REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaKampania prezydencka USA: rosną pieniądze i wpływy dużych grup interesu

Kampania prezydencka USA: rosną pieniądze i wpływy dużych grup interesu

-

 fot.CJ Gunther/EPA
fot.CJ Gunther/EPA

Choć kampania prezydencka w USA trwa dopiero kilka miesięcy, już padają w niej rekordy finansowe. Republikanie zdecydowanie prowadzą pod względem środków zebranych przez zewnętrzne organizacje, tzw. PAC, finansowane przez wielkie korporacje i grupy interesu.

Jak wynika z danych ogłoszonych przez Federalną Komisję Wyborczą (FEC) dotyczących okresu do 30 czerwca, zdecydowanym liderem jest były gubernator Florydy, Republikanin Jeb Bush, który zebrał już ponad 114 mln dolarów. Na drugim miejscu jest faworytka Demokratów, była sekretarz stanu Hillary Clinton (63 mln), a na kolejnych Ted Cruz (52 mln), Marco Rubio (41 mln) i Rick Perry (18 mln). Wszyscy trzej zabiegają o nominację Partii Republikańskiej.

REKLAMA

Koszty kampanii prezydenckich rosną w USA od lat, z elekcji na elekcję, więc tak ogromne sumy już na początku obecnej kampanii nie są wielkim zaskoczeniem. Dane FEC wskazują jednak, że coraz bardziej dominują środki od najbogatszych Amerykanów. Zwłaszcza w przypadku Republikanów maleje znaczenie datków przekazywanych przez indywidualnych wyborców bezpośrednio na komitety wyborcze poszczególnych kandydatów, a rośnie rola tzw. PAC (Political Action Committee).

Chodzi o zewnętrzne organizacje, najczęściej utworzone przez byłych współpracowników kandydatów, które finansowane są przez wielkie korporacje, grupy interesu i organizacje społeczne. W odróżnieniu od zwykłych komitetów wyborczych, PAC nastawione są na promowanie idei i poglądów reprezentowanych przez wspieranego kandydata, głównie poprzez zwalczanie jego rywali.

O ile w przypadku Demokratów wciąż dominują środki zebrane przez komitety wyborcze, to w przypadku Republikanów ogromną większość pieniędzy na kampanię stanowią środki zebrane właśnie przez te zewnętrzne PAC. Np. związany z Jebem Bushem PAC „Right to Rise” zebrał w ciągu 100 pierwszych dni kampanii ponad 100 mln dolarów (rekord w historii republikańskich kampanii), podczas gdy komitet wyborczy Busha zebrał do tej pory 11 mln. Dla porównania: PAC Clinton zebrał 15 mln, a jej komitet wyborczy 47 mln, z czego większość stanowiły wpłaty od kobiet, a 17 proc. opiewało na kwotę poniżej 200 dolarów. W przypadku komitetu Busha takie małe kwoty stanowiły zaledwie 3 proc. spośród zebranych 11 mln, natomiast 81 proc. stanowiły wpłaty o maksymalnej dozwolonej wysokości 2,7 tys. USD od osoby.

Eksperci nie maja wątpliwości, że rosnące fundusze i znacznie PAC w kampaniach wyborczych w USA to efekt słynnego wyroku Sądu Najwyższego z 2010 roku w sprawie Citizens United v. Federalna Komisja Wyborcza. Przychylając się do argumentów podnoszonych przez Republikanów, sąd zniósł wówczas zakaz finansowania kandydatów przez koncerny amerykańskie i związki zawodowe. Trzy lata później sąd poszedł jeszcze dalej i zniósł ograniczenia sumy wydatków na kampanie wyborcze w danym cyklu wyborczym. W obu wyrokach sąd uzasadniał decyzję koniecznością ochrony wolności słowa i prawa do wyboru wysokości kontrybucji na rzecz kandydata.

Efekt, jak przewidywali krytycy tego wyroku, jest taki, że kandydaci nie muszą już zabiegać, jak niegdyś, o datki od wielu indywidualnych wyborców, o ile mają poparcie kilku superbogatych Amerykanów. Jak pisał niedawno „Washington Post”, cytując niekryjących frustracji zwolenników Republikanów, którzy angażowali się w zbieranie środków na kampanię George’a W. Busha czy Mitta Romneya, teraz, by dostać się na spotkanie z Jebem Bushem dla sponsorów, nie wystarczy być „przeciętnie bogatym”, trzeba być milionerem lub miliarderem.

Do najhojniejszych sponsorów Republikanów należą bracia Charles i David Koch, miliarderzy, którzy zbili majątek na ropie. Jak pisały media, Kochowie zapowiedzieli, że chcą przeznaczyć na wybory prezydenckie w 2016 roku 889 mln dolarów z własnych zasobów oraz organizując zbiórki wśród innych superbogaczy. To więcej niż w wyborach w 2012 roku wydały razem oba narodowe komitety Demokratów i Republikanów. Po stronie Demokratów też są bardzo zamożni biznesmeni, jak finansista George Soros. Niemniej jednak głównym motorem kampanii były dotychczas masowe datki od indywidualnych ludzi.

Przodował w tym zwłaszcza Barack Obama, który podczas pierwszej kampanii w 2008 roku stronił od pieniędzy biznesu, natomiast dzięki ogromnej oddolnej mobilizacji zwolenników zebrał aż 750 mln dolarów. Ubiegając się o reelekcję cztery lata później, już po wejściu w życie wyroku SN, Obama ostro krytykował ten wyrok. „Jest obecnie grupa 200 osób, która ma potencjał, by decydować za każdym razem, kto zostanie wybrany na prezydenta” – mówił Obama. Jeśli nic się nie zmieni, dodał, „mogę być ostatnim kandydatem na prezydenta, który mógł wygrać w taki sposób jak ja, czyli bez wielkiego wsparcia grup interesu, z garstką zwolenników z dużych korporacji”.

Jak pisze Kenneth Vogel w książce pt. „Big Money” poświęconej finansowaniu kampanii wyborczych w USA, problemem nie są coraz większe sumy pieniędzy wpływające do amerykańskiej polityki, ale raczej to, jak są one wydawane i jak to wpływa na prowadzenie kampanii i tematy w nich poruszane. Wcześniej to partyjny establishment decydował, kto będzie kandydował i kontrolował, jak wydawane są czeki od sponsorów. Teraz w siłę rosną niezależne PAC i finansujące je różne grupy interesu i korporacje.

„Partie tracą zdolności, by wybierać kandydatów i wpływać na ich programy, gdyż coraz mniej polityków polega na finansowaniu z partii. W rzeczywistości korzystniejszym może się okazać, gdy masz poparcie hojnego sponsora lub grupy z wypchanymi portfelami, chętnych, by wydać nieograniczone środki” – napisał Vogel.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

REKLAMA

2091163717 views

REKLAMA

2091164019 views

REKLAMA

2092960492 views

REKLAMA

2091164315 views

REKLAMA

2091164465 views

REKLAMA

2091164612 views