W Chicago we wtorek, podobnie jak w całym kraju, odbył się kolejny protest, największy z dotychczasowych, najmniej zarabiających pracowników. Do demonstracji, zapoczątkowanych przed laty przez pracowników fast foodów, dołączyły już inne najgorzej opłacane sektory.
W proteście wzięli udział m.in. pracownicy handlu detalicznego, lotnisk, opiekunowie dzieci oraz osób starszych i niepełnosprawnych. Chicagowska manifestacja rozpoczęła się w dzielnicy Wicker Park, u zbiegu ulic Armitage i Western, gdzie przed restauracją McDonald’s od rana gromadzili się demonstranci. Stąd pomaszerowali do innych placówek gastronomicznych, gdzie dołączali do nich kolejni uczestnicy protestu.
Pracownicy najgorzej opłacanych sektorów domagają się pełnoetatowego zatrudnienia ze świadczeniami i z minimalna stawką 15 dol. na godzinę. Tak jak poprzednio, demonstracje w Chicago i w całym kraju odbywały się pod hasłem „Fight for 15” (Walcz o 15).
10 listopada protesty odbywały się w 270 miastach w całym kraju. W Milwaukee w stanie Wisconsin demonstranci pomaszerowali przed gmach teatru, w którym odbywała się debata republikańskich kandydatów na prezydenta. W Waszyngtonie do uczestników manifestacji przemawiał demokratyczny kandydat senator Bernie Sanders, który zachęcał do kontynuowania starań o zwiększenie minimalnej stawki wynagrodzenia do 15 dol. na godzinę.
(ao)