Elizabeth Edwards robi wszystko, by kochanka jej męża – byłego senatora i kandydata na prezydenta USA – nigdy nie została macochą jej dzieci.
Jak wiadomo, pani Edwards od lat walczy z rakiem. Jeśli przegra tę walkę, to nie życzy sobie, by 12-letnia Emma i 10-letni Jack pozostali pod opieką ojca, a tym samym Rielle Hunter, kobiety, która rozbiła jej małżeństwo. Najbardziej odpowiada jej możliwość przejęcia wychowania rodzeństwa przez 28-letnią córkę Cate.
Cate Edwards jest absolwentką wydziału prawa na Harvardzie. Pracuje w federalnym sądzie w Alexandrii, Va., ma własny dom i długoletniego przyjaciela, który odbywa praktykę lekarską w Georgetown University Hospital.
Osoby zbliżone do Elizabeth Edwards twierdzą, że stan zdrowia zmusił ją do myślenia o opiece nad dziećmi. Jej siostra, Nancy Anania Sims, przeczy jakoby nastąpił niebezpieczny nawrót choroby. „Elizabeth leczy się, ale czuje się całkiem dobrze. Ma więcej energii niż ja”, mówi. Sims nie wierzy, że John Edwards, choć przeszedł legalną separację z Elizabeth, poślubi Rielly Hunter, z którą ma 2-letnią córkę Quinn.
Sims nie sądzi, by jej siostra brała pod uwagę wychowanie swych dzieci przez najstarszą córkę. Zgadza się z opinią, że zależy jej na pozbawieniu męża prawa do opieki nad dziećmi.
Prawnicy, którzy obserwują ten dramat, wierzą, że Elizabeth Edwards ma niewielkie szanse na odsunięcie ojca od dzieci. „Byłoby bardzo przykro, gdyby Elizabeth nie doczekała dnia, gdy jej dzieci wejdą w wiek dojrzały. Nie znaczy to jednak, że może rządzić zza grobu i dyktować, z kim mają się spotykać. Gdyby odbierano prawo do opieki nad dziećmi za zdradę małżeńską, to połowa rodziców w Ameryce nie mogłaby widywać swojego potomstwa”, powiedział Peter Bronstein, adwokat gwiazd, m.in. Guya Ritchie.
(HP – eg)
