Do Kalifornii już nie należy pierwsze miejsce. Okazuje się, że inne amerykańskie metropolie wyprzedzają Santa Barbara jeśli chodzi o szybkość wzrostu cen paliwa. Liderem w tym zakresie jest Chicago.
Jak odnotowuje magazyn Time za portalem GasBuddy reports na przestrzeni minionych pięciu tygodni w Wietrznym Mieście ceny poszybowały średnio o 70 centów w górę, najszybciej w kraju. W tym samym czasie w Kalifornii przy dystrybutorach płacono o 49 centów więcej. Średnia cena paliwa w Chicago w miniony weekend wynosiła 4 dolary i 41 centów, podczas gdy mieszkańcy Los Angeles płacili średnio 4dolary i 35 centów. Najtaniej jest ciągle w Denver, gdzie galon kosztuje 3 dolary i 60 centów.
Do Kalifornii, Alaski i Hawajów należy natomiast palma pierwszeństwa w przekroczeniu magicznej granicy czterech dolarów za galon.
Jednak, jak pocieszają eksperci rynku paliwowego, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych nie mają powodów do narzekań, jeśli wziąć pod uwagę podwyżki, którymi uraczył swoich obywateli rząd Chin. Od 2009 roku ceny wzrosły w tym kraju o 50 procent; za galon Chińczycy płacą 4 dolary i 43 centy.
mb
