Podczas gdy Bill Clinton pomaga demokratom na kampanijnym szlaku od Florydy do Waszyngtonu, jego następca George W. Bush nie rusza się z Teksasu.
Odchodząc z Białego Domu Bush miał bardzo niskie notowania nawet wśród republikanów, którzy krytykowali go za politykę krajową. Z Waszyngtonu wrócił do Teksasu, pracował nad swymi wspomnieniami i rzadko opuszczał dom, by wygłosić płatne przemówienie. Nie ma zamiaru odgrywać większej roli w tegorocznych wyborach.
Republikanie, którzy z powodu niepopularności Busha stracili miejsca w Kongresie, nie proszą go o pomoc. 55% wszystkich Amerykanów ma o Bushu negatywną opinię, 51% wini go za kryzys ekonomiczny.
Choć nadal jest mile widziany przez konserwatywną bazę, to republikańscy kandydaci , którzy usiłują obciążyć winą za kryzys ekonomiczny prez. Obamę i demokratów, trzymają się od Busha z daleka.
Od zakończenia drugiej kadencji w Białym Domu Bush zajmował się głównie pisaniem książki zatytułowanej „Decision Points”, która w nakładzie 1.5 miliona kopii zostanie opublikowana tydzień po wyborach, dokładnie 9 listopada.
Tymczasem Clinton okazał się postacią bardzo popularną. Demokraci chętnie korzystają z jego pomocy. Nie tylko zbiera miliony dolarów na ich kampanie, lecz przyciąga ludzi na wiece wyborcze.
(HP – eg)