0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaPlan imigracyjny prezydenta. Dla kogo szansa, dla kogo rozczarowanie

Plan imigracyjny prezydenta. Dla kogo szansa, dla kogo rozczarowanie

-

Prezydent Barack Obama zniecierpliwiony bezczynnością Kongresu w sprawie reformy systemu imigracyjnego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W czwartek wieczorem w przemówieniu do Amerykanów przedstawił swój plan rozwiązania problemu przy pomocy działań administracyjnych, dając szansę na wyjście z cienia kilku milionom nieudokumentowanych imigrantów.

Przy głośnych protestach republikanów, oskarżających Obamę o łamanie zasady konstytucyjnego trójpodziału władzy, prezydent podczas piątkowej uroczystości w Las Vegas nadał rozporządzeniu moc prawną.

REKLAMA

Plan Obamy

W 2102 roku prezydent w podobnym trybie administracyjnym zainaugurował program DACA – Deferred Action for Childhood Arrivals. Pomógł on setkom tysięcy młodych ludzi, których przywieziono do USA nielegalnie jako małe dzieci na wyjście z cienia – rozpoczęcie studiów czy legalnej pracy. Osoby te, które od lat liczyły na legalizację, nazywane są często Dreamers – od projektu Dream Act, który nigdy nie przeszedł przez Kongres. Nowe posunięcia prezydenta Obamy są logiczną konsekwencją tamtych działań.

Prezydent zamierza więc pozwolić na pozostanie w USA i staranie się o legalne podjęcie pracy kolejnym grupom nielegalnych imigrantów. O odroczenie deportacji będzie mogło się ubiegać:

• około 4,1 miliona nielegalnych imigrantów, którzy są rodzicami i członkami najbliższej rodziny dzieci urodzonych w USA (a więc amerykańskich obywateli). Muszą jednak spełnić dwa warunki – przebywać w Stanach od co najmniej pięciu lat i być niekarane;

• 300 tys. nielegalnych imigrantów, którzy przyjechali do USA jako małe dzieci. Jest to rozszerzenie dotychczasowego programu DACA – Obama po prostu usuwa limity wieku dla osób starających się o odroczenie deportacji w tej kategorii.

• Ponadto o wizy będzie mogło się ubiegać 400 tys. osób o wysokich kwalifikacjach, poszukiwanych przez amerykańskich pracodawców.

Szacuje się, że wraz z innymi kategoriami osób z rozszerzonym tymczasowym legalnym statusem łączna liczba beneficjentów programu może sięgnąć nawet 5 milionów.

US President Barack Obama announces executive actions on immigration during nationally televised address from the White House in Washington
fot.EPA

Druga strona medalu

Wbrew wcześniejszym sygnałom i nadziejom prezydent nie zamierza przyznać legalnego statusu rodzicom osób kwalifikujących się do DACA. Pominął także pracowników rolnych, którzy także liczyli na jakąś formę legalizacji.

W ramach osłodzenia republikanom tej gorzkiej pigułki Obama chce skierować więcej funduszy na bezpieczeństwo granic oraz skupić się na szybkim deportowaniu osób zatrzymywanych na zielonej granicy oraz przestępców z przeszłością kryminalną. Osoby starające się o odroczenie deportacji nie będą też miały prawa do świadczeń socjalnych – ani do dofinansowania ubezpieczenia medycznego w ramach Obamacare, ani do opieki społecznej (welfare).

Zmiany okrzyknięte „amnestią” zarówno przez zwolenników inicjatywy prezydenta, jak i jej zagorzałych przeciwników, w rzeczywistości z amnestią mają niewiele wspólnego. Nikt nielegalnym imigrantom nie daruje „win” – o tym musi zadecydować Kongres. Prezydent jedynie zezwala na czasowe pozostanie w kraju i podjęcie legalnej pracy pewnej grupie osób. W zamyśle Białego Domu – ma to być czas pozwalający na podjęcie przez Kongres debaty nad reformą imigracyjną. Z prawnego punktu widzenia prezydent nie oferuje nikomu ani zielonych kart, ani obywatelstwa z prostego powodu – w świetle obowiązujących przepisów nie ma prawa tego zrobić.

Nie dla każdego

Rozwiązanie zaproponowane przez Baracka Obamę nie rozwiązuje problemu nielegalnej imigracji. Według wstępnych szacunków inicjatywa może dotyczyć maksymalnie 5 milionów imigrantów. Jednak liczba wszystkich nieudokumentowanych w USA szacowana jest na ok. 11 milionów. Tak więc szanse na wyjście z cienia będzie miało około 40 proc. z nich. Należy się także liczyć z tym, że wiele osób może nie skorzystać z nowego programu Obamy. W przedbiegach z programu zostali wyłączeni ci, którzy przyjechali do USA za chlebem, są samotni i wspierają swoje rodziny w krajach urodzenia.

W przypadku osób spełniających kryteria w grę wchodzą różne czynniki, z których najważniejsza jest niechęć do ujawnienia się władzom imigracyjnym w sytuacji, gdy przyszłość reformy imigracyjnej pozostaje mocno niepewna. Trzeba przecież pamiętać, że to, co może zaoferować Obama jest jedynie odroczeniem deportacji w oczekiwaniu na ustawę o reformie imigracyjnej. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na Kapitolu, osiągnięcie kompromisu w sprawie legalizacji milionów imigrantów będzie bardzo trudne. Może się więc zdarzyć, że po listopadzie 2016 roku, kiedy Ameryka wybierze kolejnego prezydenta, odroczenia deportacji zostaną cofnięte albo po prostu wygasną. Nowy lokator Białego Domu może na przykład zdecydować o wznowieniu deportacji albo o nieprzedłużaniu programu. Przy braku politycznego kompromisu w sprawie reformy może to dla milionów ludzi oznaczać ogromne kłopoty. Wiele osób zapewne nie podejmie więc ryzyka ujawnienia się władzom.

 

Spory konstytucyjne

Biały Dom twierdzi, że dekrety dotyczące imigracji nie są łamaniem konstytucyjnego prawa i wytrzymają próbę zaskarżenia ich w sądzie przez republikanów. Za Obamą stoi kilkanaście precedensów w postaci podobnych decyzji podejmowanych przez poprzednich prezydentów (także republikańskich). Sądząc jednak po emocjach, jakie towarzyszą ogłoszeniu dekretów, polityczni przeciwnicy Obamy na pewno nie spoczną na laurach. Możliwości są jednak ograniczone. Republikanie grożą na przykład obcięciem funduszy na nowy program Obamy, zapominając jednak o jednym – funkcjonowanie Citizenship and Immigration Services (CIS) jest finansowane przede wszystkim z pieniędzy samych interesantów, czyli nas, imigrantów. To dlatego od lat narzekamy na horrendalne opłaty za rozpatrzenie wniosków o przyznanie zielonych kart lub naturalizację. Zapewne więc legalizacja w ramach nowej inicjatywy Obamy będzie także słono kosztować. To może być także jedna z przeszkód, dla których wielu imigrantów nie zdecyduje się na wyjście z cienia.

Potencjalni beneficjenci rozporządzeń Obamy muszą się także uzbroić w cierpliwość. Upłyną długie tygodnie, zanim poznamy szczegółowe przepisy i wymogi programu. Zacznie on zresztą obowiązywać za sześć miesięcy, gdyż Biały Dom chce zostawić Kongresowi czas na zastąpienie dekretów ustawami.

Jolanta Telega

[email protected]

Barack Obama fot.Michael Reynolds/EPA

REKLAMA

2091196012 views

REKLAMA

2091196311 views

REKLAMA

2092992770 views

REKLAMA

2091196594 views

REKLAMA

2091196740 views

REKLAMA

2091196886 views