0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaChicagoJerozolima w Polsce i Ameryce

Jerozolima w Polsce i Ameryce

-

W Chicago na zaproszenie burmistrza miasta, przebywała Naomi Tsur, wiceburmistrz Jerozolimy, sprawująca od ponad roku ten urząd, najbardziej znana izraelska ekolog i obrończyni środowiska naturalnego,  inicjatorka światowego ruchu  Green Pilgrim Cities Network, z wykształenia ligwistka, jedna z najbardziej prominentnych kobiet w swoim kraju.  Znalazła czas dla „Informacji USA”. Z  Naomi Tsur, wiceburmistrz Jerozolimy rozmawial Waldemar Piasecki

 – Będzie Pani jednym z głównych mówców Międzyreligijnego Sympozjum ‘Etyka i Tolerancja’, jakie odbędzie 19 października br.  się w Jerozolimskim Centrum Etyki.  Jest to incjatywa ruchu zwanego Impulsem Jerozolimskim, który ufromował się wokół Monumentu  Tolerancji wystawionego  w waszym mieście przez polskiego filantropa Aleksandra Gudzowatego dzięki walnemu poparciu Fundacji Jerozolimskiej i poprzedniego Merostwa. Jakie są motywy Pani udziału w tym wydarzeniu?

REKLAMA

fot. arch./ Naomi Tsur, wiceburmistrz Jerozolimy

–  Organizatorzy zaprosili mnie, bowiem uznali, że w programie Sympozjum dobrze lokuje się moja inicjatywa ogłoszona w zeszłym roku podczas międzynarodowego spotkania światowych religii  na Zamku Windsorskim. Jest to projekt włączenia religii w nurt współczesnych przemian  w duchu czasów, w jakich żyjemy. W celu łączenia ponad podziałami. Ponieważ od wielu lat jestem aktywistką ekologiczną bardzo wyraziście zaangażowaną w kwestie ochrony środowiska  i z tej pozycji zostałam wybrana na wiceburmistrza Jerozolimy,  zaproponowałam, aby światowe miasta szczególnie związane z religią utworzyły organizacje o nazwie Green Pilgrim Cities Network (Sieć Zielonych Miast Pielgrzymich) zajmującą się ekologicznymi aspektami pielgrzymowania. Najogólniej rzecz biorąc chodzi o włączenie wielusetmilionowego zjawiska pielgrzymowania w budowę środowiska przyjaźniejszego człowiekowi we wszystkich aspektach jego życia i otoczenia.  Uważam to za wyzwanie dla samych wiernych podejmujących pielgrzymowanie, miast pielgrzmowania i przywódców religijnych sprawujących na tymi miejscaami świętymi swą pieczę. Ten ruch znalazł swą akceptację międzynarodową i rozwija się już w wielu krajach. Jego związki z etyką w sensie ogólnym czy tolerancją,  w sensie bardziej konkretnym wydają się dość łatwe do zdefiniowania.  

–  Co Pani myśli o Monumencie Tolerancji i wszystkich emocjach wywoływanych jego realizacją?

– Zacznę od przypomnienia, iż sam pomnik jest częścią Parku Tolerancji utworzonego na wzgórzu Armon Hanatziv.  Wkomponowuje się w krajobraz jerozolimski  poprzez   strukturę parkową, nie jest zaś jakąś formą – niezależnie od treści – obcą ekologicznie. Przypomnę, że instalację pomnika i jego odsłonięcie poprzedziła ogólnojerozolimska debata z  silnym zaangażowaniem ruchów ekologicznych. Taka wymiana myśli i zbiorowy namysł nad  ideą i formą realizacji Monumentu były miastu i jego obywatelom bardzo potrzebne.  Nie chodziło przy tym tylko o to, jak obecność pomnika zmieni fizyczny krajobraz Jerozolimy, ale także jak wpisze się w krajobraz społeczny i mentalny naszej miejskiej i  krajowej społeczności. Przy uwzględnieniu także  jej zróżnicowania religijnego i etnicznego. Przecież Izrael to  także miejsce, gdzie gdzie żyją Arabowie i chrześcijanie.  W ten pejzaż musiał się on także  harmonijnie wkomponować. Finał ostatecznie zwieńczył dzieło. 

–  Czy fakt, iż stawiał go w Jerozolimie Polak jest w jakiś sposób symboliczny

– Dla wielu ludzi  ten fakt wydawał się zadziwiający i poszukiwali jego motywów. W tym także, że autorem idei jest Polak-chrześcijanin. Co do mnie,  ma on swój wymiar symboliczny z bardzo,powiedziałabym, „antycznego”  powodu.  Jest on niewątpliwie wyrazem sympatii i dobrych myśli wobec Jerozolimy i Izraela, którego jest ona stolicą. Gestem pokoju.

Mamy w świecie grono przyjaciół uważających Izrael za państwo demokratyczne, strzegące swobód obywatelskich, dbające o swoje społeczeństwo,dążące do pokoju. Do takich sojuszników należą m.in. Stany Zjednoczone i Polska.  Mamy też nieprzyjaciół budujących obraz negatywny, odmawiającyc  nam nawet,  w skrajnej formie,  prawa do istnienia. Nietrudno dociec, po której stronie „mocy” może znajdować się – tolerancja. Dlatego takie gesty tolarancji, zrozumienia  i akceptacji są dla nas bardzo ważne i przyjmujemy je z wdzięcznością.  

–  Może się ten pomnik wpisać także w budowanie lepszego zrozumienia i  tolerancji pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami? Czy jest szansa, aby inspirował on do jakiejś efektywnej zmiany, a nie był jedynie eksplikacją wzniosłych marzeń czy wyrazem słusznych akcji PR’owych? Jak  miasto może włączyć się w proces propagowania obecności i idei Monumentu?

– Niewątpliwie,  pomnik powinien przemawiać pełniejszym głosem. Być lepiej rozpoznawalny, a jego idea pełniej dostępna mieszkańcom Jerozolimy i wszystkim nasze miasto odwiedzającym. Powiedziałabym,  przesłanie Monumentu Tolerancji jest  warte lepszego marketingu. To jednak przychodzi z czasem i jest sumą wspólnych wysiłków wszystkich zainteresowanych. 

 Władze miasta oczywiście wspierają ideę Monumentu. Wpisuje się ona w historyczny charakter, rzeczywistość i generalną koncepcję prowadzenia naszego miasta. Tolerancja jest tu wartością zasadniczą. Jest ważnym składnikiem domeny publicznej. Mimo przewagi społeczności  żydowskiej, w tym bardzo znaczącej obecności  ortodoksyjnej, wszyscy inni mieszkańcy, w tym społeczność arabska i chrzeeścijańska  ma ten sam dostęp do infrastruktury miejskiej, komunikacji, służby zdrowia, obiektów publicznych, socjalnych, handlowych. Wszystko to tworzy jeden efektywny i sprawnie funcjonujący mechanizm. Temy podporządkowane jest planowanie przestrzenne.  Nikomu nie przychodzą do głowy jakieś podziały czy restrykcje motywowane taką czy inna odmiennością mieszkańców Jerozolimy. Ulice pełne są  Jerozolimczyków, a nie Żydów, Arabów czy  chrześciajn licznych narodowości. Są oni uczestnikami naszej wspólnej domeny publicznej. To jest przesłanie tolerancji, jakie Jerozolima wysyła codziennie do świata. Jest to także przesłanie, jakie wysyłamy do   przyszłości.  Taka powinna Jerozolima pozostać na zawsze.

– Czy jest szansa, aby Jerozolima kiedykolwiek stała się Miastem Pokoju nie tylko z nazwy, ale także w rzeczywistości? Czy jest możliwy chociażby międzyreliginy charakter miasta?

fot.Maria Kaszkur/ Monument Tolerancji na tle panoramy jerozolimskiej

–  Jakkolwiek by miało to zabrzmieć, nie wierzę w międzyreligijną przyjaźń. Często wykluczają to kanony poszczególnych religii, historia i praktyka. Wierzę natomiast głęboko w międzyreligijną tolerancję i szacunek. To jest możliwe do osiągnięcia i to powinno być naszym celem. To także staramy się budować i rozwijać w Jerozolimie. Przykładem może być chociażby  kwestia dostępu do miejsc świętych chrześcijaństwa i administrowania nim. Wiele chrześcijańskich denominacji ma w tej mierze poczucie wyłączności i stara się sobie to zapewnić bez udziału innych. Niekiedy szukając „sojuszników” pozachrześcijańskich. Nie możemy w takie kwestie się angażować  i stawać po tej czy innej stronie. Możemy natomiast  i powinniśmy maksymalnie otwierać miasto na pielgrzymów oraz zapewniać im dostęp do wszystkich miejsc świętych. Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy w kwestiach religijnych powinniśmy okazywać sobie szacunek płynący z tolerancji. Jest to być  może trudne wyzwanie praktyczne dla wszystkich stron, ale jedyne możliwe i stawrzające perspektywę przyszłości. Uważam, że wielką role mają tu do odegrania pielgrzymi, jako nośnicy tej idei. Chcemy, aby w Jerozolimie czuli, jak są ważni i jak na nich liczymy. Także po opuszczeniu naszego miasta.

– Wyrazem tego, o czym Pani mówi była wizyta pielgrzymki Archidiecezji Krakowskiej na czele z  kardynałem Stanisławem Dziwiszem nie tylko  w tradycyjnych miejscach kultu chrześcijaństwa, ale także w żydowskim sanktuarium Holocausty – Instytucie Yad Vashem oraz zaproszenie przez Panią na Ratusz  polskiego hierarchy…

–  Kardynał Stanisław Dziwisz,  wierny towarzysz pontyfikatu papieża Jana Pawła II, był pierwszym polskim kardynałem, który na czele pielgrzymki wkroczył do Yad Vashem. Ma to oczywisty wymiar historyczny i symboliczny. Myślę, że jego śladami pójdą także inni polscy hierarchowie. Gościłam go też w Ratuszu wiele rozmawiając o polskiej obecności w Jerozolimie.  Zarówno poprzez wielkie rzesze pielgrzymów, jak też  polskich duchownych oraz zgromadzenia zakonne i instytucje religinje. Polska obecność ma swój wyraźny i odrębny charakter wyrażający się chociażby w trasach zwiedzania naszego miasta odbiegajacych od Drogi Krzyżowej czy kościoła Grobu Pańskiego czy miejscach postoju pielgrzymów. Podczas spotkania z kardynałem Dziwiszem udało się także rozwiązać bardzo praktyczny problem drogi dojazdowej do  siedziby jednego z polskich  zgromadzeń zakonnych w naszym mieście. Otrzymałam także zaproszenie do Krakowa, do Pałacu Arcybiskupiego  na  ulicę Franciszkańską… Wierzę, że uda się z niego skorzystać.

– Jerozolima w czasie swojej liczącej ponad trzy tysiące lat historii była miejscem numer jeden  religii judaistycznej,  miejscem numer jeden państwa żydowskiego, w konsekwencji najważniejszym miejscem historii i identyfikacji żydowskiej. Trudno wskazać w historii dziejów ludzkości na miejsce podobnie znaczące dla jakiegoś narodu. W tym arabskiego. Warto o tym pamiętać, gdy słyszy się krytykę Izraela, iż to miasto uznaje za swą stolicę na wieki i gdy słyszy się  modlitwę nawołującą o utratę ręki, gdyby się miało o Jerozolimie zapomnieć… Tak, mówił mi legendarny burmistrz Jerozolimy Teddy Kollek, gdy 20 lat temu przeprowadzałem z nim wywiad w jerozolimskim Ratuszu, uzasadniając dlaczego Jerozolima musi pozostać jedyną i nie podzielną stolicą jednego państwa. Czy Pani zdaniem,  wariant podziału miasta na dwie części i dwie stolice : żydowską i palestyńską jest możliwy obecnie?  

   – Są dwa wymiary obecności Jerozolimy w świadomości żydowskiej. Duchowy i fizyczny. Od tysiącleci, jej  jej imię wielokroć wymieniamy każdego dnia w modlitwach. W tym także w inwokacji o utratę prawego ramienia, gdybyśmy mieli o niej zapomnieć.  Nie ma w jakiejkolwiek religii miasta, które tak silnie wiązałaby ona ze swym narodem.  Dla żadnej też religii, poza judaizmem, Jerozolima nie jest miejsce centralnym, pierwszoplanowym.  Oczywiście nie była także stolicą innego państwa narodowego, poza żydowskim. Teddy Kollek, mówiąc to panu,  wyrażał  absolutnie podstawowy dowód i powód naszego żydowskiego stanowiska wobec Jerozolimy.

 Od powstania Izraela w 1948 roku do 1967 roku, Żydzi  byli pozbawieni dostępu do swoich świętych miejsc we wschodniej części Jerozolimy. Nie uznawano także faktu, że w zachodniej części miasta ustanowili stolicę państwa z jej naważniejszymi urzędami i parlamentem. Zjednoczenie miasta otworzyło ten dostęp nie tylko nam, ale także chrześcijanom. Jerozolima mogła stać się  wreszcie jednym rzeczywistym organizmem miejskim ze wspólną komunikacją, sytemem drogowym,  wodno-kanalizacyjnym, energetycznym,  edukacyjnym, handlowym, służby zdrowia.  Zjednoczenie  doprowadziło do rozkwitu miasta i jest polisą ubezpieczeniową na dalsze jego normalne funkcjonowanie i  rozwój w przyszłości.  Z punktu widzenia urbanistyki i zarządzania, ponowny podział Jerozolimy jest nonsensem.  Powstałaby struktura niemożliwa do kompatybilnego funkcjonowania będąca  codziennym przekleństwem jego mieszkańców i milionów pielgrzymów. Wymieniam tylko argumenty nie związane z polityką, tę pozostawiając władzom państwowym.  Podobnie, nie wdaję się w rozważania na temat potencjalnych reakcji społeczeństwa izraelskiego na decyzję podziału.

 Powiedziawszy to, chcę jednak wyraźnie podkreślić, że świat zewnętrzny, który chętnie wypowiada się, jak powinna wyglądać Jerozolima, jako państwo „podzielone” czy wręcz „eksterytorialne” w ogóle nie interesuje się tym, co takich pomysłach myślą sami Żydzi, nie mówiąc o tym, aby w ogóle o coś ich pytał. Uważam to za cynizm. 

– Odpowiedź może być tylko jedna i sprowadza się do sformułowania: ”Shared, not divided” „Dzielona,  nie podzielona”.  Jerozolima powinna być w jak najszerszym rozumieniu  dzielona pomiędzy społeczności żydowską i arabską, z udziałem mieszkających w niej chrześcijan w ramach obecnej struktury,  a nie politycznie podzielona na część izraelską i palestyńską. Taki koncept jest najlepszy dla jej mieszkańców.   Podziela go również wielu Palestyńczyków w oczywisty sposób zainteresowanych pracą w dowolnej części Jerozolimy i łatwo mogących sobie wyobrazić  sytuację po podziale z jej następstwami.

fot.Israeal Travel Guide/ Panorama Jerozolimy

– Co w takim razie?

–  Słyszy się jednak głosy, że podział Jerozolimy na dwie stolice jest bliski Unii Europejskiej. Uznałaby oficjalnie, że stolicą Izraela jest zachodnia część Jerozolimy, a wschodnia –  państwa palestyńskiego, jakkolwiek by się nazywało…

 – Mogę jedynie powtórzyć, że  snucie takich arbitralnych  planów bez pytania o opinię tych, których one mogą żywotnie dotyczyć, w tym wypadku Żydów,  jest mało realistyczne. 

–  Niedawno opinia światowa została zaalarmowana planami rzekomego wyburzania 1,5 tysiąca arabskich domostw we Wschodniej Jerozolimie, jako formy „czyszczenia etnicznego”, „judaizowania” itd.  Uczestniczy Pani w tych „zbrodniach”?

–  Temat  Wschodniej Jerozolimy jest kwestią dla opinii międzynarodowej bardzo sensytywną, niestety nasyconą także intyizraelskimi czy wręcz antysemickimi sterotypami i zwykłą nieprawdą.  Planym wyburzeń dotyczyły 23 domów, a nie 1,5 tysiąca i miały związek głwnie z koniecznością budowy nowoczesnego systemu odprowadzania i utylizacji ścieków z tej częsci miasta, jakim zalewana jest codziennie Dolina Hebronu i które trafiają następnie do morza. Niszczą po prostu środowisko naturalne. Plany rozwiązania tego problemu z udziałem Autonomii Palestyńskiej, a przy bardzo znaczącym zaangażowaniu Niemiec, upadły z braku zainteresowania palestyńskiego. Kolejny  problem  to kilkaset  nielegalnych budowli powstaych na dziko, bez nadzoru budowlanego i z reguły stanowiących zagrożenie.   W wielu przypadkach ingerujących w historyczny  krajobraz Jerozolimy uznawane za  dziedzictwo światowe prez UNESCO.  Próby porządkowania tego tematu są niestety  upolityczniane. Gdyby uznać tę część miasta za „nie-naszą” i skazaną na inny standard cywilizacyjny, można by pozostawić sytuację, tak, jak ona jest. My jednak uważamy, że Jerozolima to nasze wspólne miasto i nasza wspólna sprawa. Dlatego zamierzamy  modernizować także Wschodnią Jerozolimę. 

– Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział niedawno „Jerusalem is not  a settlement. It’s our capital”.  Klucz leży w  wieloznaczności słowa “settlement”. To może być zarówno: osadnictwo czy kolonizacja, ale także… ugoda czy porozumienie. Czyli: „Jerozolima to nie ugoda, tylko nasza stolica” albo: „Jerozolima to nie kolonizacja, tylko nasza stolica”. Wypowiedź ta wywołała entuzjazm. Co premier miał na myśli?

– Każdy może to interpretować wedle uznania. Jako lingwista z wykształcenia, mogę powiedzieć, że to jest abecadło całej kwestii  z naszego punktu widzenia.

– Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej o sobie, swojej rodzinie, karierze zawodowej?

–  Moja rodzina wywodzi się z Litwy, skąd do Anglii przybyli na poczatku XX wieku  moi dziadkowie. Dziadek był rabinem Manchesteru i jednym z organizatorów ruchu syjonistycznego w Anglii. Organizował osadnictwo na terenie ówczesnej Palestyny,  a potem brał udział w tworzeniu państwa izraelskiego. Drugi dziadek był biznesmanem.  Wychowywałam się w Anglii.  Jako nastolatka przyjechałam do Izraela w 1966 roku, uznając, że tu jest moje miejsce, jako Żydówki.  Tu urodziło się czworo moich dzieci i czworo wnuków. Jestem autorką słownika angielsko-hebrajskiego i hebrajsko-angielskiego.  Przez ponad 15 ostatnich lat byłam silnie związana z  ruchami ekologicznymi, takimi m.in. jak:  Society for the Protection of Nature in Israel (SPNI) Sustainable Jerusalem Coalition  Sustainable Jerusalem, Jewish Climate Initiative. Koncentrowałam się na kwestiach związanych związanych z  czystym powietrzem i ograniczaniem emisji dwutlenku węgla, m.in. poprzez rozwijanie terenów zielonych, ochroną lasów,  walką z ociepleniem klimatycznym i jego skutkami,  walką z projektami budowlanymi i komunikacyjnymi niszczącymi środowisko,  edukacją ekologiczna w wyborach na stanowisko burmistrza Jerozolimy, Nir Barkat  zaproponował mi w ubiegłym roku  pozycję swego zastępcy. Mam więc okazję konfrontacji swoich koncepcji ekologicznych z realną rzeczywistością  i praktycznego ich realizowania.  Wierzę, że pod koniec mojej kadencji Jerozolima będzie miastem bardziej zielonym,  przyjaznym naturalnemu środowisku jej mieszkańców i  środowisku społecznemu, jakie sami tworzą.  Że w jakiś sposób  przyczynię się do budowania jej unikalności i niepowtarzalności.

rozmawiał Waldemar Piasecki

Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.

REKLAMA

2091194874 views

REKLAMA

2091195175 views

REKLAMA

2092991635 views

REKLAMA

2091195459 views

REKLAMA

2091195606 views

REKLAMA

2091195750 views