W drodze do Waszyngtonu nowy premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, powiedział towarzyszącym mu dzienikarzom, że z amerykańskimi przywódcami chce rozmawiać o Afganistanie, perspektywach pokojowych dla Bliskiego Wschodu i globalnej ekonomii.
Wszyscy inni chcą rozmawiać o British Petroleum.
W czasie pierwszej wizyty w Waszyngtonie Cameron nie może oczekiwać miłej atmosfery, głównie z powodu gniewu Amerykanów za wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej i podejrzeń, że BP odegrała kontrowersyjną rolę w decyzji dotyczącej uwolnienia i odesłania do Libii autora zamachu na samolot nad Lockerbie, Abdela Baseta al-Megrahi.
Cameron żywił nadzieję, że spotkanie w Białym Domu umocni jego pozycję jako męża stanu i pozwoli nawiązać bliskie stosunki z prezydentem Barackiem Obamą. W zamian został zmuszony do tłumaczenia przyczyn zgody na powrót Magrahiego do kraju.
„Jako lider opozycji jasno mówiłem, że nigdy nie powinno dojść do uwolnienia Megrahiego”, powiedział Cameron w rozmowie z BBC.
Na spotkaniu z Obamą dyskutowano o szeregu ważnych spraw, w tym o Afganistanie. Wielka Brytania jest kluczowym militarnym partnerem USA. Stoi jednak w obliczu nieuniknionych cięć budżetu i musi liczyć się z coraz większym sprzeciwem społeczeństwa wobec tej wojny. Cameron chce wycofać wszystkich 10 tys. brytyjskich żołnierzy z Afganistanu przed następnymi wyborami w W. Brytanii w 2015 roku.
Wieczorem David Cameron spotkał się z amerykańskimi ustawodawcami, którzy domagają się wszczęcia dochodzeń w sprawie nacisków, jakie BP wywierała na brytyjski rząd odnośnie uwolnienia Megrahiego. Biuro Camerona na Downing Street oświadczyło, że w tej chwili nikt nie rozważa możliwości powołania do życia rządowej komisji do zbadania tej sprawy.
Decyzję o odesłaniu Megrahiego do Libii podjął rząd Szkocji. Po odsiedzeniu ośmiu lat z wyroku dożywocia za zbombardowanie samolotu linii Pan Am nad Lockerbie w Szkocji, gdzie zginęło 259 ludzi, w większości Amerykanów, i 11 osób na ziemi, wypuszczono go na wolność z tak zwanych ludzkich pobudek. Twierdzono, że węzień wkroczył w ostatnie stadium choroby rakowej, w związku z czym wyrażono zgodę, by zakończył życie w rodzinnym kraju. W Libii przywitano go niczym bohatera. Megrahi żyje do dziś i ma się dobrze.
BP przyznaje się jedynie do wywierania nacisków na rząd, by podpisał zgodę na transfer więźniów, lecz nie poruszał indywidualnego przypadku Megrahiego. Od tego czasu coraz ściślejsze stosunki dyplomatyczne i biznesowe Wielkiej Brytanii z Libią stały się przedmiotem intensywnej analizy. Krytycy oskarżają brytyjskie władze o przekładanie interesów komercyjnych nad rodziny 270 ofiar ataku.
Amerykańscy ustawodawcy zwrócili się do Departamentu Stanu o zbadanie, czy udział BP w tej decyzji miał związek z załatwieniem sobie większego dostępu do libijskich pól naftowych. Republikanin z Michigan, kongr. Peter Hoekstra, z izbowego Komitetu Wywiadu, uważa, że rodzinom ofiar ataku należy się dokładniejsze wytłumaczenie uwolnienia Megrahiego, poza oficjalnym oświadczeniem, że wypuszczono go z przyczyn humanitarnych. Hoekstra domaga się wszczęcia śledztwa w związku z oskarżeniami, że decyzja ta miała ścisły związek z interesami naftowymi.
W liście do sekretarz stanu Hillary Rodham Cinton przewodniczący senackiego komitetu Spraw Zagranicznych, sen. John Kerry, pisał, że nie istnieje nic, co mogłoby sugerować, że w sprawie Megrahiego BP miało wpływ na szkocki rząd.
(AP – eg)