Śmierć za czytanie o prawach kobiet

Sayed Pervez Kambaksh z Afganistanu został oskarżony o świętokradztwo za dystrybucję ściągniętego z internetu raportu, który argumentuje, że muzułmańscy fundamentaliści błędnie interpretują słowa Mohameda sądząc, że prorok dopuszcza do prześladowania kobiet i usprawiedliwia takie zachowanie.

23-letni Kambaksh przekazał tekst studentom i nauczycielom z Balkh University z nadzieją, że sprowokuje debatę na ten temat. Ktoś złożył na niego donos. Zanim doszło do dyskusji, Kambaksh został aresztowany i postawiony przed sędziami religijnymi. Skazano go na karę śmierci.

Zawiadomiona przez rodzinę studenta brytyjska gazeta Independent rozpoczęła kampanię w jego obronie. ONZ, organizacje obrony praw człowieka, organizacje dziennikarskie i zachodni dyplomaci zwrócili się do rządu prezydenta Karzaia o interwencję w sprawie Kambaksha.

Członek afgańskiego parlamentu, który zaproponował skazanie studenta na najwyższą karę, okazał się ważnym sprzymierzeńcem Karzaiego. Tamtejszy Senat zaatakował społeczność międzynarodową za wywieranie nacisku na afgański rząd i wezwał prezydenta, by nie ulegał wpływom zachodniego świata.
Przypadek Kambaksha, który pracował również jako reporter gazety Jahan– i– Naw (nowy świat), widziany jest jako jeszcze jedna konfrontacja kulturowa między Afganistanem a Zachodem.

Mniej więcej w tym samym czasie prez. Karzai oskarżył Brytyjczyków o pogarszanie swoim zachowaniem sytuacji w prowincji Helmand, po czym zablokował wyznaczenie lorda Ashdowna na wysłannika ONZ oraz usunął ze swych granic dyplomatów brytyjskich i irlandzkich.

Zorganizowane przez muzułmańskich duchownych demonstracje przeciw zagranicznej interwencji odbyły się w Mazar – i –Sharif, gdzie Kambaksh został aresztowany.

Pierwszy sekretarz parlamentu Aminuddin Muzafari oświadczył: „Ludzie muszą zrozumieć, że reprezentujemy państwo islamskie i nigdy nie będziemy tolerować obrażania naszej religii”.

W prowincji Takhar, szefowie miejscowych władz zażądali natychmiastowego wykonania egzekucji. W prowincji Parwan, przypominając, że sprawa dotyczy „braku poszanowania Koranu”, naczelny mułła wezwał do wykonania kary zanim dojdzie do silniejszych nacisków ze strony obcokrajowców za uwolnieniem Kambaksha.

Przedstawiciele brytyjskiego rządu są szczególnie zaniepokojeni tym, że tak drakońskie akcje są podejmowane przeciw dziennikarzom. Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Departament Międzynarodowego Rozwoju przeznaczyły duże sumy na szkolenie pracowników afgańskich mediów. Brytyjski rząd finansuje Instytut Reportażu Wojennego i Pokojowego (IWPR).

Brat Kambaksha, Sayed Yaqub Ibrahimi, jest również dziennikarzem i autorem wielu krytycznych artykułów o członkach afgańskich władz. „To, co się stało z moim bratem jest wyjątkowo niesprawiedliwe. Nie popełnił świętokradztwa i nie dopuszczono do obrony prawniczej. Zrobiono mu tajny proces”.

Dyrektor IWPR, Jean Mac-kenzie, jest przekonany, że ta nadzwyczaj surowa kara ma na celu zmuszenie Yaquba do milczenia.

Prezes stowarzyszenia afgańskich dziennikarzy, Rahimullah Samander, oburzał się: „To nielegalne, to nie ma sensu. Kambaksh wydrukował kopię jakiegoś artykułu, spojrzał i przeczytał. Jak możemy wierzyć w tę „demokrację”, jeśli nawet nie wolno nam czytać? Zwracamy się do Karzaia o odwołanie wyroku, zanim będzie za późno”.

Sprawa Kambaksha postrzegana jest również jako próba ograniczenia praw przyznanych kobietom po obaleniu Talibanu.

Afgańska Konstytucja przyznaje Kambakshowi prawo do wniesienia odwołania od wyroku do sądu najwyższego. Niektórzy klerycy uważają jednak, że skoro został skazany przez sąd religijny, to świecki sąd nie może interpretować wyroku.

Prez. Karzai ma prawo ułaskawić Kambaksha. Eksperci mówią, że nawet jeśli odzyska wolność, to nie może uniknąć odwetu w kraju, gdzie fundamentaliści mają coraz większe wpływy. (eg)