REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaWywiadyNikt dawniej otwarcie nie przyznawał się do polskości... - – z Lilią...

Nikt dawniej otwarcie nie przyznawał się do polskości… – – z Lilią Szyszko, prezesem Związku Polaków w St. Petersburgu, rozmawia Leszek Wątróbski

-

– Wasz Związek istnieje już prawie dwadzieścia lat…
Powstaliśmy naprawdę w roku 1991, a zarejestrowano nas w roku 1992. Jestem członkiem naszego związku prawie od początku jego powstania, a prezesem blisko cztery lata. Moja matka, Regina Szyszko, była jedną z założycielek naszej organizacji.
Związek Polaków w St. Petersburgu powstał w latach pierestrojki – podobnie jak wiele innych organizacji narodowych zamieszkujących nasze miasto. Wcześniej było to zupełnie niemożliwe.
– Jaki był główny cel waszej Organizacji?
Powstaliśmy w celu zjednoczenia Polaków w St. Petersburgu. Do naszej organizacji, obok Polaków, przyjmujemy też ludzi polskiego pochodzenia, którzy nie muszą nam tego wcale udowadniać. Wystarczy, że opowiedzą historię swojego życia przed komisją przyjmującą nowych członków.
Od samego początku naszego istnienia wspierani byliśmy przez Rzeczypospolitą. Otrzymywaliśmy od niej wsparcie duchowe i materialne. Nasze dzieci były zapraszane do Polski na kolonie i obozy letnie, a młodzież na studia wyższe. Ta pomoc była dla nas wówczas bardzo znacząca.
Jednoczyła nas wówczas sama możliwość wspólnych spotkań, które organizowaliśmy gościnnie w pomieszczeniach polskiego konsulatu w St. Petersburgu. Szczególnie utkwił nam w pamięci, za swą serdeczność i życzliwość do nas, śp. konsul Zdzisław Nowicki.
– Skąd pochodzą wasi członkowie?
Do Związku Polaków należą dziś Polacy, którzy zjawili się i zamieszkali w Petersburgu z różnych stron i w różnych okresach historii. W naszych szeregach są rodacy, którzy przybyli nad Newę już w XIX wieku i którzy przez wiele lat zachowywali polską świadomość narodową oraz język i zwyczaje. Dużą rolę w zachowaniu ich polskości odegrał i nadal odgrywa Kościół katolicki.
Kolejni Polacy przyjechali do Petersburga po zakończeniu II wojny światowej z Białorusi, Ukrainy, Syberii oraz studenci z kraju, którzy po zdobyciu zawodu osiedli na stałe w Rosji. Mamy też wśród nas kilka rodzin mieszanych polsko-rosyjskich. Taki jest dziś przekrój naszego Związku.
– Jakie nowe cele główne stawiacie dziś przed sobą?
Dziś naszym najważniejszym zadaniem jest nauka języka polskiego. Udoskonalamy też metody pracy z ludźmi, które mogłyby im przybliżyć, zapomniane w ich środowiskach, dawne zwyczaje i tradycje polskie. Staramy się też, w miarę skromnych możliwości, zapoznawać ich z folklorem polskim.
Przez wiele pierwszych lat brakowało nam wszelkich podręczników. Dziś mamy ich zdecydowanie więcej, ale nadal nie tyle, ile byśmy chcieli. Dziś mamy już kilku własnych nauczycieli. Większość z nich wyniosło znajomość polskiego z domu oraz z kursów organizowanych w Polsce dla nauczycieli polonijnych. Jest też jedna osoba po polonistyce. W Związku spotykamy się i pracujemy po godzinach pracy zawodowej.
– Od kilku kat Związek Polaków w St. Petersburgu ma swego patrona…
Ks. bp Antoni Malecki został naszym patronem kilkanaście lat temu, w okresie kiedy szukaliśmy swojej tożsamości. Duży wkład w wybór patrona miał śp. Leon Piskorski, który przybliżył nam jego szlachetną postać.
Nasz patron, Antoni Malecki, urodził się w Petersburgu w roku 1861. W czasie studiów wyższych, na kierunku inżynieria wojskowa, poczuł powołanie i w roku 1879 wstąpił do seminarium duchownego. Jego pierwszą parafią był Witebsk, a potem katedra w Mińsku, gdzie za obronę praw kościoła skazany został na 10 lat zesłania na Syberię.
Zwolniony z zesłania trzy lata później skierowany został do pracy w parafii św. Stanisława w Petersburgu. Tu też otworzył, przy wsparciu finansowym inż. Kierbedzia – w roku 1896, pierwszy przytułek dla chłopców, który niebawem przekształcił w szkołę wychowawczo-rzemieślniczą. W roku 1918 pod opieką ks. A. Maleckiego znajdowało się prawie 400 dzieci z biednych rodzin. Niestety przytułek i szkoła, zaraz po wybuchu powstania październikowego, zostały zamknięte przez władze bolszewickie.
W ZSRR, w roku 1921, ks. A. Malecki został rektorem konspiracyjnego seminarium duchownego, a dwa lata później, w marcu 1923, wraz z grupą duchowieństwa katolickiego został aresztowany i skazany na 3 lata więzienia.
Po odsiedzeniu kary więziennej mianowany został wikariuszem generalnym archidiecezji mohylewskiej, a w roku 1926 potajemnie konsekrowany na biskupa i mianowany administratorem apostolskim w ówczesnym Leningradzie. W okresie tym był szykanowany częstymi rewizjami i prowokacjami, wzywany do sowieckich urzędów i poniżany przez władze.
Kolejny raz aresztowano ks. bp A. Maleckiego, w wieku 70 lat, w listopadzie 1930 roku i po męczącym śledztwie skazano na 10 lat zesłania na Syberię. Karę odbywał tym razem w Buriacji, w bardzo ciężkich warunkach. Dzięki staraniom rządu polskiego i Episkopatu Polski, zdrowotnie wyniszczony, po 4 latach zsyłki wrócił w roku 1934 do kraju, gdzie po niespełna roku zmarł z wycieńczenia.
– Na ile sylwetka patrona wspomaga wasz Związek w codziennej pracy?
Niestety dziś ludzie nie są już tak otwarci jak dawniej. Coraz trudniej znaleźć można człowieka poświęcającego się dla innych, tak jak czynił to ks. bp A. Malecki. Dziś ludzie nie są już tak otwarci. W dużych miastach oddziela ich od siebie jakby szklana ściana. Ludzie niby się widzą, ale już nie zawsze słyszą. Nie ma już też mowy o bliskości pomiędzy sobą, jak było dawniej. Staramy się więc, jako Związek, likwidować te bariery. Pozwalamy naszym członkom wypłakać się czasem i wypowiedzieć na nurtujące ich problemy dnia codziennego.
Naszymi założycielami byli ludzie starsi, którzy stracili ojczyznę. Większość bowiem z nich urodziła się w Polsce przed rokiem 1939. Każdy z nich chce wypowiedzieć się o swojej rodzinie i jej losach: gdzie się urodziła, wychowała i gdzie kogo stracił – tak, aby go wysłuchano. Poza Związkiem o takich sprawach nie ma z kim rozmawiać. To nikogo w tym mieście, aż tak nie interesuje.
Warto też przy tym pamiętać, że przez długie lata tematy te były surowo zabronione. Nawet w swoich rodzinach ludzie bali się głośno o tym rozmawiać. Nikt więc, ze względów bezpieczeństwa, nie chciał otwarcie przyznawać się do swej polskości. Nasi rodacy nie wyrzekali się swego pochodzenia, ale w paszportach wpisywano im Białorusin, Ukrainiec czy Rosjanin. O tych sprawach można było dawniej rozmawiać wyłącznie przy zamkniętych drzwiach.
Dziś do naszego Związku należy około 300 osób – tylko osoby pełnoletnie.
– Czym jeszcze dziś zajmuje się wasz Związek?
Pomagamy wszystkim jak tylko potrafimy. Pośredniczymy czasem pomiędzy ludźmi i konsulatem RP, do którego nadal niektórzy boją się iść osobiście. Wszystkim chętnym pomagamy więc, tłumaczymy i pośredniczymy.
Prowadzimy też spotkania dla naszych członków. Organizujemy wreszcie wyjazdy do Polski i współpracujemy ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”. Ważne jest dla nas, że ludzie chcą wyjeżdżać do Polski i spędzać tam swój urlop.
Niezmiernie ważnym dla nas tematem jest sprawa Polaków w Petersburgu. Chodzi nam o przybliżenie historii, popularyzację sylwetek naszych rodaków, którzy mieszkali, pracowali i tworzyli w naszym mieście. Polacy przyczynili się przecież w tworzeniu piękna tego miasta. W Petersburgu żyli przecież i tworzyli polscy architekci i malarze. Wielu Polaków pracowało też na kolei. Musimy to jednak robić bardzo delikatnie, tak aby nikogo nie urazić czy zdenerwować, ale jednocześnie tak, aby o naszym wkładzie w budowę miasta nikt nie zapomniał.
Pokazywano tu ostatnio film o Katyniu Andrzeja Wajdy. Po jego projekcji przeprowadziliśmy spokojna dyskusję. Tylko taka forma rozmowy może osiągnąć jakiś cel. Straszenie szabelką niczego się tu nie osiągnie.
Współpracujemy też w Petersburgu z wieloma muzeami, w których eksponowane są wy
stawy o Polsce.
Od pewnego czasu spotykamy się także z urzędem miasta, który powołał do życia Dom Narodowościowy. Wcześniej istniał tu i działał przez lata Dom Narodowościowych Kultur, który jednoczył wiele organizacji narodowościowych dając im możliwość pełnej rejestracji. My także skorzystaliśmy na tym, uzyskujący oficjalny wpis i możliwość oficjalnego istnienia i działania. Szkoda, że organizacja ta obecnie trochę podupadła i że powstała nowa, w pewnym sensie konkurencyjna jaką jest dziś Dom Narodowościowy. Ten nowy Dom Narodowościowy, istniejący oficjalnie przy urzędzie, organizuje liczne konferencje, wystawy i spotkania. Urząd miasta ma na jego działalność odpowiednie fundusze. Mogą z niego być także dofinansowywane działania różnych grup narodowościowych działających w Petersburgu. Trzeba jednak wiedzieć jak i kiedy się do nich zwracać, aby otrzymać wsparcie finansowe na konkretny cel. Dom Narodowości udostępnia nam też dziś salę do prowadzenia prób naszego chóru i naszego zespołu folklorystycznego. Także bezpłatnie korzystamy z ich pomieszczeń w czasie świąt Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy czy Dnia Niepodległości. Tu w Domu Polskim nie mamy tak dużych pomieszczeń.
– Kto jeszcze Wam pomaga?
Polska strona pomaga nam od dawna we wszystkim i zawsze o nas pamięta. Tu w Petersburgu korzystamy z wielkiej życzliwości i pomocy konsulatu RP. Kiedy zachoruje ktoś z naszych członków zwracamy się wówczas do nich o zapomogę dla chorego. Konsulat generalny RP był naszą pierwszą był naszą pierwszą siedzibą. W jego salach spotykali się dawniej nasi członkowie. Tam zawsze czuliśmy się jak w Polsce. Pomaga nam także Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” poprzez którą składamy wnioski na różne projekty oraz jej wojewódzkie oddziały, które nas również zapraszają do wspólnych projektów regionalnych. Dotyczy to m.in. oddziałów w Białymstoku, Krakowie czy Poznaniu. Współpracujemy wreszcie z harcerstwem w Polsce czy urzędami miast – np. ze Środą Wielkopolską.
– A jaką pomoc, poza Domem Narodowościowym, otrzymujecie ze strony rosyjskiej?
Dawniej był tu jeszcze Dom Przyjaźni – Drużba. I ten dom pełnił za czasów radzieckich bardzo ważną funkcję. Był oczywiście instytucją polityczną, ale tak czy inaczej pozwalał nam na kontakty międzynarodowe. Organizowano wówczas wiele konferencji, koncertów czy wreszcie tzw. pociągi przyjaźni.
– W Petersburgu istnieje i działa kilka organizacji polonijnych. Czy nie lepiej byłoby stworzyć jedną silną reprezentującą wszystkich Polaków?
Kto wie, jak byłoby lepiej? Na dziś mamy tu przecież Dom Polski, który spełnia role miejsca, w którym mogą się spotkać wszyscy miejscowi Polacy – ci zrzeszeni i niezrzeszeni.
W Domu Polskim nasze organizacje mają swoje biura.
– Czy oznacza to, że polskie organizacje w Petersburgu blisko ze sobą współpracują?
Nasz Związek powstał z rozłamu „Polonii”. Przyczyną tego rozłamu były jakieś problemy i konflikty. Nasze organizacje inaczej rozumiały polskość czy współpracę z organizacjami z kraju. Dziś nadal różnimy się trochę od siebie, ale są to tylko drobiazgi. Wreszcie wspólnie przygotowujemy obchody świąt państwowych, narodowych i kościelnych.
W Petersburgu powinny być więcej niż dwie organizacje polonijne – tyle ile jest dzielnic w mieście. Ludziom byłoby wtedy zdecydowanie bliżej na zebrania. Dziś dla wielu Polaków czy Rosjan polskiego pochodzenia dojechać do centrum miasta do Domu Polskiego jest trudno. Często muszą stracić na ten dojazd, w jedna stronę, nawet 90 minut. Szczególnie więc dla ludzi starszych przyjazd na zebrania jest naprawdę wielką wyprawą.
– Pani Prezes działa w Związku od wielu lat. Jak tu Pani trafiła i dlaczego?
Z wykształcenia jestem inżynierem systemów techniki. Moja kariera zawodowa jest trochę skomplikowana. Nie zaproponowano mi bowiem niestety, jako Polce, dobrych warunków pracy, z czego dziś się naprawdę bardzo cieszę. Moja kariera inżyniera skończyła się bardzo szybko. Potem przyszły na świat dzieci, a ja rozpoczęłam pracę w szkole. Zostałam nauczycielką fizyki. Byłam też zastępcą dyrektora do spraw wychowawczych. Uczyłam też, cały czas, języka polskiego. Zajmowałam się wreszcie pamiętnikami, losami Polaków w St. Petersburgu i tematami związanymi z nawróceniem i drogą człowieka do Boga. Warto o tym dziś głośno mówić, bo kościół zrobił tu bardzo dużo dla nas Polaków.
Moja mama, Regina Szyszko, była jedną z założycielek naszego Związku. Trafiłam więc tu trochę dzięki niej. Takich ludzi jak moja mama działało w Związku i nadal działa wielu. Warto byłoby poświęcić ich pamięci i pracy dla polskości więcej czasu i więcej miejsca i wydać drukiem ich wspomnienia.

REKLAMA

2091168820 views

REKLAMA

2091169125 views

REKLAMA

2092965586 views

REKLAMA

2091169408 views

REKLAMA

2091169559 views

REKLAMA

2091169709 views