Cierpiące na deficyt budżetowy Chicago może dostać sądowy nakaz zwrotu 600 mln dol., uzyskanych z mandatów zapłaconych przez kierowców za przejechanie czerwonego światła. Kary sięgające nawet 2003 roku były nakładane niezgodnie z obowiązującym prawem – stwierdza złożony w poniedziałek pozew sądowy.
Pięć miesięcy temu chicagowski prawnik Jacie Zolna zarzucił administracji burmistrza Rahma Emanuela ignorowanie podstawowej zasady ustalonej jeszcze przed instalacją kamer w pobliżu szkół i parków. Według Zolny, miasto bezprawnie wystawiało kierowcom tysiące mandatów w dniach wolnych od szkoły.
Sędzia Mary Mikva odrzuciła pozew z uzasadnieniem, że nawet gdy w placówce obecny jest jeden uczeń uczestniczący w zajęciach pozalekcyjnych, to należy to uznać za dzień nauki szkolnej.
Tymczasem w poniedziałek Zolna złożył kolejny pozew, który może wyrządzić miastu poważne szkody finansowe. W sądowym wniosku prawnik zarzuca, że administracja miejska naruszyła wymagane prawem drugie powiadomienie o naruszeniu przepisu przed wystawieniem mandatu za przejechanie skrzyżowania ze zbyt dużą szybkością lub na czerwonym świetle.
Pozew wytyka miastu także dwa kolejne błędy – brak określenia marki samochodu na mandacie oraz nakładanie kary za spóźnienie z opłatą już po 21 dniach, gdy prawo wymaga okresu 25-dniowego.
Zolna obecnie reprezentuje trzy osoby, lecz domaga się uznania wniosku za pozew zbiorowy. Sądowa przegrana może zmusić władze miejskie Chicago do zwrotu ukaranym kierowcom 600 mln dol. za mandaty wystawiane od 2003., gdy zainstalowano pierwsze z 302 kamer działających na 149 skrzyżowaniach.
(ak)
