Chicago jest trzecim największym miastem Stanów Zjednoczonych. Jednak w statystykach morderstw wyprzedza Nowy Jork i Los Angeles. W Wietrznym Mieście zamordowano w tym roku przynajmniej 480 osób − więcej niż w NY i LA łącznie i najwięcej od 20 lat.
W statystykach morderstw Chicago dzierży ponurą palmę pierwszeństwa. W tym roku do 31 sierpnia w Wietrznym Mieście zamordowano już ponad 480 osób. Dla porównania, w trzy razy liczniejszym Nowym Jorku od początku 2016 r. z rąk morderców zginęły 222 osoby, a w Los Angeles – 121. W Chicago zamordowano więcej ludzi niż w dwóch największych metropoliach USA łącznie.
Statystyki postrzeleń w Chicago są równie szokujące. Od początku roku postrzelono ponad 2800 osób, w Nowym Jorku 760, w Los Angeles 729.
Z aktualnych statystyk dotyczących przemocy z użyciem broni palnej wynika, że sierpień jest w Chicago najtragiczniejszym miesiącem od ponad 20 lat. Zanotowano ponad 472 ofiary postrzeleń i 90 morderstw. To rekordowa liczba zabitych tylko w jednym miesiącu. Dotychczas najkrwawszym miesiącem w historii Wietrznego Miasta był październik 1997 roku, kiedy zamordowano 79 osób.
Dodatkowo, jak wynika z danych liczbowych, w sierpniu tego roku liczba aresztowań za morderstwa wzrosła o 18 proc., za nielegalną broń − 5 procent.
Policja chicagowska za wzrost przemocy wini nieskuteczne prawo, zbyt łagodne w stosunku do przestępców nielegalnie posiadających broń palną. Szef chicagowskiej policji Eddie Johnson podkreśla, że sprawcami strzelanin oraz ich ofiarami są przede wszystkim członkowie gangów, którzy wobec zbyt niskich kar za nielegalne posiadanie broni, czują się praktycznie bezkarni.
(gd)
