Tak zwana milicja z szeregiem pretensji do federalnego rządu przegrupowuje się w całym kraju i rośnie w siłę.
Southern Poverty Law Center (SPLC), niedochodowa organizacja, która zajmuje się między innymi obserwacją ruchów siejących nienawiść i generalnie niebezpiecznych dla społeczeństwa, zwraca uwagę, że przyczyną wzrostu niezadowolenia, a tym samym radykalizacji tych grup, jest słaba ekonomia i liberalna administracja z czarnym prezydentem na czele. Teorie konspiracji o tajnych planach Meksykanów szykujących się do odzyskania południowego zachodu Stanów Zjednoczonych, ruch „birthers” rozpętany przez urodzoną w Rosji, Orly Taitz, która szerzy kłamstwa o miejscu urodzenia prezydenta Obamy, i ostatnio wysunięte przez Sarę Palin nieuzasadnione brednie o „panelach śmierci” w planach reformy lecznictwa, zaogniają nastroje społeczeństwa, szczególnie ultraprawicy.
Specjalny agent Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Środków Wybuchowych, Bart McEntire, obawia się, że do wybuchu brakuje jedynie iskry zapalnej.
Sytuacja ta przypomina lata dziewięćdziesiąte, kiedy ludzie przeciwni płaceniu podatków, tzw. „suwerenni obywatele”, zbierają się w większe, coraz bardziej radykalne grupy. W rekrutacji pomaga internet. Na przykład milicja z Ohio wprowadziła na YouTube wideo pod hasłem „obudź się, Ameryko”. Mężczyzna wyposażony w półautomatyczny karabin typu AR-15 straszy, że kraj znalazł się w niebezpieczeństwie i namawia „prawdziwych patriotów” do kupowania broni.
Choć wzrost antyrządowych sentymentów obserwuje się od dwóch lat, to na szczęście nie doszło jeszcze do aktów przemocy na skalę z lat dziewięćdziesiątych. Ruch ten zrodził osobników takich jak Timothy McVeigh, który w 1995 roku wysadził budynek federalny w Oklahoma City, zabijając 168 ludzi.
McEntire boi się, że to tylko kwestia czasu.
Grupy milicji mieszczą się głównie na środkowym zachodzie, północnym zachodzie i głębokim południu.
Mark Potok, dyrektor personelu SPLC, twierdzi, że w ostatnich miesiącach zawiązało się przynajmniej 50 nowych grup antyrządowych.
Milicję z końca ub. wieku łączył sprzeciw wobec tego. co postrzegała jako dążenie władz do kontroli broni, niechęć do ustaw o ochronie środowiska i protest przeciw wtrącaniu się rządu w ich prywatne sprawy. Tragiczne zakończenie 52-dniowego oblężenia przez federalnych agentów sekty Branch Davidian w Waco w Teksasie, gdzie zginęło blisko 80 członków tej sekty, utwierdziło milicję w przekonaniu, że rząd gotów jest zabijać własnych obywateli, by usunąć przeszkodę w promocji liberalnej polityki.
Teraz wyłoniła się nowa generacja aktywistów. SPLC obserwuje działalność Edwarda Koernke z Michigan, gospodarza internetowego programu radiowego dla milicji. Jego ojciec, Mark, był główną postacią tego ruchu w latach dziewięćdziesiątych. Siedział 6 lat w więzieniu za różne nielegalne czyny, w tym napaść na policjanta.
Departament Bezpieczeństwa Kraju ostrzega: „Biali suprematyści i milicja coraz częściej stosują przemoc. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dopuszczą się ataku na masową skalę, jak w Oklahoma City”.
Seria terrorystycznych incydentów w USA nie była bezpośrednio związana z zorganizowaną milicją. Jednakże retoryka sprawców zbrodni całkowicie zgadza się z poglądami milicji. Na przykład Richard Andrew Poplawski, który w kwietniu zabił w Pittsburghu trzech policjantów, pisał, że rząd może użyć amerykańskich żołnierzy przeciw amerykańskim obywatelom. Obawiał się też wydania zakazu posiadania broni.
Asystent dyrektora FBI ds. kontrterroryzmu, Michael Heimbach, za najtrudniejsze zadanie dla organów ścigania uważa wychwycenie momentu, kiedy działający w pojedynkę osobnik wychodzi poza nienawistną retorykę i decyduje się na popełnienie zbrodni. Taki przypadek miał miejsce w czerwcu, gdy 88-letni mężczyzna zabił strażnika w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. (HP – eg)
