W miniony weekend chicagowianie poczuli się jak na Alasce, choć nie do końca, bo na Alasce… było cieplej.
W sobotę słupek rtęci doszedł do 65 st. F, bijąc tym samym rekord 69 st. F sprzed 30 lat. Temperatura tego dnia nie osiągnęła nawet przeciętnej 68 st. F notowanej w Chicago pod koniec lipca.
W niedzielę temperatura nieco się podniosła do 69 stopni. Rekord wprawdzie nie padł, lecz wciąż była daleka od 84 st. notowanych zazwyczaj o tej porze roku.
„To był weekend bardziej typowy dla września” – wyjaśnił Charles Mott, meteorolog z National Weather Center.
Dla porównania, temperatury na Alasce w sobotę i niedzielę przekraczały 80 st. F.
„Winą za to rzadkie zjawisko należy obarczać masy zimnego powietrza, które napłynęły znad Kanady i postanowiły pozostać przez weekend na Środkowym Zachodzie” – mówi Mott.
Niskie temperatury pokrzyżowały plany wielu osób chcących skorzystać z atrakcji wodnych.
„Cieszyłam się że wypłyniemy na wodę, ale nic z tego nie wyszło” – oświadczyła Susan Movic, która przyjechała z Bloomington z zamiarem odbycia rejsu żaglówką. „W zamian mieliśmy piknik na przystani”- dodała.
John i Caroline Kacena wypłynęli motorówką na wody jeziora Michigan. „Rejs nasz był krótki, a do tego musieliśmy włączyć ogrzewanie” – podsumował John Kacena.
(ak)