Gubernator stanu Wisconsin Scott Walker rozpoczął właśnie swoją kampanię wyborczą w nadziei na zdobycie trzeciej kadencji. Rozpoczął w swoim stylu – demonizując ubogich i uzależnionych. Plan wprowadzenia testów na obecność narkotyków dla starających się o stanową pomoc przy zakupie żywności i beneficjentów ubezpieczenia Medicaid wpisuje się w retorykę obwiniania biednych za bycie biednymi.
„Chcemy, aby opieka społeczna stała się trampoliną, a przestała być hamakiem” – oświadczył gubernator Wisconsin Scott Walker, który chce wprowadzić obowiązkowe testy na obecność narkotyków dla osób korzystających z programu FoodShare, czyli stanowej pomocy przy kupnie żywności i podstawowych produktów, a także dla najuboższych, objętych ubezpieczeniem medycznym Medicaid. Scott Walker podkreśla, że wprowadzenie testów narkotykowych pomoże wyłowić osoby kwalifikujące się na leczenie odwykowe, a następnie przywrócić im zdolność do pracy. „Nasi pracodawcy potrzebują pracowników zdolnych przejść testy na obecność narkotyków” – uzasadnia gubernator. Administracja Walkera szacuje co prawda, że u zaledwie 0,3 procent (220 osób rocznie) starających się o świadczenia w ramach programu FoodShare testy wykażą obecność narkotyków.
Skąd zatem bierze się zapał gubernatora Walkera, aby wprowadzić wymóg sikania do kubeczka przed otrzymaniem stanowego zasiłku? Odpowiedź jest oczywista – nie chodzi tu wcale o wydobycie z narkomanii 220 ubogich mieszkańców Wisconsin. Gdyby tak było, gubernator zainwestowałby w lecznictwo odwykowe i programy ułatwiające uzależnionym powrót do społeczeństwa. Takich planów Scott Walker jednak nie przedstawił.
Sikanie do kubeczka
Gubernator Walker ma natomiast nadzieję, że administracja Donalda Trumpa poprze jego starania i Wisconsin stanie się pierwszym stanem w USA, który wprowadzi testy narkotykowe dla starających się o zasiłki. Nawet jeśli, co prawdopodobnie nastąpi, testy dla ubogich zostaną zaskarżone do sądu i uznane za niekonstytucyjne, gubernator zyska przychylność konserwatywnych wyborców i administracji Trumpa, który wielokrotnie opowiadał się za cięciami w funduszach na pomoc społeczną.
Jeśli proponowane przez Scotta Walkera przepisy wejdą w życie, każdy z bezdzietnych beneficjentów Medicaid i osoby otrzymujące karty płatnicze na zakup żywności będą zmuszeni do wypełnienia kwestionariusza z pytaniami dotyczącymi zażywania substancji psychoaktywnych, a na ich podstawie – wysyłane na testy narkotykowe. Jeśli test wykaże, że osoba ubiegająca się lub otrzymująca świadczenia zażywała narkotyki, będzie kierowana na leczenie odwykowe. Jeśli odmówi poddania się testowi lub leczeniu, świadczenia zostaną zawieszone na pół roku, a następnie propozycja testu i ewentualnego leczenia zostanie petentowi przedstawiona ponownie.
W Wisconsin nowe przepisy mają dotyczyć 148 tys. z 1,2 mln otrzymujących Medicaid i nieco ponad 67 tys. składających co roku podania o pomoc w zakupie żywności. Oczywiście nie obędzie się bez kosztów. Samo leczenie odwykowe dla 220 osób rocznie to wydatek rzędu ponad 800 tys. dol., a do tego dochodzą koszty testów, kwestionariuszy i obsługi administracyjnej programu. Kto ma za to zapłacić? Oczywiście podatnik.
Dotychczasowe próby wprowadzania testów na obecność narkotyków dla osób starających się o pomoc społeczną w innych stanach nie przyniosły praktycznie żadnych skutków. W Tennessee na 16 tys. zbadanych wynik pozytywny stwierdzono u… 37 osób. Na Florydzie test na narkotyczną trzeźwość oblało zaledwie dwa procent starających się o zasiłki. Nie istnieją dowody, że biedni używają substancji psychoaktywnych częściej lub w większych ilościach niż klasa średnia lub wyższa.
Królowa zasiłku
Zasiłki społeczne są w Stanach Zjednoczonych tematem kontrowersyjnym, leżą na osi sporu pomiędzy demokratami i republikanami. Zwłaszcza przez tych ostatnich beneficjenci programów pomocowych postrzegani są jako leniwi, nieszukający zatrudnienia i żerujący na pomocowym systemie. Stereotyp ten stworzył Ronald Reagan, który w czasie jednego z przemówień opowiedział o „kobiecie z Chicago, która miała 80 nazwisk, 30 adresów i 12 kart Social Security. Od pomocy społecznej dostawała 150 tys. dol. rocznie”. Kobieta ta była jedynie wymysłem Reagana, ale to po tym przemówieniu narodziła się „królowa zasiłku” (ang. welfare queen), mityczna postać wykorzystywana przez kolejnych polityków do szkalowania ubogich Amerykanów i rasistowskich wycieczek pod adresem pobierających zasiłki.
[blockquote style=”4″]W Illinois, które wydaje na pomoc społeczną blisko 1,9 mld dol. rocznie, aż 58 proc. środków trafia do rodzin, w których pracuje przynajmniej jedna osoba[/blockquote]
Tymczasem rzeczywistość wypływająca ze statystyk nie potwierdza tych stereotypów. Okazuje się, że w USA wśród korzystających z zasiłków jest 39,8 proc. Afroamerykanów i zaledwie jeden procent mniej (38,9 proc.) białych, a także 15,7 proc. Latynosów. Nieprawdziwe jest także przekonanie, jakoby zasiłek pobierali wyłącznie bezrobotni. Ponad połowa rządowych pieniędzy trafia do rodzin i osób zatrudnionych, których zarobki są na tyle niskie, że nie pozwalają na przeżycie. W Illinois, które wydaje na pomoc społeczną blisko 1,9 mld dol. rocznie, aż 58 proc. środków trafia do rodzin, w których pracuje przynajmniej jedna osoba. Zdaniem wielu ekonomistów, problem utrzymujących się na stałym poziomie wskaźników biedy leży zatem w zbyt niskich płacach i stawkach godzinowych, niepozwalających utrzymać się na minimalnym choćby poziomie.
Kraby i steki
Systemowa pomoc dla biednych rzeczywiście finansowana jest z pieniędzy podatników. A podatnicy chcą mieć pewność, że ich ciężko zarobione pieniądze nie są przez biednych przepuszczane na narkotyki, alkohol, hazard oraz luksusowe produkty – to oczywiste. Większość stanów wprowadziła już przepisy uniemożliwiające kupno za fundusze z kartek żywnościowych napojów alkoholowych, papierosów, a niektóre – jak Missouri – ciastek, chipsów, słodkich napojów, napojów energetyzujących, steków i owoców morza. W Kansas wprowadzono nawet przepis uniemożliwiający wydawanie pieniędzy z pomocy społecznej na… pełnomorskie rejsy wycieczkowe. Tak się składa, że w tym stanie czteroosobowa rodzina może liczyć na 497 dol. miesięcznie pomocy stanowej, czyli średnio na cztery dolary dziennie na osobę. Żeby otrzymać stanową pomoc trzeba być zarejestrowanym w programie treningu zawodowego i udowodnić, że aktywnie szuka się pracy. Pomoc jest ograniczona jedynie do 48 miesięcy. W Illinois rodzina składająca się z czterech osób otrzyma maksymalnie 668 dol., a zasiłek można pobierać przez dwa na każde pięć lat. Trudno sobie wyobrazić, żeby tej wysokości pomoc mogła wystarczać na luksusowe towary, o pełnomorskich rejsach nie wspominając.
„Niewidzialna pomoc” państwa
Scott Walker ogłaszając zamiar wprowadzenia testów narkotykowych dla biednych dla „ich dobra”wspina się na szczyt obłudy. Nie o pomoc ubogim chodzi gubernatorowi Wisconsin, ale o ich upokorzenie i zdobycie głosów klasy średniej i wyższej. Zamożniejsza część społeczeństwa dawno już uwierzyła, że utrzymuje „armię nierobów”, a proponowane przez Walkera rozwiązania mają tę wiarę dodatkowo umocnić. Co ciekawe, złość podatników skupia się na najbiedniejszej części społeczeństwa, a tymczasem ulgi i pomoc stanową oraz federalną otrzymują również inne grupy. W debacie publicznej nie słychać głosów oburzenia potępiających subsydiowanie rolników, czy domagające się sprawdzenia narkotycznej trzeźwości właścicieli firm i milionerów otrzymujących podatkowe ulgi. A przecież idąc za logiką Walkera i jemu podobnych, należałoby wprowadzić podobne testy dla wszystkich właścicieli domów, rodziców i studentów korzystających ze stanowych i federalnych ulg podatkowych. Większość z nas, którzy na co dzień korzystamy z takich form pomocy federalnej lub stanowej uważa, że żadnej pomocy od rządu nie dostaje. Pomoc dla ubogich jest bardziej widoczna, a ich demonizowanie – bardzo łatwe.
Żyjemy w kraju, który w porównaniu z innymi krajami rozwiniętymi na pomoc biednym wydaje bardzo mało. Nie oznacza to, że Ameryka nie jest krajem opiekuńczym. Przygotowywana reforma podatkowa zadba przede wszystkim o interesy najbogatszych. Reszta dostanie ochłapy. A najbiedniejszym każemy sikać w kubek.
Grzegorz Dziedzic
fot.123RF Stock Photos