O czym mówi Ameryka
Senat odrzucił plan budżetu republikanów, opracowany przez kongr. Paula Ryana z Wisconsin, który proponował wymianę Medicare na program talonów na zakup prywatnych ubezpieczeń, co kosztowałoby emerytów dodatkowo $6.4 tysiąca rocznie.
Przeciw planowi głosowało pięciu republikanów, sen. Scott Brown z Massachusetts, Olympia Snow i Susan Collins z Maine, Lisa Murkowski z Alaski i Rand Paul z Kentucky.
Sen. Paul, ulubieniec Tea Party, kierował się innymi przesłankami niż pozostali przeciwnicy planu. Uważa bowiem, że ograniczenia proponowane przez Ryana są zbyt łagodne.
***
Republikański projekt likwidacji Medicare w jego obecnej postaci przyczynił się do zwycięstwa demokratki w specjalnych wyborach w zdecydowanie republikańskim okręgu stanu Nowy Jork.
Kathy Hochul opowiadała się za utrzymaniem Medicare, programu gwarantującego seniorom opiekę medyczną. Jej przeciwniczka, znakomicie finansowana republikanka, Jane Corwin, poparła zmianę tego popularnego programu.
***
Republikanin z Georgii, kongr. Rob Woodall, zażarcie bronił planu zmiany programu Medicare, mówiąc seniorom, że nie mogą liczyć na rządową opiekę medyczną tylko dlatego, że ich pracodawcy nie zapewnili im takich świadczeń na starość.
Na spotkaniu z wyborcami Woodall skarcił dwie starsze kobiety za uwagę, że bez Medicare nie dadzą sobie rady. Ku uciesze sporej części obecnych kongresman sugerował, że każdy sam powinien zadbać o takie sprawy.
Łatwo dawać rady innym, gdy samemu korzysta się z ogromnych przywilejów rządowych. Jako szef personelu byłego kongr. Johna Lindera na początek (w 2002 roku) dostał $100 tys. rocznie, a już po siedmiu latach zarabiał $150 tys. plus znakomite świadczenia emerytalne i pełne, bezpłatne rodzinne ubezpieczenie medyczne. W momencie, gdy zajął miejsce Lindera, jego pobory wzrosły do $174 tys. rocznie plus szczodre świadczenia.
Jak wiadomo, za wszystko płacą podatnicy. Zatem zabezpieczenie na całe życie nie ma nic wspólnego z zaradnością Woodalla, lecz z jego pracodawcą.
Kongr. Woodall nie musi martwić się o przyszłość. Wystarczy jedna kadencja w Kongresie, by dostał 100% emerytury i ubezpieczenie medyczne. Pouczanie staruszek, co powinny zrobić, jest w tym przypadku zwykłą bezczelnością.
***
Sekretarz skarbu Timothy Geithner otwarcie zakpił z nadchodzącego głosowania w sprawie podniesienia pułapu państwowych zadłużeń, dając do zrozumienia, że republikanie grożą odrzuceniem planu z czysto politycznych względów, a mówiąc ściślej z obawy o niezadowolenie ultrakonserwatystów.
Geithner twierdzi, że republikańscy liderzy zapewnili go, iż nie dopuszczą do niewywiązywania się z obowiązku spłacania zadłużeń. Uspokoili finansistów z Wall Street, że głosowanie w sprawie pułapu zadłużeń nie ma w zasadzie żadnego znaczenia.
„Waszyngton to raczej śmieszne miejsce. Pomyślcie… republikanie przedstawiają ustawę wiedząc, że ją odrzucą i zawiadamiają światowych inwestorów, by nie zwracali uwagi na to, co robią”, powiedział Geithner w rozmowie z redakcją Politico.
Sekretarz skarbu obawia się, że sytuacja na rynku nieruchomości nie poprawi się przez następne 3 do 4 lat.
***
Departament Sprawiedliwości godzi się na wniesienie do sądu oskarżenia przeciwko byłem senatorowi i byłemu kandydatowi na prezydenta, demokracie Johnowi Edwardsowi, za naruszenie przepisów dotyczących finansowania kampanii wyborczych.
Oficjalnego oskarżenia należy spodziewać się w ciągu dwóch tygodni.
Edwards „wsławił się” romansem, w wyniku którego Rielle Hunter, zatrudniona przez jego komitet akcji politycznej, urodziła córeczkę.
Doradca Edwardsa Andrew Young pomógł mu w ukryciu afery w czasie kampanii. Udawał, że jest ojcem dziecka Rielle Hunter.
Po zakończeniu kampanii Young napisał książkę pt. „The Politician”. Nie tylko powiedział prawdę o romansie i ojcostwie, lecz wyjaśnił, że dziedziczka fortuny Rachel „Bunny” Mellon podarowała Edwardsowi $700,000, dzięki czemu udało się sprawę zatuszować. W tym czasie żona kandydata na prezydenta, nieżyjąca już Elizabeth, walczyła z rakiem.
Obserwatorzy polityczni twierdzą, że pieniądze od Racheli Mellon były datkiem na kampanię i powinny być uwzględnione w raporcie finansowym Edwardsa.
***
Donald Trump zasygnalizował, że może odwołać wcześniejszą decyzję o nie ubieganiu się o republikańską nominację na prezydenta. Głównie dlatego, że nie jest zadowolony z kandydatów, którzy już prowadzą kampanie wyborcze, ani z tych, którzy zamierzają to zrobić. Jest przekonany, że żaden z nich nie będzie w stanie pokonać Obamy. Jeśli uzna, że republikanie nie mają szans na zwycięstwo, to zastanowi się nad przystąpieniem do wyścigu o wejście do Białego Domu.
***
Głównym celem najbardziej wpływowej Tea Party jest niedopuszczenie Mitta Romney do uzyskania republikańskiej nominacji na prezydenta.
FreedomWorks nadająca ton wypowiedziom i podpowiadająca kierunek działań aktywistom Tea Party z całego kraju uważa, że były gubernator Massachusetts z racji swojej przeszłości nie zasługuje na nominację. Chodzi oczywiście o wprowadzony za jego urzędowania program ubezpieczeń medycznych, który stał się modelem dla reformy medycznej Baracka Obamy.
Na czele FreedomWorks stoi były marszałek Izby Reprezentantów, republikanin z Teksasu Dick Armey oraz ekonomista i były doradca na Kapitolu, Matt Kibbe.
***
Konserwatywni ustawodawcy stanowi poświęcają znaczną część sesji legislacyjnych na utrudnianie kobietom dostępu do usług w zakresie planowania rodziny i do aborcji, tłumacząc, że ich celem jest przede wszystkim chronienie podatników i pracodawców przed pośrednim płaceniem za usuwanie ciąży.
Tymczasem z badań przeprowadzonych przez Guttmacher Institute wynika, że niechciane ciąże kosztują amerykańskich podatników $11,1 miliarda rocznie. Blisko 2/3 takich ciąży, mniej więcej około miliona urodzin, jest opłacane przez Medicaid i inne rządowe programy.
***
Jared Lee Loughner oskarżony o strzelanie do kongr. Gabrielle Giffords, zabicie sześciu innych osób i zranienie kilkunastu innych, nie jest mentalnie kompetentny do odpowiadania przed sądem.
21-letni zabójca został skierowany do federalnego szpitala dla psychicznie chorych przestępców na 4 miesiące, gdzie będzie poddany obserwacji i terapii.
Loughner nie przyznaje się do winy.
***
Od opuszczenia Białego Domu George W. Bush zarobił $15 milionów za wygłaszanie przemówień, za które dostaje od $100 do $150 tysięcy. Niemal wszystkie są zamknięte dla prasy, zgodnie z życzeniem byłego prezydenta, by pozostawić go w spokoju. Bush nie skorzystał nawet z zaproszenia prezydenta Obamy do udziału w ceremonii na Ground Zero po zgładzeniu Osamy bin Ladena.
***
Afroamerykanin, profesor Princeton University, Cornel West wprowadził w osłupienie popleczników Baracka Obamy, atakując swego byłego przyjaciela. Zarzucił mu, że jest bardziej związany ze swymi „białymi i żydowskimi braćmi” i utrzymuje dystans wobec czarnych mężczyzn, którzy mówią mu prawdę w oczy.
Westowi nie podoba się również to, że Obama nie stłamsił Tea Party w zarodku, gdy miał po temu okazję. „Mógł przerwać prawicowy ruch skupiając się na pomocy ludziom tracącym domy, mógł pomóc pracownikom poprzez tworzenie miejsc pracy i deklarując wojnę z ubóstwem, zamiast abstrakcyjnej wojny z terroryzmem. Coraz więcej ludzi traci nadzieję. Obracają się sami przeciwko sobie. Szukają kozła ofiarnego wśród najsłabszych, zamiast konfrontacji z najbardziej wpływowymi”.
Wypowiedź prof. West nie zachwyciła czarnego działacza, pastora Ala Sharptona, który zauważył, że Obama nie jest prezydentem czarnych Amerykanów, lecz wszystkich Amerykanów.
***
Sędzia sądu powiatowego w Wisconsin, Maryann Sumi, zawyrokowała, że republikańscy ustawodawcy naruszyli prawo w czasie debaty nad odebraniem związkom zawodowym praw do negocjacji kontraktów o pracę.
Podpisana przez gubernatora Scotta Walkera ustawa pozbawia unie prawa do negocjacji warunków pracy i świadczeń, z wyjątkiem podstawowych płac dla nauczycieli i pracowników publicznych.
Decyzja sądu nie kończy prawnych potyczek. Stanowy Sąd Najwyższy rozpoczyna przesłuchania 6 czerwca. Wtedy też zadecyduje, czy opowiedzieć się po stronie sądu niższej instancji, czy gub. Walkera.
***
Odrzucając argument, że stany nie mają nic do powiedzenia w kwestiach imigracyjnych, Sąd Najwyższy USA utrzymał prawo Arizony, mówiące o karaniu pracodawców za zatrudnianie nielegalnych imigrantów.
Sąd oświadczył, że federalne prawo imigracyjne przyznaje stanom prawo do nakładania sankcji na firmy przyjmujące do pracy nieudokumentowanych robotników.
Elżbieta Glinka