopada mogą wykazywać zaniżone wsparcie dla McCaina.

Wreszcie po czwarte, stastyka i historia amerykańskich wyborów prezydenckich sugeruje, że sondaże ogólnonarodowe są zwykle znacznie dokładniejsze od stanowych. Te ostatnie bywają całkowicie błędne, tak jak miało to miejsce w czasie tegorocznych prawyborów, gdy w stanie New Hampshire Obama miał rzekomo 20-procentową przewagę nad Hillary Clinton, ale ostatecznie z nią przegrał. Jest to bardzo ważne, bo – jak wiadomo – sondaże ogólnonarodowe mają tylko pośrednie znaczenie. Elektorski system wybierania prezydenta obdarza poszczególne stany ogromnym wpływem na ostateczny rezultat wyborów, a kandydat prowadzący zdecydowanie w sondażach ogólnonarodowych może przegrać w kilku kluczowych stanach i ponieść ostateczną porażkę. W pamiętnych wyborach w roku 2000 na Busha głosowało mniej Amerykanów niż na Gore’a, ale ten ostatni przegrał, bo nie uzyskał wymaganego minimum głosów elektorskich.

Powyższe rozważania nie oznaczają oczywiście, że przedwyborcze sondaże są z gruntu mylące lub fałszywe. Warto jednak pamiętać, iż wszelkie prognozowanie jest z natury rzeczy sprawą niezwykle skomplikowaną i nie można tego wszystkiego traktować z naukową ścisłością. Niemal wszystkie sieci telewizyjne w ostatnich dniach przed wyborami wpadają w sondażową pułapkę i żywią się wręcz papką codziennych procentów, serwowanych nieustannie przez kilkanastu różnych „sondażowców”. Jest to ciekawa zabawa w liczby, ale nigdy nie powinna być brana zbyt dosłownie. Pomyłki zawsze się zdarzają, a w tym roku możliwość ich wystąpienia jest szczególnie duża.
Andrzej Heyduk

REKLAMA

2091294009 views

REKLAMA

2091294312 views

REKLAMA

2093090775 views

REKLAMA

2091294599 views

REKLAMA

2091294744 views

REKLAMA

2091294888 views