0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaFelietonyMisja łóżkowa

Misja łóżkowa

-

Byłego prokuratora generalnego, Johna Ashcrofta, nigdy nie darzyłem specjalną sympatią, ale okazuje się, że w porównaniu do obecnego, Alberto Gonzalesa, był człowiekiem na tyle uczciwym, że ze zdrowym rozsądkiem nie rozstawał się nawet pod naciskiem Białego Domu.

W miarę jak obecna administracja osuwa się w objęcia swojego własnego braku kompetencji i zakulisowych manewrów, zaczynają być ujawniane coraz to nowe rewelacje. Jedną z najbardziej surrealistycznych i niepokojących jest opowieść człowieka, który na krótko zastąpił Ashcrofta, gdy ten przebywał w szpitalu. Przed senacką komisją zeznał on, iż pewnej nocy w pokoju szpitalnym Ashcrofta zjawili się dwaj wysłannicy Białego Domu – Andrew Card i Gonzales. Ich zadaniem było przekonanie ledwo przytomnego prokuratora generalnego, że powinien on wyrazić swoją zgodę na podsłuchiwanie niektórych rozmów telefonicznych bez nakazów sądowych. Ashcroft zdecydowanie odmówił i argumentował, że może się zgodzić wyłącznie na podsłuchy, które są w pełni legalne, sugerując w ten sposób wyraźnie, że plany aministracji uważa za coś co łamało obowiązujące prawo.

Jego sprzeciw nie miał żadnego praktycznego znaczenia, ponieważ technicznie rzecz biorąc Ashcroft był w tym czasie zawieszony w wykonywaniu swoich obowiązków. Jak dziś wiadomo, Biały Dom zignorował ten sprzeciw i zrobił swoje. Jednak sam fakt zorganizowania tej tajnej, nocnej misji do chorego człowieka przypomina nieco wyczyny administracji Nixona w obliczu afery Watergate. Podobieństwa te nasuwały się nawet republikańskiemu senatorowi Arlenowi Specterowi, który stwierdził, że “szpitalna eskapada” budzi skojarzanie z “nixonizmem”.

Gdzie zatem leży kres tego federalnego idiotyzmu? Nie ma niemal dnia, by zdumiony elektorat nie dowiedział się czegoś nowego i bulwersującego o administracji, która sekretność poczynań rządu zaprowadziła na nowe wyżyny. Jednak dziś, w obliczu przyszłych klęsk wyborczych i dramatycznego spadku popularności Partii Republikańskiej, prezydent Bush nie może już liczyć na zmowę milczenia. Należy się zatem spodziewać, że zanim obecny prezydent przejdzie na emeryturę dowiemy się jeszcze wielu innych rzeczy.

Pod koniec drugiej kadencji każdy prezydent USA myśli zwykle o tzw. “legacy”, czyli o tym, w jaki sposób osądzi go w przyszłości historia i jakie zasługi zostaną mu przypisane. W przypadku prezydenta Busha poszukiwania tego pozytywnego “legacy” trwają od wielu miesięcy, ale jeszcze nie przyniosły rezultatów. Niemal pewne jest to, że Amerykanie pamiętać będą Busha z trzech zasadniczych powodów: irackiego fiaska, agresywnych prób zwiększenia uprawnień władzy wykonawczej kosztem obywatelskich sowobód i demontażu amerykańskich klas średnich. Niestety żaden z tych faktów nie znajduje się w tzw. plusowej kolumnie. A na wpisanie czego do tej kolumny pozostało już bardzo niewiele czasu.

Tymczasem jeden z zasadniczych architektów rekordowo niskiej popularności Busha, Paul Wolfowitz, niemal na pewno zostanie wyrzucony ze swojej posady szefa Banku Światowego za protekcjonizm i brak zdolności menadżerskich. Najpierw skonstruował swojemu byłemu szefowi głupią wojnę, której nie da się wygrać, a którą uzasadnia naiwnym bredzeniem o budowaniu demokracji na Bliskim Wschodzie, a teraz okazuje się, że zawiódł również w roli znacznie bardziej ograniczonej. Jest tym samym kwintesencją obecnej ekipy w Białym Domu. Aż dziw bierze, że on też nie stawił się przy łóżku Ashcrofta, by go namawiać do łamania prawa.

Andrzej Heyduk

REKLAMA

2091195538 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091195848 views

REKLAMA

2092992307 views

REKLAMA

2091196129 views

REKLAMA

2091196275 views

REKLAMA

2091196420 views