0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaWywiadyAuschwitz-Birkenau wyścig z czasem... - z dyrektorem Muzeum Piotrem Cywińskim rozmawia...

Auschwitz-Birkenau wyścig z czasem… – z dyrektorem Muzeum Piotrem Cywińskim rozmawia Piotr K. Domaradzki)

-

– Panie dyrektorze, Jerzy Sadecki na łamach „RZ” z 26 stycznia napisał, że Muzeum Auschwitz-Birkenau wali się w gruzy. Ile w tym prawdy?

To zależy, gdzie się przyjrzeć. Część terenów Birkenau to ruiny już od dziesięcioleci, praktycznie od czasów ustanowienia w 1947 roku Muzeum na terenach poobozowych. Do dziś przetrwało jednak wiele budynków drewnianych: baraków, wieżyczek. A nie są to budynki z dębowych grubociosanych bali, które mogłyby trwać wiekami! One potrzebują bardzo aktywnej konserwacji.

REKLAMA

Murowane – z kolei – baraki Birkenau stoją na podmokłej łące. Woda gruntowa, która zamarza zimą i taje wiosną, powoduje ruchy gruntu. Wówczas mury tych baraków pękają. W najbliższej dekadzie należałoby wzmocnić fundamenty, a tych baraków jest prawie pięćdziesiąt! W trochę lepszej kondycji są budynki Auschwitz I, ale i one wymagają regularnych potężnych prac konserwatorskich. Do 155 obiektów i 300 ruin rozsianych na prawie 200 hektarach dochodzą przedmioty przechowywane w zbiorach i archiwa poesesmańskie.

Dla tych wszystkich śladów tragicznej przeszłości czas biegnie coraz szybciej. Problemem jest zakres prac wynikający z ogromu tego terenu. W ubiegłym tygodniu udało nam się pozyskać z programów europejskich, będących w rękach ministra kultury, prawie 20 milionów złotych – to wystarczy raptem na 2 duże bloki Auschwitz (jest ich tam ponad 30) i 5 drewnianych baraków Birkenau. Musimy poszukać innego rozwiązania, gdyż – jak by nie było to ważne miejsce dla Polski i całego świata – potrzeby przewyższają realne możliwości dotacji rządowych.

– Muzeum nie pobiera opłat za wstęp. A może należałoby? Nawet symboliczna złotówka wspomogłaby skromny budżet…
Symboliczna złotówka niewiele by dała. Gdzieś od 10-15 złotych od osoby można by przy dzisiejszej frekwencji stworzyć realny plan konserwatorski. Ale musimy na to spojrzeć z innej strony. To Miejsce jest największym na świecie cmentarzem. Tu przyjeżdża wiele osób, które straciły w tym Miejscu kogoś bliskiego, a często przecież – w przypadku Żydów – całe rodziny. Nie można kazać płacić rodzinom ofiar za wstęp na takie Miejsce. Nawet gdyby całość wpłaconej kwoty szła na konserwacje, byłoby w takim merkantylnym imperatywie coś niemoralnego, nieludzkiego.

W dodatku, około 70% zwiedzających to są młodzi ludzie, uczniowie, studenci. Nie zawsze ich stać na bilety. Frekwencja mogłaby ucierpieć, a przecież frekwencja to nie statystyka, to żywe osoby. Dziś na wejściu proponujemy kupno cegiełek, ale wielu młodych ludzi zamiast cegiełki woli kupić książkę ze wspomnieniami więźnia. Rzecz jasna, że marża na książce jest wielokrotnie mniejsza niż na cegiełce, ale – mając na uwadze sens tego Miejsca – zdecydowanie wolę, by kupowali książki.

– Jak wspierają Muzeum władze, np. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, miasto Oświęcim?
W ostatnich latach sytuacja budżetowa wygląda tak: trochę mniej niż połowę budżetu daje rząd polski, ciut ponad połowę Muzeum wypracowuje samo. Są to wpływy z książek, z parkingu, z wynajmu oprowadzających… Z zagranicy przychodzi do nas poniżej 5% budżetu. Miasto Oświęcim nie wspiera finansowo istnienia Muzeum.

Jedyną osobą prywatną, która realnie, stale i w sposób ciągły wspiera prace konserwatorskie. jest Ronald Lauder ze Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, nie szuka za to ciągłe wsparcie żadnego rozgłosu, nawet nie prosi o wywieszanie informacji o jego dotacjach. Jest wyjątkowy, ale niestety jedyny.
– Czy pomoc międzynarodowa jest realna? Jak do tej pory różnie bywało…
Po upadku systemu komunistycznego, w latach dziewięćdziesiątych, z inicjatywy wiceprzewodniczącego Światowego Kongresu Żydów Kalmana Sultanika, powstał program finansowania najpilniejszych prac konserwatorskich. Kilka krajów w ramach tego programu sfinansowało prace w łącznej wysokości 25 milionów dolarów. Dzięki temu udało się wiele dobrego zrobić, choć oczywiście były to prace doraźne, punktowe, nie tworzące globalnego programu.

To źródło się obecnie skończyło. Natomiast Ronald Lauder sfinansował coś genialnego. Sześć lat temu, doszedłszy do wniosku, że ogrom prac uzasadnia istnienie kompleksowej pracowni konserwatorskiej, opłacił powstanie chyba najnowocześniejszych laboratoriów i pracowni konserwatorskich w Europie Środkowej. Dzięki niemu udało się zmontować świetną ekipę dyplomowanych konserwatorów, którzy od kilku lat pracują w tym Miejscu.

To jest bardzo ważne, gdyż konserwacja obiektów z połowy XX wieku, to temat mało rozpoznany na świecie. Dla wielu naszych obiektów prowadzimy prace zupełnie nowatorskie, pisząc zupełnie nowe programy konserwatorskie, oparte np. o prowadzone od podstaw analizy chemiczne. Świat wie dobrze, jak konserwować mumie egipskie lub średniowieczne manuskrypty. Z plastikowymi szczoteczkami do zębów sprzed 70 lat – jest dużo gorzej.

Dzięki Lauderowi mamy zatem dziś pełne rozpoznanie problemu, zalążki programów konserwatorskich, możliwości techniczne i laboratoryjne. Jedyne, czego brakuje, to pieniądze na rozpoczęcie prac na szeroką skalę.
– Naczelny rabin Polski Michael Schudrich uważa, że pieniądze winny dać przede wszystkim Niemcy, a także te kraje, których mieszkańcy ginęli w obozie. Jeśli przyjmiemy odpowiedzialność proporcjonalną, znów głównym obciążonym zostanie Polska. Czy istnieją jakieś pomysły na rozwiązanie problemu?

Niemcy zdają sobie sprawę z ich odpowiedzialności i obiecali wsparcie starań. Polska – mimo przecież zupełnie innej roli w dziejach II wojny światowej – też nie ucieka od woli zachowania tego Miejsca. Ale pytanie o szerokość wsparcia finansowego nie jest jedynie pochodną historii. Dziś to Miejsce Pamięci nie ma na celu jedynie konserwacji przeszłości. Dziś chodzi o fundamentalną pracę nad przyszłością.

Proszę zwrócić uwagę na to, że dzisiejsze pokolenia coraz gorzej rozumieją wielkie wysiłki powojenne, mające na celu utworzenie świata bezpieczniejszego, bardziej pokojowego, pełniej sprawiedliwego. Po wojnie zaczęto budować wspólnotę europejską, tworzyć Organizację Narodów Zjednoczonych z jej licznymi agendami, takimi jak UNICEF czy UNESCO, zaczęto propagować Deklarację Praw Człowieka, zwalczać zbrodnie przeciwko ludzkości.

I to wszystko się stało po tej wojnie, a nie żadnej innej. To znaczy, że właśnie ta wojna była inna, a jej inność nie wynikała z liczby bomb zrzuconych na Drezno, z liczby ludzi zamarzniętych pod Stalingradem czy wybitych na plażach Normandii. Inność tej wojny widać najpełniej w Auschwitz.

Więc, jeśli dziś młodzi ludzie nie rozumieją najgłębszego sensu tworzenia wspólnej Europy, jeśli nie widzą potrzeby budowania świata w oparciu o nowe koncepcje polityczne – to trzeba tym ludziom pokazywać Auschwitz, aby zrozumieli wizję Adenauera, Schumana, Monneta i wszystkich innych twórców powojennego porządku społecznego i politycznego. Mamy naprawdę co chronić.

Czują to świetnie odwiedzający. Przybywają z coraz to liczniejszych państw. W roku ubiegłym Auschwitz odwiedziło prawie 40,000 ludzi z Korei Południowej. Oto kultura, która ma zupełnie inną historię II wojny światowej, inne punkty odniesienia. Ale ci ludzie spostrzegli, że Auschwitz pomaga zrozumieć o wiele więcej: dzisiejszego świata, jutrzejszych wyzwań, wreszcie samego siebie.
Stąd wydaje mi się, że dziś problem konserwacji staje się problemem dużo szerszym. To jest zagadnienie dla całego świata dojrzałych i odpowiedzialnych demokracji. To już nie jedynie ofiary potrzebują naszej pamięci. Naszej pamięci potrzebują także nasze dzieci i wnuki.

– A może należałoby powołać – obok
Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej – rodzaj międzynarodowej fundacji władnej do zbierania środków na utrzymanie Muzeum?

To jest kierunek właśnie przez nas obrany. Program konserwatorski musi się zamknąć w 20 latach. Po prostu po tym okresie musimy odwiedzić na nowo obiekty wcześniej konserwowane. A to oznacza, przy tym rozmiarze terenów i obiektów, że roczny program konserwacji musi kosztować około 4-5 milionów euro. Podjęliśmy więc próbę stworzenia żelaznego funduszu, który – inwestowany bezpiecznie – będzie przynosił tę roczną kwotę. Taki fundusz zatem musi być wielkości około 120 milionów euro. I to jest pytanie do całego świata: czy chcemy zachować Auschwitz dla kolejnych pokoleń? Na to pytanie musi odpowiedzieć każde społeczeństwo i każda demokracja. Dopiero bowiem taki fundusz pozwoli stworzyć wizję globalnej konserwacji.

Inne programy finansowania nie dają gwarancji na dwadzieścia lat, gdyż żadna demokratyczna władza nie ma takiej perspektywy czasowej. W najlepszym wypadku, perspektywy są 4-5–letnie i zależne od kolejnych wyborów. Natomiast stworzenie funduszu pozwoli uzyskać długofalową możliwość działań w oderwaniu od trudności związanych z bieżącą polityką. Jestem przekonany, że to najlepsze rozwiązanie: globalne, bezpieczne, docelowe.

W styczniu profesor Władysław Bartoszewski powołał ramy prawne tego funduszu, w tej chwili trwa rejestracja fundacji, której jedynym celem będzie obsługa funduszu na cele konserwatorskie. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak bliscy zaproponowania wspólnocie międzynarodowej docelowego rozwiązania zachowania Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau.

– Żyjących jeszcze więźniów Auschwitz-Birkenau jest coraz mniej. Co należałoby im powiedzieć?
Żeby się nie lękali. Że wiemy, pamiętamy i staramy się zrozumieć. Że to wszystko nie może pójść na marne. Nie może.
– Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA

2091324939 views

REKLAMA

2091325238 views

REKLAMA

2093121697 views

REKLAMA

2091325519 views

REKLAMA

2091325665 views

REKLAMA

2091325809 views