Pierwsza wizyta w Bialym Domu polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego nadal ożywia uwagę z powodu niuansów – nazwijmy to – protokolarno-towarzyskich. Okazuje się, że polski przywódca zaserwował Brackowi Obamie więcej niż jedną dykteryjkę „ damsko-męską”.
Ta pierwsza – uznana publicznie przez prof. Magdalenę Środę za przejaw seksizmu – dotyczyła podziału ról męskich i kobiecych, wedle którego, faceci idą na polowanie, a ich żony siedzą w domu i gotują. Było jeszcze… smaczniej.
Na dzień dobry, Komorowski wrzucił Obamie porównanie stosunków polsko-amerykańskich do małżeńskich. Żonie trzeba oczywiście wierzyć, ale … sprawdzać czy jest wierna. I tu zaczyna się problem lingwistyczno-dyplomatyczny. Na zakończenie tej mądrości, miały paść jeszcze słowa: „like with your wife” („tak jak twoją żonę”), po których Obama zamarł w zdumieniu. Zapewne po raz pierwszy słyszał bowiem od przywódcy obcego kraju, że powinien sprawdzać swoją onę. Gafę rozładował podobno wiceprezydent Joe Biden, pierwszy wybuchając śmiechem i klepiąc polskiego prezydenta w plecy z komentarzem „A to ci dobre…”
Amerykańcy dziennikarze gafę dostrzegli. Dopytywali nawet polskich kolegów czy Komorwski chciał coś zasugerować w związku z prowadzeniem się Pierwszej Damy USA. Oczywiście polscy dziennikarze bronili go jak potrafil. Otoczenie polskiego prezydenta oficjalnie nie chciało wpadki potwierdzić. Nieoficjalnie można było usłyszeć, że wszystkiemu winna była … tłumaczka, która źle przekazała, co pan prezydent miał na myśli.
– Być może wchodzimy w sferę protokolarną znaną z czasów prezydentury Lecha Wałęsy, kiedy tłumacze mieli niezwykle ciężkie zadanie „przekładu dyplomatycznego” czyli tłumaczenia kwestii prezydenta w sposób nadajacy się do zrozumienia, ale także broniący przed gafami, dwuznacznościami i potencjalnymi zagrożeniami konfilktowymi – mówi długoletni specjalista protokołu dyplomatycznego MSZ.
Wspomina, jakiej ekwilibrystyki wymagało kiedyś, w tym samym Białym Domu, przełożenie kwestii Lecha Wałęsy, że stosunki polsko-rosyjskie są „proste jak dwa metry sznurka w kieszeni”, a „Jelcynowi trzeba tłumaczyć jak krowie na miedzy”.
Poproszony o puentę do sytuacji z 8 grudnia ub. roku w Białym Domu, ów dyplomata mówi:
– Zacytowałbamy tekst przedwojennego kabaretu „Qui pro quo”: „Pani w pąsach, a on w… wąsach”.
Znany amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia , w młodości harcerz komentuje: „ Szumi ognisko i płoną knieje, drużynowy jest wśród nas… Ja myślę, że Mr. Komorowski może się spodobać amerykańskiej Polonii. Ona lubi takie dowcipy. Ale nie wiem jak Amerykanie…”
PaMa