0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Ponura spuścizna

-

(AP) – Wojna, recesja, ratowanie instytucji finansowych, bezprecedensowo wysokie zadłużenie państwa, panure nastroje. W takim stanie kończy urzędowanie prezydent, który wchodząc do Białego Domu obiecywał ograniczyć rząd i interwencję za granicą. 

George W. Bush pozostawia swemu następcy masę problemów finansowych, wojnę w Afganistanie i Iraku, nie rozwiązaną – mimo wielu obietnic – sytuację na Bliskim Wschodzie i zszargany image Ameryki za granicą.

REKLAMA

Prez. Bush nie ma sobie wiele do zarzucenia, z wyjątkiem drobnych, w sumie mało znaczących, potknięć. Jest zawiedziony, że w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia. Przyznając, że kraj ten nie miał nic wspólnego z atakiem terrorystycznym na USA, nadal interpretuje amerykańską inwazję jako „wyzwalanie” Irakijczyków i wprowadzanie ich na drogę demokracji. Uważa, że śmierć ponad 4200 amerykańskich żołnierzy i miliardy dolarów wydane na wojnę, to stosunkowo niska cena w porównaniu z korzyściami, jakie przyniesie na razie kiełkująca demokracja na Bliskim Wschodzie. Jest przekonany, że historia oceni go znacznie lepiej niż teraźniejsi krytycy. 

Zdecydowana większość ludzi nie żyje jednak z myślą o kształtowaniu historii, lecz o zapłaceniu rachunków. Liderów oceniają na podstawie tego, co dzieje się tu i teraz. A teraz jest całkiem nieciekawe. 

Według wszelkich standardów stan gospodarki jest powodem do głębokiego niepokoju. Ponad 11 milionów ludzi nie ma pracy. Produkcję fabryczną wyprowadzono za granicę. Przemysł samochodowy, swego czasu duma Stanów Zjednoczonych, wyciąga rękę po pomoc. Rządy stanowe i miejskie obawiają się zapaści bez federalnego wsparcia. Poziom bezrobocia jest najwyższy od 16 lat. Notowania na Dow Jones spadły w ub. roku o 33.8% (najwyższy spadek od 1931 roku). Co dziesiąty właściciel domu zalega ze spłatami pożyczki hipotecznej lub grozi mu foreclosure. Ludzie tracą oszczędności na studia i na emeryturę. 

Tymczasem rząd wydaje pieniądze, których nie ma. Rekordowo wysoki deficyt budżetowy wynosi w tej chwili $455 miliardów. Wiele wskazuje na to, że do końca roku fiskalnego dojdzie do ponad biliona, powiększony przez fundusze wydane na ratowanie instytucji finansowych i rozruszanie gospodarki. 
Zdecydowana większość Amerykanów jest zdania, że ekonomia zmierza w złym kierunku. Blisko 2/3 respondentów sondażu przeprowadzonego przez Pew Research Center powiedziało, że administracja Busha pozostanie w ich pamięci jako administracja pomyłek i błędów.

„Nie dzieje się nic dobrego. Przejął kraj w dość dobrym stanie. Czy można argumentować, że pozostawia go w lepszym?”, ironizuje profesor z Boston University, Thomas Whalen.

Odchodząc Bush, Cheney i kadra doradców Białego Domu często podkreśla, że nie mówi się o wielu pozytywnych decyzjach, a inne zostaną docenione dopiero z upływem czasu.

Prezydent jest dumny z ustawy o edukacji, zobowiązującej do testowania uczniów, z Medicare przyznającego emerytom zniżki za lekarstwa na receptę, z pomocy na walkę z AIDS w najuboższych krajach świata i ze współpracy z organizacjami religijnymi w zakresie pomocy socjalnej. 

Jego prezydentura jest jednak zdominowana przez niepotrzebną wojnę, którą większość społeczeństwa ocenia jako bardzo poważny, kosztowny błąd. Bush nie zgadza się z tą opinią. Uważa, że „wyzwolenie” 50 milionów Irakijczyków i Afgańczyków z czasem zaowocuje pokojem i demokracją. „Wierzę, że kiedy ludzie obiektywnie przeanalizują decyzje mojej administracji, to dostrzegą to, czego teraz nie widzą. Może dopiero po mojej śmierci zrozumieją, co chcieliśmy zrobić”, powiedział Bush.

George Bush nieustannie podkreśla, że najważniejszą dla niego rzeczą jest bezpieczeństwo Ameryki. „Ma na tym punkcie obsesję, tak jak Roosevelt miał obsesję na punkcie II wojny światowej, a Reagan na punkcie zimnej wojny. Prowadzimy wojnę z terroryzmem”, wyjaśnia rzecznik Białego Domu, Dana Perino. Z tej to właśnie obsesji wywodzi się doktryna Busha o uderzeniu z wyprzedzeniem przeciw domniemanym zagrożeniom, traktowanie tych, którzy dają schronienie terrorystom, tak jak terrorystów i promowanie ideologii wolności na całym świecie. Bush postrzega siebie jako zdecydowanego lidera, zmuszonego do podejmowania trudnych decyzji.Społeczeństwo widzi go jako upartego ideologa, który nie schodzi z raz obranej drogi, nawet jeśli popełni pomyłkę.
„Bez reszty zaangażował się w kampanię na rzecz irackiej demokracji. Rezultaty tego są dość bolesne dla Stanów Zjednoczonych nie tylko w sensie strat w ludziach, lecz również ideologicznego ferworu w miejsce spokojnego pragmatyzmu”, mówi profesor historii z Rice University, Douglas Brinkley. 
Za swoje największe osiągnięcie Bush uważa to, że za jego prezydentury nie doszło do drugiego ataku terrorystycznego na Stany Zjednoczone. Ten argument, choć mocno podkreślany przez wszystkich członków administracji, nie trafia do przekonania zniechęconemu społeczeństwu.

Nie tylko wojną, lecz również reakcją federalnych władz na wydarzenia w kraju, zwłaszcza po uderzeniu huraganu Katrina w Luizjanę. Katastrofa ta scementowała wyobrażenie o Bushu, jako prezydencie z niewielkim pojęciem o tym, jak żyją przeciętni Amerykanie. Gdy powodzianie błagali o pomoc, Bush chwalił nieudolnego szefa FEMA za wspaniałą robotę. O tym, że nic się w tej kwestii nie zmieniło świadczy jego wypowiedź sprzed kilku dni, kiedy to podsumowując lata spędzone w Białym Domu z gniewem oświadczył, że zarzuty z powodu Katriny są niesprawiedliwe.

W ostatnim roku prezydentury Georgea W. Bu-sha doszło do upadku rynku nieruchomości, zamrożenia kredytu, osłabienia finansowych gigantów, zwolnień z pracy, błagań o ratunek przed upadkiem. Za ten potężny bałagan Bush ponosi częściową odpowiedzialność. Nie tylko był w tym czasie liderem, lecz również promotorem filozofii zniesienia wszystkich regulacji rządowych. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że spotkał się z oporem Kongresu, gdy wystąpił z propozycją rozszerzenia kontroli nad przemysłem budowniczym. Bush często podkreśla, że inni ludzie, w tym głównie z Wall Street, podzielają odpowiedzialność za kryzys ekonomiczny.

„Jestem prezydentem czasu wojny. Miałem do czynienia z dwoma recesjami ekonomicznymi. Miałem do czynienia z szeregiem wyzwań. Dla mnie najważniejsze jest to, że nie zaprzedałem swojej duszy, by zdobyć popularność. Niech oceni mnie historia”, mówi Bush.
Może historia będzie dla niego łaskawsza niż 74% amerykańskiego społeczeństwa. (eg)

REKLAMA

2091198811 views

REKLAMA

2091199114 views

REKLAMA

2092995573 views

REKLAMA

2091199395 views

REKLAMA

2091199541 views

REKLAMA

2091199685 views