Po raz pierwszy od czasów prohibicji Chicago znów walczy z „wrogiem publicznym numer 1”. Ten niechlubny tytuł otrzymał w czwartek Joaquin „El Chapo” Guzman – bezwzględny boss meksykańskiej narkotykowej mafii. Chociaż Guzman nigdy nie mieszkał w Wietrznym Mieście, to według śledczych to właśnie on stoi za falą przestępczości nękającą Chicago.
Według agentów DEA (Drug Enforcement Agency) oraz przedstawicieli Chicago Crime Comission, Joaquin Guzman w pełni zasłużył na miano „wroga publicznego numer 1”. Stojący na czele jednego z największych i najbardziej bezwzględnych karteli narkotykowych Sinaloa, jest według śledczych zdecydowanie groźniejszy niż poprzedni „wróg publiczny”, Al Capone.
Szacuje się, że 25 proc. procent wszystkich narkotyków trafiających do USA przechodzi przez ręce meksykańskich mafiosów z Sinaloa. Ich dystrybucją zajmują się m.in. uliczni gangsterzy z Wietrznego Miasta, odpowiedzialni falę morderstw, jaka w ostatnich miesiącach nęka Chicago.
Choć Guzman ukrywa się w trudno dostępnych górskich terenach zachodniego Meksyku i nigdy nie żył w w Wietrznym Mieście śledczy nie mają wątpliwości, że jego rola w chicagowskich kręgach narkotykowych jest co najmniej tak wielka jak ta, jaką kilkadziesiąt lat temu, w czasach prohibicji odgrywał Al Capone.
Joaquin Guzman dokładnie 20 lat temu wpadł w ręce meksykańskiej policji. Gangster zbiegł jednak po ośmiu latach w spędzonych za kratkami i od tamtego czasu ślad po nim zaginął. „El Chapo” w ubiegłym roku po raz drugi uznany został przez magazyn Forbes za jednego z „najpotężniejszych ludzi na świecie”. Kontrolowany przez niego biznes narkotykowy jest znakomicie funkcjonującym przedsiębiorstwem, którego wartość szacowana jest na 5 mld dolarów.
Zobacz także: Żona barona narkotykowego urodziła bliźniaki w Los Angeles
km
