Trener polskich skoczków, Fin Hannu Lepistoe nie zdołał przeforsować swojego pomysłu wśród trenerów, aby zlikwidować noty sędziowskie podczas skoków. Jego zdaniem o kolejności w konkursach powinna decydować jedynie długość skoków.
O swoim pomyśle Lepistoe mówił między innymi w ostatnim swoim wywiadzie dla Sport.pl: – Często nie rozumiem niektórych ocen sędziów. Jak można jeden skok, już nie pamiętam kogo, ocenić na jednym stanowisku na 19, czyli niemal bezbłędnie, a na innym na 17, czyli słabo? Jedyna metoda walki z tym, to likwidacja ocen. Niech liczy się tylko odległość. Jestem za tym! Przy obecnych możliwościach technicznych może udałoby się mierzyć skoki z dokładnością nie do pół metra, ale do 10 cm. Wtedy różnice nie były tak duże. Największymi przeciwnikami tego są Norwegowie.
W czwartek Lepistoe próbował przekonać do swojego pomysłu innych trenerów, którzy debatowali w Innsbrucku o przenosinach czwartkowych kwalifikacji na piątek rano. Wszyscy niemal jednogłośnie (wyłamał się trener Szwedów, Niemiec Wolfgang Hartmann) wypowiedzieli się przeciwko pomysłowi trenera Polaków, który zasugerował, że koniec z ocenianiem skoków przez sędziów byłby dobrym pomysłem. Szkoleniowcy najmocniejszych drużyn są za utrzymaniem obecnego systemu oceniania skoków.
Dlaczego w skokach potrzebni są sędziowie tłumaczył kilka lat temu Marek Siderek, sędzia skoków: – Nie chciałbym, żeby wygrywali szaleńcy latający na granicy ryzyka, lądujący najdalej, jak można, w fatalnym stylu. Wolę skoki krótsze, ale estetyczne, piękne, techniczne. Nie, skoki bez sędziów? To niemożliwe.